Odmieniony Jastrzębski Węgiel podejmie wicelidera
Spotkanie 18. kolejki PlusLigi pomiędzy Jastrzębskim Węglem a ZAK S.A. Kędzierzyn-Koźle nie będzie miało większego znaczenie dla gospodarzy, którzy swoją szansę na trzecie miejsce w klasyfikacji przegrali w Rzeszowie. Teraz chcą tylko podtrzymać korzystną passę i w dobrych nastrojach rozpocząć rywalizację play off.
Poprzedni tydzień nie był udany dla zawodników Jastrzębskiego Węgla. Najpierw ulegli u siebie słabo grającemu Sisleyowi Treviso, a potem dali się wręcz zmieść z parkietu Asseco Resovii Rzeszów, tracąc trzecią lokatę w tabeli. Gra się nie kleiła, a kluczowi zawodnicy zawodzili w najważniejszych momentach. Trener Roberto Santilli, choć niezbyt skłonny do radykalnych zmian, musiał wreszcie zaryzykować.
W poniedziałek, przed wylotem na rewanż do Treviso oznajmił swoim podopiecznym, żeby przygotowali się na małą rewolucję w wyjściowej szóstce. - Tylko tyle. Byłem przekonany, że chodzi o przyjęcie, może środek, ale takiej niespodzianki nie oczekiwałem - opowiada Igor Yudin.
Tymczasem w środę rano, kiedy Santilli ogłosił wyjściowy skład na mecz z Sisleyem Treviso - jeden z najważniejszych w tym sezonie - w jastrzębskim obozie zapanowała konsternacja. - Byłem zaskoczony, że wracam do szóstki w tak istotnym spotkaniu. Długo nie grałem i rozpocząłem spięty - przyznał już po zwycięstwie nad włoskim rywalem Patryk Czarnowski, który tę jakże cenną wygraną zadedykował swojemu, leżącemu w szpitalu bratu. - Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia i obiecuję, że ciężko pracując wyeliminuję dręczące mnie mankamenty, zwłaszcza te w polu serwisowym - dodał szczęśliwy, że jego zespół pokonał wielkie gwiazdy z Treviso. - Dodatkowo, spełniło się moje wielkie marzenie, bo zawsze chciałem zagrać przeciwko Gustavo.
Wielkiej radości nie ukrywali też dwaj główni bohaterowie pojedynku w nadmorskim Jesolo - Grzegorz Łomacz i Igor Yudin. Młody rozgrywający zagrał w pełnym wymiarze swój pierwszy mecz w barwach Jastrzębia i dziś można śmiało powiedzieć, że na taki debiut warto było czekać. - Świetnie się czułem na boisku, zagraliśmy dobre zawody, co tu więcej mówić? - cieszył się Łomacz zapewniając, że nie odczuwał większej tremy. - Byłem raczej zmobilizowany, bo dostałem wreszcie szansę i bardzo chciałem ją wykorzystać. Nie wiem czy chłopakom gra się ze mnę lepiej, niż z Nico, ale na pewno w środę czuliśmy się na boisku fantastycznie.
-Odbudowaliśmy się po przykrej wpadce w Rzeszowie i jesteśmy gotowi, by walczyć dalej. Mam nadzieję, że trener da nam teraz częściej możliwość wykazania swojej przydatność. Jestem głodny gry i nie mogę się doczekać kolejnych meczów - wyrzucił jednym tchem Igor Yudin.
Roberto Santilli szybko odbił piłeczkę. - Grzegorz Łomacz był gotowy do gry. Dostał swoją szansę w bardzo ważnym spotkaniu i ją wykorzystał, podobnie zresztą jak Igor Yudin. Nie mieliśmy nic do stracenia, zaryzykowałem i to się opłaciło. Jeśli obydwaj zawodnicy będę dalej w takiej formie, jak w spotkaniu z Sisleyem, to nie zawaham się posadzić na ławce Nico Freriksa i Roberta Prygla. Najważniejsze jest dobro drużyny - zadeklarował.
Nie chciał jednak zdradzić, czy postawi na najmłodszą gwardię już w najbliższą sobotę, kiedy jego zespół podejmie w Szerokiej wicelidera z Kędzierzyna. - Zwycięskiego składu nie powinno się zmieniać - przytoczył znane porzekadło drugi szkoleniowiec Jastrzębia, Leszek Dejewski dodając już od siebie, że chłopcy zasłużyli na kolejną porcję zaufania.
Konfrontacja z ZAKSĄ jest dla jastrzębian właściwie grą o przysłowiową pietruszkę. Trzecie miejsce w tabeli przegrali tydzień temu w Rzeszowie. Teraz muszą pogodzić się z faktami i walczyć o to, co jeszcze zostało do wygrania. - Najbliższe tygodnie spędzimy przygotowując formę fizyczną na play offy, bo wtedy rozegra się ostateczna batalia - zdradził trener Santilli zapewniając jednak, że potyczki z Kędzierzynem jego podopieczni nie potraktują ulgowo. - Tyle tylko, że na przygotowanie do niej mamy jeden dzień. Podczas gdy my walczyliśmy w europejskich pucharach, siatkarze Krzysztofa Stelmacha spokojnie szlifowali formę w domu.
Kędzierzynianie nie mają jednak na koncie awansu do Final Four pucharu Challenge i spektakularnego zwycięstwa nad Sisleyem Treviso - twierdzą zgodnie zawodnicy ze Śląska. - Jeśli wygraliśmy z tak utytułowaną drużyną jak Sisley, to możemy wygrać z każdym - zapewnił Patryk Czarnowski. - Z Kędzierzynem zawsze grało nam się dobrze i jako jedyni pokonaliśmy ich w rundzie jesiennej rozgrywek - przypomniał Leszek Dejewski, który uważa, że jeśli jastrzębianie podejdą do pojedynku z kędzierzyńską ZAKSĄ tak skoncentrowani i tak pozytywnie nastawieni, jak byli w środę przeciwko Treviso, to nie muszą się martwić o wynik.
- Jesteśmy dobrze przygotowani i jeśli nie popełniamy sami błędów, rywalom jest ciężko nas ograć - dorzucił jeszcze Roberto Santilli.
Spotkanie Jastrzębski Węgiel - ZAK S.A. Kędzierzyn-Koźle zostanie rozegrane w sobotę 21 lutego, o godz. 14. 45