Ostatnie trzy lata Świderskiego?
Co najmniej dwa, a być może trzy lata będziemy oglądać Sebastiana Świderskiego na polskich parkietach. On w tym czasie będzie rozglądał się za „nową pracą”.
Dokładnie tydzień temu Sebastian Świderski podpisał kontrakt z czwartym zespołem minionego sezonu – ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle. Dwuletnia umowa ma opcję przedłużenia o rok. Możliwe jednak, że w tym czasie Świderski znajdzie sobie nowe zajęcie.
- Spędziłem we Włoszech 7 lat. Nie jestem najmłodszym zawodnikiem, trzeba patrzeć w przód, myśleć co się będzie robiło po zakończeniu kariery. To dobry moment, żeby jeszcze pograć, ale już zacząć przygotowania, rozglądać się za przyszłościowymi sprawami - mówi Świderski uzasadniając powrót ze słonecznej Italii. W podjęciu decyzji pomogły mu okoliczności. W Maceracie wygasł kontrakt a córka skończyła podstawówkę i musiałaby zacząć włoskie gimnazjum.
Świderski będzie mógł wreszcie wziąć się za swoje sprawy. – Trzeba zacząć robić coś innego niż tylko grać w siatkówkę – stwierdza zawodnik, zapewniając jednocześnie, że dopóki będzie grać, to sport będzie dla niego na pierwszym miejscu. Ale miejsce – to dla siebie – trzeba wreszcie znaleźć. - Zdarzają się zawodnicy, którzy grają do 40. roku życia. Ja takim na pewno nie będę. Chciałbym, ale nic na to nie wskazuje. Jest kilka pomysłów, co robić w przyszłości… – mówi tajemniczo i uchyla tylko rąbka tajemnicy: - „Połączenie” dresu i garnituru, to byłoby spełnienie marzeń. Ale przez 2-3 lata wszystko się może zmienić. Nie lubię nie realizować celów, więc nie chcę nic planować tak bardzo w przód. Mam kontrakt, więc co najmniej do czasu jego zakończenia jeszcze pogram. W międzyczasie poczynię może jakieś pierwsze kroki czy w kierunku biznesmena, czy działacza, czy trenera. Na to daję sobie te 2-3 lata - żeby się rozeznać, jak wygląda sytuacja w Polsce.
Siedem lat temu nie było jeszcze PlusLigi. Nie było wielkiej Skry. Nie było takiej organizacji, która dorównywałaby najlepszym europejskim klubom. Sportowo rządził Kędzierzyn, związkiem rządzili inni ludzie. - Zaskoczony jest Pan nową rzeczywistością Panie Sebastianie? - Szok, to dopiero mnie czeka - mówi nowy przyjmujący ZAKSY. - Bardzo dużo się zmieniło. Nie wiem jakie są realia sportowe, życiowe tych, którzy się zajmują siatkówką. Na zgrupowaniach zawsze wyglądało to tak samo. Ale liga jest osobnym tworem. Inni ludzie dzielą i rządzą. Będzie to dla mnie nowe spojrzenie. Po tym co już widzę liczę na pozytywne zaskoczenie. Kluby się rozwijają, idą w coraz lepszym kierunku. Zawodnicy są coraz lepsi, także młodzież, która ciągle napiera.
A sam Świderski jest najlepszym dowodem swoich słów. Jeśli tylko tej być może ostatniej prostej swojej kariery nie przestoi w kwadracie dla rezerwowych. W końcu niedawno walczył przecież z kontują. Wyniki badań uspokajają. - Według testów trenerów przygotowania fizycznego jestem w lepszej formie niż przed kontuzją. To dlatego, że przez uraz bardzo dużo czasu spędzałem na siłowni, basenie, przygotowałem się lekko biegając. Ale wiadomo, że po takiej kontuzji ślady zostają. Ścięgno jest osłabione. Trzeba uważać i bardzo mądrze rozdzielać siły. Kolejny ciężki okres przede mną - muszę bardzo uważać. Ale na pewno nie będę tego wykorzystywał, żeby się usprawiedliwiać.
Tutaj pada sportowe "amen" wszystkich zawodników: - Będę dawał z siebie wszystko - mówi Świder. Tylko czy to wszystko, nie będzie jedynie nazwiskiem na liście graczy? To pokaże dopiero sezon. - Ja mogę być zawodnikiem, który zdobywa 2-3 punkty, albo wcale nie punktować, byle drużyna wygrywała. To jest brutalne w grach zespołowych, że nawet jak jeden zawodnik zdobędzie 30 punktów, a zespół przegra, to będzie się mówiło o wyniku zespołu. Trzeba stworzyć drużynę, grupę ludzi którzy się rozumieją na boisku, którzy chcą dążyć do osiągnięcia tego sukcesu. Musimy najpierw taką drużynę zbudować, a potem patrzeć na role poszczególnych zawodników - powiedział Sebastian Świderski.
Wydaje się, że włodarze klubu już postawili niezłe fundamenty. A może dorzucą kolejną cegiełkę. Ze złota. Chcą ściągnąć do klubu rozgrywającego Pawła Zagumnego. Wieloletni reprezentant Polski wyjechał do Grecji, bo znad Wisły nie miał żadnych interesujących oferty. - Do tej pory nie udało nam się grać w jednym klubie. A chciałbym móc cały rok cieszyć się z jego wystaw - życzył sobie przyjmujący ZAKSY, najlepszy reprezentacyjny przyjaciel "Gumy". - Rozmawiamy na ten temat, ale to decyzja tylko Pawła i jego rodziny - dodaje. - Nikt nie będzie wpływał na jego decyzję z boku. Ja go szanuję i nie będę go namawiać do niczego. To musi wyjść od niego i to on musi chcieć. Jest zresztą człowiekiem, który sam lubi decydować i nie ma sensu robić tego za niego.