Oko ucieka…
Asja, Haifa, Farada i Ajsun, czyli Asia, Ania, Sabina i Iza. To tylko niektóre z tancerek orientalnych grupy Schimmy Bellydance. Hawajskie hula fusion to kolejny taniec w ich repertuarze. A wszystko to można zobaczyć w Arenie Ursynów. Proste – wystarczy wybrać się na mecz AZS-u Osram Politechniki Warszawskiej.
Od kilku tygodni warszawski AZS stara się urozmaicić swoim kibicom siatkarskie potyczki.
- Nasz klub już od dawna poszukuje nowych, ciekawych i nietypowych rozwiązań w wielu dziedzinach – powiedział rzecznik AZS Politechniki Adrian Komorowski. – Podobnie rzecz ma się z zespołem tanecznym umilającym czas publiczności podczas przerw w grze. Zespół Tancerze.pl został nam polecony. Nie wahaliśmy się długo, tym bardziej, że udało się wynegocjować bardzo atrakcyjne dla obu stron warunki, a oczywistym jest, że klub w obliczu braku sponsora musi szukać oszczędności, nie pozwalając sobie przy tym na utratę jakości nie tylko gry zawodników, ale i kwestii organizacyjnych.
Wydaje się, że klub nie tylko nie stracił, ale wręcz zyskał. - Każda forma tańca przedstawiona przez ładne kobiety jest miła oku kibica – przyznał jeden z fanów stołecznego zespołu. - Myślę, że wszyscy liczą na więcej takich pokazów. U nas w Polsce jest to mało spotykane. Częściej widzi się coś takiego na zachodzie. Czy może się to przyjąć i wyprzeć tradycyjne cheerleaderki? Myślę, że tak. Na pewno będą też przeciwnicy takiej formy, ale do odważnych świat należy.
Przeciwników znaleźć trudno, ale rzeczywiście – obok głosów zdecydowanej aprobaty słychać także pewne niezadowolenie.
- Przyzwyczaiłam się do tradycyjnych cheerleaderek – mówi jednak z kibicek. Jednak jej koleżanka jest już zupełnie odmiennego zdania. - Mnie się podobało. Coś kojącego, przyjemne melodie piękne stroje. Było oryginalnie.
Niezadowolonych wśród panów nie wykryto. - Bardzo zgrabne. Miły przerywnik w meczu. Ciekawszy niż w tradycyjnym wydaniu – oto zdanie jednego ze stołecznych kibiców. Dość jednak reprezentatywne, gdyż podobne głosy padały bardzo często. Także wśród samych zawodników.
- Trudno zapomnieć pierwszych dziecięciu sekund kiedy wyskoczyły. Trudno zapomnieć twarzy naszych, sędziów kiedy je zobaczyliśmy. – przyznał rozgrywający Trefla Gdańsk Jakub Bednaruk. - Byliśmy bardzo zaskoczeni, ale było to dosyć ciekawe. Na pewno coś innego niż na innych salach. Starałem się myśleć o meczu, choć czasami oko mi uciekało. Jesteśmy normalnymi facetami – mam nadzieję (śmiech). W ciągu tego sezonu czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
Widział i to nie raz kapitan AZS-u Radosław Rybak. Także jemu stołeczne cheerleadreki wydają się bardzo oryginalne.
- I nie brzydkie oczywiście – przyznał atakujący Politechniki. - Nie są pospolite i oko ucieka na bok. Kibice też są ucieszeni. Myślę że ten taniec pasuje do takiego miejsca – nie ma tu żadnych standardów. Można wszystko kruszyć. Większość jest może przyzwyczajona do spokojniejszych pokazów, ale ta forma wydaje mi się atrakcyjna.
Takie pokazy na meczach siatkówki to nowość nie tylko dla zawodników i kibiców. Z reguły dziewczęta zamiast na meczach, tańczą na festiwalach, imprezach prywatnych i pokazach w klubach.
