Patryk Łaba: udało mi się wejść w duże buty i wyjść z tego obronną ręką
Patryk Łaba w piątkowym spotkaniu z Jastrzębskim Węglem pojawił się na boisku w trzecim secie, gdy zastąpił kontuzjowanego Uroša Kovačevicia. Z nim w składzie Aluron CMC Warta Zawiercie pokonał renomowanego rywala po tie-breaku.
Patryk, kontuzja Uroša zdarzyła się akurat w momencie, gdy wszedłeś na zagrywkę w drugiej partii, więc na boisku zameldował się Marcin Waliński. Miałeś chwilę pomiędzy setami, aby się dogrzać. To pomogło, czy mimo wszystko było to niespodziewane wejście?
Było o tyle niespodziewane, że myślałem, że to jest jakieś małe spięcie mięśniowe i Uroš wróci do grania. Dla mnie była to trochę niespodzianka, ale może to i dobrze, że nie miałem zbyt wiele czasu na myślenie. Od razu musiałem ruszyć do boju i skupić się na swoim zadaniu.
To taki mecz, na który czekałeś całą karierę, czy to jednak za duże słowa?
Nie no, to nie był jakiś supermecz w moim wykonaniu. Liczę na to, że taki, na który czekam całą karierę, jest przede mną. Wszedłem dzisiaj na boisko w spotkaniu o dużym ciężarze gatunkowym i to na dodatek za naszego lidera, który zdobywa najwięcej punktów. Najważniejsze, że mecz jest zwycięski, mamy dwa punkty. Wygraliśmy po tie-breaku, a szczególnie zadowoleni możemy być z czwartego seta, bo to on był decydujący i przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą stronę. Cieszę się, że udało się mnie i zespołowi wejść w takie duże buty i wyjść z tego starcia obronną ręką.
Wytrzymałeś nie tylko sportowo, ale i mentalnie, bo w ostatnich dwóch setach mocno iskrzyło pod siatką. A gdy po drugiej stronie stoi Jurek Gładyr, to pewnie niejeden by się wystraszył, a ty nic sobie z tego nie robiłeś.
Nie wystraszyłem się. Doszło jedynie do nieporozumienia, bo ja nie jestem gościem, który zaczepia innych pod siatką. Każdy kto mnie zna, wie o tym. A że to był mecz o dużą stawkę, to emocje buzowały. Trudno, żeby było inaczej, gdy na boisku jest 12 facetów. Ta dawka testosteronu jest za duża, aby to był przyjacielski mecz.
Kibice chyba też pomogli?
Oczywiście. Inaczej jest, gdy jesteś na boisku i słyszysz ich wsparcie, a inaczej, gdy jesteś w kwadracie. Fajnie to słychać, to bardzo niesie. Myślę, że oni też dołożyli cegiełkę do naszego zwycięstwa.