Otwarcie miało być inne
Nie takiego otwarcia sezonu PlusLigi spodziewali się sympatycy siatkówki w Kędzierzynie-Koźlu. Miejscowa ZAKSA po ponad dwóch godzinach gry przegrała z Delectą Bydgoszcz 2:3 (25:15, 21:25, 25:22, 22:25, 13:15). Dość niespodziewanie tytuł MVP meczu otrzymał zawodnik z pokonanej drużyny - Jakub Jarosz.
Blisko trzy tysiące kibiców w hali „Azoty” spragnionych ligowej siatkówki nie mogło narzekać na brak emocji. Kędzierzynianie otwarcie meczu mieli znakomicie. Zdobywanie punktów rozpoczęli nowi gracze w ZAKSIE: Jakub Jarosz i Tuomas Sammelvuo. Już po kilku minutach gospodarze prowadzili 10:5 i 14:7. Zawodnicy Delecty wyglądali na nieco stremowanych. Doświadczony Grzegorz Szymański raz za razem posyłał piłkę w aut. W jego miejsce wszedł reprezentant Polski juniorów – Dawid Konarski.
- Nie ma co mówić o mojej grze w pierwszej partii. To była tragedia. Później znalazłem swój rytm i było już lepiej – przyznał Grzegorz Szymański, atakujący Delecty. Po drugiej stronie siatki szalał Michał Ruciak. Przy stanie 17:10 reprezentant Polski zdobył cztery punkty z rzędu po asach serwisowych. Zanosiło się na pogrom gości.
Na szczęście dla widowiska w kolejnych partiach gra się wyrównała. Świetną zmianę w szeregach drużyny z Bydgoszczy dał Martin Sopko, który zastąpił Stanisława Pieczonkę. Były gracz kędzierzyńskiego Mostostalu skutecznie wsparł w ataku Szymańskiego i Piotra Gruszkę. Z graczy Delecty opadło napięcie. Świetnie bronili i skutecznie kontrowali. Przyjezdni prowadzili 15:10 i 17:12. Podopieczni Krzysztofa Stelmach stracili impet z pierwszego seta. W ich akcjach brakowało kończących ataków, co skrzętnie wykorzystywali rywale.
Trzecią odsłonę znowu lepiej rozpoczęli siatkarze z Bydgoszczy. Dobre przyjęcie wykorzystywał Paweł Woicki, który błyskawicznie uruchamiał ataki ze skrzydeł lub środka. Drużynę ZAKSY poderwał Sammelvuo. Reprezentant Finlandii wykorzystał dwie kontry. Kolejną akcję skutecznie zakończył Jarosz i kędzierzynianie wyszli na prowadzenie 16:14. Po przerwie gospodarze dołożyli blok na Gruszce. Po chwili kolejny autowy atak zaliczył Szymański, a kontra Ruciaka była skuteczna i ZAKSA prowadziła 22:18. W końcówce goście odrobili dwa oczka, ale nie potrafili już wygrać.
To, co stało się w czwartej partii żaden z zawodników ZAKSY nie potrafił wyjaśnić. Po wyrównanym początku zaznaczały się przewaga gospodarzy. Miejscowi imponowali przyjęciem i skutecznie atakowali niemal z każdej pozycji. Kiedy na tablicy świetlnej pojawił się wynik 21:18 zdawało się, że komplet punktów zostanie w Kędzierzynie-Koźlu. Jednak Delecta walczyła do końca, a jej przeciwnicy zupełnie stanęli. Od tego stanu drużyna Waldemara Wspaniałego zdobyła sześć punktów z rzędu i doprowadzili do tie-breaku.
- Była szansa na zakończenie tego spotkania po czterech setach. Taki przestój nie powinien nam się przydarzyć. Musimy pracować nad tym, żeby wyeliminować takie wahania – stwierdził Marcin Mierzejewski, libero ZAKSY.
Decydująca partia była bardzo emocjonująca. Zespół Waldemara Wspaniałego prowadził 6:4 i 13:10. Wtedy kontuzji doznał Piotr Gruszka i musiał opuścić parkiet. Kędzierzynianie doszli rywali na 13:14. Ostatni atak, dający zwycięstwo Delekcie, skończył Grzegorz Szymański.
- Decydujący dla losów tego spotkania był czwarty set. Wydawało się, że jest już po meczu, ale udało nam się odrobić straty. Jadąc do Kędzierzyna liczyliśmy na punkty, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie o to bardzo ciężko. Dlatego cieszymy się z tego zwycięstwa. Myślę, ze doda ono nam wiary przed kolejnymi pojedynkami – powiedział po meczu Wojciech Jurkiewicz, środkowy Delecty.
- Żałujemy, że nie udało się wygrać na otwarcie sezonu we własnej hali. Wiedzieliśmy, że zespół z Bydgoszczy jest mocny, ale to przez własne błędy doprowadziliśmy do tie-breaka. Liga jest długa. Będzie okazja do rewanżu. Teraz musimy wyciągnąć wnioski i skupić się na kolejnym meczu – przyznał Robert Szczerbaniuk, środkowy ZAKSY.