- Jest to coś innego niż do tej pory. Nowe doświadczenie – bardzo miłe. Duża publiczność, duża przestrzeń. A dobre warunki taneczne i powierzchniowe również są dla nas bardzo ważne. Często występujemy w klubach – tam pokaz oglądają tłumy, ale wtedy nie każdy ma możliwość nas zobaczyć. Tutaj jesteśmy dużo lepiej widocznie – to jest zdecydowany plus tego miejsca – powiedziała jedna z tancerek. - Jeśli taka forma dopingu się przyjmie, to chyba będziemy mogły czuć się cheerleadrkami. Na razie pozostajemy w rytmach orientalnych. Ewentualnie hawajskie rytmy, ale jest to podobna konwencja ruchów – inna niż standardowe ruchy cheerleaderek. Sam styl ruchu bioder i górną częścią klatki są zupełnie inne niż gimnastyczne czy fitnesowe – opowiada Asja z grupy Schimmy Bellydance.
Dziewczęta razem tańczą od kilku lat. Każda z nich ma na koncie 5-6 letnią karierę, w różnych formach tanecznych. Obecnie spotykają się razem 2 – 3 razy w tygodniu po kilka godz. Kiedy występów jest więcej – nawet codziennie. Bo przygotowanie układu to nie bułka z masłem.
- To jest dość długa praca – opowiada jedna z tancerek. - Żeby dobrze zatańczyć potrzebne są treningi kilka razy tygodniu przez miesiąc lub dwa. To zależy od rodzaju muzyki i używanych rekwizytów.
A tych w szafie dziewczęta mają sporo. - Każda z nas ma niej więcej 3-4 komplety strojów. W zależności od tego jaki to jest rodzaj tańca, który styl – czy bardziej tradycyjne, czy nowoczesne. Dodatkowo dochodzą jeszcze rekwizyty – skrzydła Isis, woale – wylicza tancerka tańca orientalnego.
Stroje rzeczywiście piękne, ale i delikatne. - Troszkę się rozsypywały. Wyrzucaliśmy jakieś koraliki z boiska – powiedział po meczu Jakub Bednaruk.
Nieodłącznym elementem pokazu jest też makijaż. - Kiedyś zajmowało nam to ok. 1-1,5 godz! Teraz robimy to w ekspresowym tempie. Wystarczy kilka minut i jesteśmy gotowe. Staramy się sobie pomagać, ale jednak każda ma swoją technikę makijażu, swoje ulubione kosmetyki, więc raczej jesteśmy samodzielne.
Malowana jest nie tylko twarz, ale i całe ciało. Pokrywa je głównie mieniący się brokat. Często w większej mierze niż sam strój. Jednak tancerką występy w skąpym odzieniu nie przeszkadzają. W czasie tańca myśli się o czym innym...
- Podczas występu koncentrujemy się na układzie, na ruchach, na muzyce. Po pokazie z kolei też nie myślimy o strojach, tylko staramy się zanalizować ten występ – aby coś poprawić w przyszłości, zauważyć błędy lub też jakieś pozytywne strony – wyznają tancerki.
Jak się okazuje taki taniec to coś więcej niż tylko rozrywka dla publiczności w ursynowskiej Arenie.
- W naszym tańcu chcemy przekazać pozytywne emocje. Mamy nadzieje, że na forum sportowym, poza samymi strojami i ruchem ślemy też te emocje i do kibiców, i do zawodników. Problemem jest fakt, że publiczność jest dalej i trudniej jest operować twarzą i przekazać emocje poprzez wyraz twarzy. Liczymy, że taniec podoba się także zawodnikom i dzięki temu dodajemy im siły do walki.
- Widać dzisiaj to zadziałało, bo wygraliśmy – mówił po spotkaniu z Treflem Radosław Rybak. Jak przyznają same tancerki takie formy tańca są coraz modniejsze. - Formacji jest bardzo wiele. Jednak każda z nich specjalizuje się w jakiejś konkretnej odmianie. Jest bardzo dużo krajów, które mają to w swojej kulturze. My staramy się łączyć te style. Robimy to dla publiczności polskiej i pod kątem oczekiwań Polaków. Inne formacje mogą wyobrażać sobie to inaczej. Niemniej jest to bardzo popularne, nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce.
Być może czeka nas więc w Polsce cheeleaderska rewolucja. Może powstaną również nowe style tańca? Czas pokaże. Tymczasem – w ślad za jednym znanym lemurem z Madagaskaru – pozostaje wyginać śmiało ciało!