Patryk Czarnowski przed spotkaniem z ZAKSĄ
Po dwóch sezonach spędzonych w Kędzierzynie-Koźlu przeniósł się do Jastrzębskiego Węgla. W najbliższy piątek (9.11) powalczy o ligowe punkty z byłymi klubowymi kolegami. Jak wygrać z niepokonaną dotąd ZAKSĄ? - Podwoić wysiłek na treningach i przede wszystkim, skupić się na własnej grze - akcentuje Patryk Czarnowski.
PlusLiga: W minioną niedzielę pokonaliście Skrę Bełchatów. Zwycięstwo w rywalizacji z tak wymagającym rywalem było wam chyba bardzo potrzebne?
Patryk Czarnowski: Spodziewaliśmy się trudnego meczu ze Skrą i tak było. Na szczęście udało nam się wygrać za trzy punkty. Wygrana ucieszyła nas podwójnie - nie dlatego, że pokonaliśmy Skrę Bełchatów, ale ponieważ bardzo brakuje nam punktów, które gdzieś po drodze zgubiliśmy, choć nie powinniśmy. I teraz każdy punkt jest dla nas na wagę złota, a dzięki temu zwycięstwu zrobiliśmy krok w górę w tabeli.
- Zgodzi się pan, że pokonaliście bełchatowian przede wszystkim dobrą taktyką?
- Zdecydowanie tak. Dosyć dobrze czytaliśmy zagrania zawodników Skry i to zdecydowało o naszej wygranej.
- Zauważyłam, że powoli wraca pan do zagrywki z wyskoku - takiej, jaką prezentował pan grając w Jastrzębiu poprzednio.
- To jest mój plan na bieżący sezon - żeby odzyskać regularność w zagrywce z wyskoku. Na poprzednie rozgrywki też miałem taki plan, ale jego realizację uniemożliwiła kontuzja. Musiałem do minimum ograniczyć skoki i na treningach praktycznie nie zagrywałem z wyskoku. A wiadomo, że jeśli nie ćwiczy się czegoś na treningu, to tym bardziej nie można wdrażać tego podczas meczu.
- W pojedynkach z „wielką czwórką” JW ma bilans remisowy - to dobra pozycja wyjściowa przed spotkaniem z kędzierzyńską ZAKSĄ, która z czwórki faworytów prezentuje obecnie najwyższy poziom.
- To prawda, kędzierzynianie grają w tej chwili najlepiej ze wszystkich zespołów w PlusLidze i zdajemy sobie sprawę, że rywalizacja z nimi będzie jeszcze cięższą przeprawą, niż ta ze Skrą. Na szczęście mamy kilka dni, żeby dobrze przygotować się do tego spotkania. Musimy trenować na sto dwadzieścia procent, bo mamy pewne problemy zdrowotne w drużynie i żeby je zniwelować, trzeba podwoić, a nawet potroić wysiłek na treningach.
- Wyjazd do Kędzierzyna-Koźle będzie dla pana bardziej emocjonalny, niż pozostałe?
- Na pewno tak. Spędziłem tam dwa wspaniałe lata, z jakimiś sukcesami, które mogę zapisać sobie w CV. Miło wspominam Kędzierzyn i nie mogę doczekać się rywalizacji z nimi.
- Miło pan wspomina te dwa sezony? Przecież był to dla pana głównie czas walki z urazami.
- Kontuzje zawsze są nieprzyjemne, ale ja traktuję je jako dodatkowe doświadczenie zawodowe. Zdecydowanie rozdzielam czas kontuzji i chwile, gdy razem z chłopakami walczyłem na boisku - te wspominam niezwykle ciepło.
- Wcześniej, grając w Jastrzębiu też sporo pan osiągnął, między innymi rywalizując z ZAKSĄ. Jest pan w stanie odpowiedzieć dlaczego potyczki tych dwóch drużyn zawsze wywołują tak wiele emocji i mają swoją specyficzną otoczkę?
- Rzeczywiście, ta rywalizacja jest specyficzna i każdy na nią czeka. Dlaczego? Może dlatego, że obydwa miasta są blisko siebie i w Kędzierzynie zawsze jest sporo kibiców z Jastrzębia, a w Jastrzębiu pojawia się bardzo duża grupa kibiców z Kędzierzyna. Być może fakt, że obydwie drużyny dość często mierzą się ze sobą w walce o stawkę - w play offach czy, jak było rok temu, w Pucharze Polski. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że niezależnie po której stronie boiska stoję, daję z siebie maksimum dla drużyny, w której aktualnie gram. Nigdy, grając w Jastrzębiu czy Kędzierzynie, nie odczułem żadnej zawiści ani niechęci wobec drugiej strony. Dla nas, siatkarzy zawsze jest to rywalizacja wyłącznie czysto sportowa.
- Jak zatem zagrać z ZAKSĄ, żeby zainkasować kolejne punkty?
- Przede wszystkim, należy skupić się na własnej grze. Zagrywka w spotkaniu ze Skrą wyglądała już nieźle, ale musimy ustabilizować inne elementy. Czasami mamy jeszcze problemy z przyjęciem, musimy także popracować nad blokiem. Jeśli ustabilizujemy te detale, uważam, że możemy spokojnie wygrać w Kędzierzynie.