Pan Londinio
Jest ikoną bułgarskiej siatkówki a jednocześnie jednym z najbardziej szanowanych ludzi w swoim kraju. Mimo ogromnego siatkarskiego doświadczenia, nie zamierza prędko powiedzieć pas. Koledzy z reprezentacji już nadali mu nowy pseudonim, nazywając „Panem Londinio” i zwiastując grę w reprezentacji kraju do kolejnych igrzysk olimpijskich. Jest obieżyświatem, a obecne występuje w greckim Iraklisie Saloniki, z którym w listopadzie gościł w Polsce.
PlusLiga: W swojej karierze przemieszczałeś się już po wielu krajach takich jak Włochy, Polska, Rosja, ciągle jednak wracasz do Grecji.Płamen Konstantinow: Tak to jest. W Grecji czuję się prawie jak w domu. Ten kraj i sposób życia ludzi, ich mentalność i podejście do wielu spraw bardzo przypomina mi mój rodzinny kraj. W Grecji czuję się bardzo dobrze, dlatego gram ponownie w barwach Iraklisu.
- Przekonałeś do polskiej ligi kilku Bułgarów, ale sam do nas nie wróciłeś po sezonie spędzonym w Jastrzębiu.
- Tak bywa. To nie tak, że nie chciałem dłużej grać w Polsce, ale czekałem na to jak rozwinie się sytuacja w Jastrzębiu. Jakie będą cele zespołu, kto będzie grał itd. Nie ukrywam również, że finanse jakie zaproponowali mi Rosjanie zaważyły. Wspominam Polskę jednak bardzo dobrze i cieszę, że w tym roku mogłem ponownie u was zagrać wraz z Iraklisem.
- O co walczycie w Lidze Mistrzów?
- Oczywiście stawiamy sobie wysokie cele a więc Final Four. Mamy zespół zdolny do tego, aby wygrywać międzynarodowe imprezy. W Częstochowie nie zagraliśmy dobrego spotkania, cieszę się, że ostatecznie wygraliśmy i mam nadzieję, że w rewanżu na naszym terenie pójdzie nam łatwiej.
- Jaki był dla ciebie 2008 rok?
- Miał być zwieńczeniem mojej kariery w reprezentacji, podsumowaniem i jednocześnie spełnieniem marzenia, jakim był sukces na igrzyskach limpijskich. Niestety, nie udało się tego zrealizować, ale my jako reprezentacja nie możemy sobie niczego zarzucić, bo zrobiliśmy wszystko tak jak należy. Wszyscy wiedzą dlaczego tak a nie inaczej zagraliśmy na Olimpiadzie i dlaczego zajęliśmy takie a nie inne miejsce.
- Masz na myśli wyniki twoich badań przeprowadzonych w Pekinie.
- Mam na myśli absurd całej tej sytuacji, która miała miejsce. Nie mam już siły wdawać się w szczegóły, ja przed samym sobą jestem uczciwy i to dla mnie najważniejsze. Co się stało to się nie odstanie, ale chciałbym nawiązać do jednego. Może ktoś spróbowałby się zastanowić po co komuś takiemu jak ja, u schyłku kariery, który już nikomu nie musi nic udowadniać byłby potrzebny doping? Zostawmy to, to już przeszłość.
- Twoja przyszłość nadal rysuje się w barwach narodowych Bułgarii?
- Jeśli tylko zdrowie pozwoli, oczywiście że tak. Coś się zmienia w naszej kadrze, mamy nowego trenera, nowe cele, chciałbym bardzo pojechać na mistrzostwa Europy do Turcji. To będzie jednak zależało od koncepcji trenera i mojego zdrowia.
- A za cztery lata do Londynu? Podobno już nadano ci pseudonim „Pan Londino” ze względu na to, że znając ciebie, zostaniesz w kadrze przez kolejne cztery lata.
- (śmiech). To prawda koledzy śmieją się, nazywając mnie czasem w ten sposób. Nie widzę w tym nic złego, bo jedną z moich zasad jest, aby nigdy nie mówić nigdy. Wolałbym jednak nie wybiegać tak daleko w przyszłość, bo jak pokazał mi 2008 rok, teraźniejszość potrafi nas zaskoczyć bardziej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Powrót do listy