Ogrywanie młodzieży
Awans do najlepszej czwórki Młodej Ligi i ogrywanie młodzieży - to dla szkoleniowca młodej drużyny Jastrzębskiego Węgla najważniejsze cele w trwającym sezonie. Poza prowadzeniem ekipy ML Leszek Dejewski udziela się także w pierwszej drużynie, jako asystent trenera Bernardiego.
Młoda Liga: To już drugi sezon rozgrywek Młodej Ligi. Zaobserwował pan jakieś istotne zmiany?
Leszek Dejewski: Organizacyjnie chyba nic się nie zmieniło. Były plany, żeby każdy zespół miał statystyka - my mamy, bo od samego początku potraktowaliśmy te rozgrywki bardzo poważnie. Natomiast bardziej wyrównał się poziom. W tamtym roku ton nadawały drużyny z Rzeszowa i Bydgoszczy, było też kilka bardzo słabych ekip, choćby Wieluń. Częstochowa dogadała się z Warszawą i Warszawa grała, bo grała, ale jakoś specjalnie im nie zależało. Teraz wszystkie zespoły są w miarę wyrównane.
-Klubom zaczęło bardziej zależeć?
- Może prezesi stwierdzili, że jednak opłaca się inwestować w młodzież, tym bardziej, że koszty naprawdę nie są duże. Siatkarze, przynajmniej nasi, grają za darmo, ale za to mają możliwość trenowania w dobrym klubie i to jest dla nich sporym bonusem.
- O co właściwie walczy się w Młodej Lidze?
- Dla nas ważne jest byśmy awansowali do play off-ów, bo wtedy chłopcy będą mieli więcej meczów do rozegrania. To przecież jest najważniejszy cel Młodej Ligi - żeby ogrywać młodzież i my tak te rozgrywki traktujemy. Jeśli jakiś zawodnik nie miał okazji czy możliwości pokazać się jako junior, tutaj szanse na zaistnienie się przedłużają, a przede wszystkim jest doskonała sposobność by się rozwijać. Rozmawiałem z trenerami innych drużyn i z tego co wiem, w żadnym klubie nie ma jakiegoś wielkiego parcia na wynik. Profitów żadnych nie ma, poza jednym - młodzi gracze mogą być zauważeni i trafić wyżej.
- Nie tęskni pan za seniorskim graniem?
- Cały czas jestem przy zespole, praktycznie na każdym treningu, jeśli tylko mogę. Młoda Liga to coś, co robię sam. Musze zorganizować trening, mecz, zadbać o piłki, napoje. Staram się przygotowywać drużynę do meczów tak, jak robi to pierwszy zespół, czyli pokazać wideo, rozpisać zawodników, taktykę. Pomaga mi nasz statystyk, młody chłopak, który dopiero uczy się fachu oraz fizjoterapeuta pierwszego składu Kamil Frątczak. Z kolei w pierwszym zespole pełnię funkcję jednego z asystentów, pomagam szkoleniowcowi. Pracy jest dużo, bo mamy szeroką kadrę zawodników, zawsze jest coś do zrobienia. A ja dzieci mam już odchowane i nudzi mi się w domu, a do tego na halę mam bardzo blisko.
- Drużyna Młodej Ligi walczy o play off-y, a o co pana zdaniem będzie walczyć ekipa Bernardiego?
- Myślę, że na pewno będziemy w czwórce, bo mamy bardziej doświadczony i poukładany zespół, niż w tamtym roku. Tamten sezon nam nie wyszedł. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej, a do tego dopisze nam odrobina szczęścia i ominą nas kontuzje. Jeśli wszystko zagra, możemy być nawet w finale. Trzeba jednak podkreślić, że sezon jest specyficzny i do końca taki będzie. Tak naprawdę nie mieliśmy okresu przygotowawczego, podczas którego cały zespół mógłby się zgrać. Do tego, zaraz na początku rozgrywek wyjazd na KMŚ, gdzie drużyna pokazała się z bardzo dobrej strony. Potem przyszedł kryzys, ale kiedyś musiał przyjść. Boję się, żeby znów nie przyszedł po Pucharze Świata. Co najmniej trzech naszych graczy gra w wyjściowych składach swoich reprezentacji, a to przecież morderczy turniej. Amerykanie będą grali może mniej, ale sam wyjazd, emocje z tym związane też mogą odbić się na ich dyspozycji. Niebawem do ligi dojdzie jeszcze Puchar Polski i chyba, choć nie powinienem tak mówić, cieszę się, że tym razem nie gramy w europejskich pucharach.
więcej na mlodaliga.pl