O co właściwie grają?
Zmiana systemu rozgrywek PlusLigi wywołała wiele kontrowersji, a pierwszą i największą dotąd ofiarą nowej formuły stała się (na własne życzenie) drużyna Jastrzębskiego Węgla, która po latach walki o zaszczyty, tym razem nie zmieściła się w gronie najlepszych i toczy mozolny bój o utrzymanie.
Po tym, jak siatkarze z Szerokiej, zupełnie bez wiary i chęci podeszli do zamykającego fazę zasadniczą spotkania z Pamapolem Wielton Wieluń, pojawiły się wątpliwości, czy przypadkiem dla nich sezon już się nie skończył. A gdy część opiniotwórczych mediów szumnie obwieściła zamknięcie ligi, dla większości postronnych obserwatorów walka o pozycje w dolnej części tabeli przestała mieć sens. Skoro my, ludzie "z zewnątrz” tak odebraliśmy wstępną na razie decyzję o braku spadku z rozgrywek, to jak musieli poczuć się sami siatkarze? Co myśleli rozpoczynając w minioną sobotę rywalizację w miejsca 7-10? O co właściwie będą walczyć drużyny w strefie, teoretycznie spadkowej?
Obawy częściowo rozwiewa weteran polskich parkietów Radoslaw Rybak. - Nie ma co spekulować - trzeba walczyć i tyle. Innego wyjścia nie ma. Tym bardziej, że na razie właściwie nic nie jest ustalone - twierdzi. Zauważa też, że tak naprawdę nie wiadomo jak będzie z wejściem do ligi i jakie zasady będą obowiązywały. - Najlepiej więc zapewnić sobie byt w sportowej walce.
Jemu jednak łatwiej o wojowniczy nastrój i chęci, bo Wieluń z meczu na mecz gra lepiej - zdołał urwać punkt mistrzowi Polski, a wicemistrzów w ostatniej kolejce fazy zasadniczej ograł za trzy oczka. I jak stwierdził kapitan wielunian, zespół gra radosną, acz skuteczną siatkówkę. Ale czy pozostali, głównie dwójka największych przegranych sezonu - Indykpol AZS Olsztyn i Jastrzębski Węgiel myślą podobnie?
- Rywalizacja i walka o każda piłkę i w każdym meczu, to jedyna słuszna droga, by coś osiągnąć, wypracować właściwą mentalność - nie ma wątpliwości szkoleniowiec olsztynian Gheorghe Cretu. I dodaje jeszcze, że jeśli któryś z jego podopiecznych choć przez moment pomyśli inaczej i uzna, że skoro zamykają ligę, to dalsza rywalizacja nie ma sensu, natychmiast straci miejsce w składzie.
Równie stanowczo sytuację komentuje Lorenzo Bernardi. - To, o czym mówi się w prasie i jakie decyzje są podejmowane, nie ma najmniejszego znaczenia. Nieważne, czy liga zostanie zamknięta, czy nie. Gramy, żeby wygrywać - przekonuje szkoleniowiec Jastrzębia.
- To nie jest tylko praca, to gra i fantastyczne zajęcie. Trzeba dawać z siebie wszystko, a jeśli przeciwnik okaże się silniejszy i wygra - trudno, taki jest sport - kontynuuje drażliwy temat Włoch. - Dlatego oczekuję od moich zawodników więcej szacunku - najpierw dla samych siebie, a potem dla mnie, szefa klubu i wszystkich innych. Tutaj, w tej drużynie trener chce zająć siódme miejsce w rozgrywkach. Nie ósme, nie dziewiąte, ale siódme, taki jest nasz cel - dorzuca kategorycznie.
- Nie wiem czy siatkarze interesują się tym, co dzieje się na świecie. W Egipcie na przykład giną teraz ludzie. My nie mamy takich problemów, naszym celem i najważniejszym zadaniem jest dobrze grać w siatkówkę. I jeśli to zrozumiemy, wykonamy krok naprzód - podtrzymuje pogląd włoskiego kolegi po fachu Cretu.
Zauważa też plusy zamknięcia rozgrywek - spokój i stabilizację zespołów z pewnym budżetem. Wyłuszcza jednak co stanowi sens i naczelną wartość sportu. - Jeśli nawet liga zostanie zamknięta, to rywalizacja sportowa musi trwać. Mamy pod opieką wielu młodych siatkarzy i im trzeba wpajać sens gry - że wychodzimy na boisko, by walczyć i wygrywać, nie by odbyć mecz. Bo jak mielibyśmy promować tych młodych graczy na rynku pracy myśląc i czyniąc inaczej?
W najbliższy weekend, w rywalizacji o miejsca 7-10 Jastrzębski Węgiel podejmie na własnym parkiecie Fart Kielce (sobota 5 lutego, godz. 17.00), a Indykpol AZS Olsztyn, również u siebie zmierzy się z Pamapolem Wielton Wieluń (poniedziałek 7 lutego, godz. 18.00).