Ot i grupa śmierci
Bułgaria, Finlandia, Holandia, Rosja, Serbia, Włochy - tych sześć drużyn grało w Stambule w grupie F drugiej fazy mistrzostw Europy. "To jest grupa śmierci, inni mieli wielkiego farta" - pisano od Madrytu po Moskwę.
W Izmirze rywalizowali Francja, Grecja, Hiszpania, Niemcy, Polska i Słowacja. W drugiej szóstce grał co prawda mistrz Europy sprzed dwóch lat, ale w pierwszej mieliśmy drużyny naszpikowane wielkimi gwiazdami z podpisanymi jeszcze większymi kontraktami - Kazijski, Nikołow, Grbic, Miljkovic, Połtawski, Tietiuchin czy as rozegrania i wystawy Chamuckich.
"Musiały zadziałać siły nieczyste przy ustalaniu koszyków i losowaniu" - słyszało się w Polsce we wrześniu 2008 roku, gdy poznaliśmy skład grup. Rzeczywistość okazała się zupełnie inne.
- W drugim półfinale doszło do konfrontacji ataku (Rosja) i obrony (Francja), dwóch zupełnie odmiennych stylów gry - napisał jeden z rosyjskich dziennikarzy. - Gdy w tie breaku prowadziliśmy 13:9 wydawało się, że nasz sposób realizacji celu okazał się skuteczny. Och w jakim byliśmy błędzie. Gdy Francuzi wyrównali, przewaga psychologiczna była wyraźnie po ich stronie. Pozostaje nam cieszyć się z kolejnego meczu o trzecie miejsce w wielkiej imprezie, który zapewne będzie zwycięski. Tylko czy to zaspokoi ambicje rosyjskiej siatkówki? Warto przypomnieć, że w 2007 roku Rosja zajęła trzy drugie lokaty w mistrzostwach Europy, Lidze Światowej i Pucharze Świata. - Niczego wielkiego nasza reprezentacja w tym sezonie (2007 - red.) nie pokazała. Rosyjska siatkówka oparta jest przede wszystkim na sile fizycznej. Brakuje jej techniki i finezji. Jedynym klasowym graczem jest Aleksiej Wierbow, któremu bez obaw można powierzyć pilnowanie tyłów. Gdy wychodzi nam zagrywka, to jeszcze możemy zrobić krzywdę rywalowi. Gdy jednak nie jesteśmy skuteczni na serwisie, a po drugiej stronie siatki trafiamy na dobry odbiór, to zaczynają być problemy - w takim duchu pisał jeden z rosyjskich komentatorów pod koniec 2007 roku.
Do tej opinii można dodać słowa jednego z najbardziej znanych rosyjskich szkoleniowców. - Jeżeli nie zmienimy systemu pracy z młodzieżą, to nigdy nie pokonamy Brazylii. U nas liczą się warunki i siła fizyczna - mówił w czasie wizyty w Warszawie na początku 2005 roku.
Do tych słów można dodać opinię red. Aleksandra Krugłowa, który po meczu Francja-Rosja (3:2) napisał w jednym z największych rosyjskich portali internetowych: w drugim półfinale Polska pokonała Bułgarię. Polacy dali pograć rywalom tylko w drugim secie. Ot i grupa śmierci.