Od początku wiedział kim chce zostać
W środowy wieczór, w warszawskiej hali Arena Ursynów, spotkały się dwie akademickie drużyny - Tytan AZS Częstochowa i AZS Politechnika Warszawska. Odkąd warszawskich akademików prowadzi trener Radosław Panas – były trener siatkarzy spod Jasnej Góry - mecze między tymi zespołami mają dodatkowy smaczek. Ponadto w tym roku szeregi stołecznego zespołu zasilili byli gracze AZS Częstochowa: Zbigniew Bartman (sezon 2008/2009) oraz Krzysztof Wierzbowski ( 2008/2009 oraz 2009/2010). Od tego sezonu zespół Tytana prowadzi jego były zawodnik, debiutant w roli trenera – Marek Kardoš. Jak odnajduje się w nowej roli?
PlusLiga: Jakie to uczucie trenować siatkarzy, którzy jeszcze rok temu byli kolegami z boiska?
Marek Kardoš: Jest to bardzo trudne zadanie, ale na szczęście mam w drużynie bardzo dorosłych chłopaków, którzy rozumieją, że trenują siatkówkę, szkolą się dla siebie, a nie dla mnie.
- Czy to, że jeszcze niedawno był Pan po drugiej stronie pomaga, czy raczej przeszkadza? Która rola jest łatwiejsza – zawodnika czy trenera?
- Moje doświadczenie jako zawodnika na razie pomaga. Oczywiście z tej strony inaczej widzi się cały mecz. Akcje są bardziej przewidywalne niż kiedy byłem na boisku zawodnikiem. Jest inna presja, ale taka jest właśnie moja nowa rola – rola trenera. Muszę przyznać, że jednak łatwiej było być zawodnikiem i walczyć w meczu. Emocje wychodzą od razu w grze, a w roli trenera, człowiek musi trzymać emocje w sobie i je kontrolować. Ja próbuję. Trener musi zawsze zachować spokój.
- A kiedy postanowił Pan zostać trenerem? Czy w poprzednim sezonie przygotowywał się Pan już do tej roli?
- Od początku mojej kariery siatkarskiej wiedziałem, że chciałbym zostać trenerem. Jeszcze jak byłem na studiach, mając dwadzieścia lat, byłem pewien, że to będzie moja droga. Dlatego kształciłem się w tym kierunku. Zrobiłem doktorat z psychologii siatkówki. Wszystko, co robiłem, zmierzało do objęcia w przyszłości funkcji trenera.
- A czemu wybrał Pan akurat polska ligę i drużynę Tytan AZS Częstochowa?
- Wybrałem pracę w Częstochowie ze względu na to, że jest to bardzo dobrze poukładany zespół i klub. Poza tym, w ostatnim sezonie poznałem bardzo wielu ludzi, działaczy i to pomogło podjąć decyzję.
- Pana wykształcenie, doktorat z psychologii, bardzo pomaga w trudnych chwilach, kiedy trzeba na przerwach popracować nad nastawieniem zawodników, a nie tylko nad taktyką. W niektórych momentach meczu z AZS Politechniką, trzeba było z tego skorzystać.
- Oczywiście. Dokonuje różnych zmian, które pomagają. Na szczęście do tej pory wszystkie zmiany były skuteczne. Zawsze jest ryzyko, że dokonana zmiana nie przyniesie spodziewanego efektu. Cieszymy się, że zagraliśmy dziś tak dobrze i po zakończonym meczu mamy dodatkowe trzy punkty na swoim koncie. Na hali w Warszawie bardzo ciężko się wygrywa. Na razie jesteśmy pierwszą drużyną, której w tym sezonie to się udało.
- Czy tegoroczna liga, do tej pory czymś Pana zaskoczyła?
- Liga jest bardzo nieprzewidywalna. Jest wiele niespodzianek. Każdy z każdym może wygrywać, dlatego teraz bardzo liczą się te małe punkciki. One mogą decydować o miejscu w tabeli. Żałuję, że nie udało nam się wygrać dwóch pierwszych ligowych meczów. Mogliśmy wygrać 3:0, ale także przegrać 0:3. Powoli zbieramy punkty. W każdej kolejce zdobywamy kolejne i to jest bardzo ważne. Mam nadzieję, że uda nam się wejść do pierwszej szóstki.