Paul Lotman: dokonaliśmy nie lada wyczynu
- Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tak pasjonującym wydarzeniu jakim był półfinał PlusLigi - mówi przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów Paul Lotman. Jego zespół pokonał Zaksę Kędzierzyn-Koźle 3-2, choć po dwóch spotkaniach przegrywał 0-2.
- Udało wam się odwrócić losy rywalizacji z ZAKSĄ mimo porażek u siebie w dwóch pierwszych spotkaniach i stanu 0-2 w trzecim meczu; satysfakcja z awansu do finału jest w takich okolicznościach szczególna?
- Jesteśmy wszyscy mocno podekscytowani i szczęśliwi. To rzeczywiście wyjątkowy moment i cieszę się, że mogłem brać udział w takim niesamowitym powrocie. Szczerze mówiąc, kiedy było już 0-2 w trzecim meczu nie sądziłem, że wszystko jeszcze może się odwrócić na naszą korzyść. To co się stało świadczy jednak jak najlepiej o naszej drużynie i jej potencjale. Tutaj każdy z zawodników dał z siebie wszystko i miał swój wkład w te zwycięstwa. W tych ostatnich spotkaniach Niki Penczew wyrósł na bohatera naszej drużyny, bo zagrał świetne mecze, ale również pozostali, który wchodzili na boisko w różnych momentach, pokazali, że mają spore możliwości i są ważnym ogniwem tego zespołu. Dokonaliśmy nie lada wyczynu i jesteśmy w finale!
- W tym piątym meczu, mimo wyraźnej porażki w drugim secie, graliście z dużą pewnością siebie i wiarą w zwycięstwo…
Decydującym momentem był trzeci set, w którym trwała bardzo zacięta walka, ale w końcówce udało nam się wyjść na kilkupunktowe prowadzenie i to nas uskrzydliło. Na początku czwartego seta powoli się rozkręcaliśmy, ale kiedy złapaliśmy już swój rytm, to poszliśmy za ciosem. Graliśmy w tym meczu twardo, z zaciętością, a kluczem do zwycięstwa była nasza dobra gra w bloku i obronie.
- Wiedzieliście o problemach zdrowotnych waszych przeciwników, którzy po meczu numer trzy stracili kontuzjowanego Piotra Gacka, a Michał Ruciak grał z urazem barku. Pomimo tego ZAKSA walczyła dzielnie i dokonując dobrych roszad w składzie robiła wszystko, żeby wam się przeciwstawić…
- Cóż, ktoś może powiedzieć, że mieliśmy trochę szczęścia i wykorzystaliśmy problemy zdrowotne rywali, ale przecież my też graliśmy w osłabieniu bez naszego podstawowego do tej pory i bardzo ważnego dla drużyny zawodnika. Takie sytuacje zdarzają się jednak w sporcie i nie można ich traktować jako usprawiedliwienie porażki. Jak widać, nam udało się poradzić z naszymi problemami i wyjść obronną ręką z bardzo ciężkiej sytuacji. Na tym etapie sezonu każda z drużyn chce być w jak najwyższej formie i mieć do dyspozycji wszystkich swoich zawodników. Niestety, oba zespoły grały w osłabieniu, ale kontuzje są częścią sportu i trzeba sobie z nimi radzić. My mieliśmy to szczęście, że zawodnicy, którzy przed tymi półfinałami częściej stali w kwadracie rezerwowych, tak jak to było w moim przypadku, kiedy trzeba było stanęli na wysokości zadania i zrobili swoje.
- W piątym meczu z ZAKSĄ imponował pan dużą skutecznością w ataku. Grał pan twardo, na dużych emocjach, to był właśnie ten najlepszy Paul Lotman, jakiego pamiętamy z play-offów w dwóch poprzednich sezonach?
- Gra w tym spotkaniu sprawiła mi przede wszystkim bardzo dużo radości. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tym widowisku i przyczynić się do awansu do finału. Zwycięstwo w tym decydującym meczu było jednak zasługą całej naszej drużyny, nie tylko mnie. Dobrze, że po takim laniu, jakie zebraliście w drugim secie, kiedy nie potrafiliśmy odpowiedzieć na bardzo skuteczną grę ZAKSY, nie straciliśmy wiary, tylko twardo walczyliśmy i wróciliśmy na właściwe tory. To jest bardzo ważne, żeby drużyna pokazała na boisku taką zaciętość i walkę do końca. Mamy jeszcze rezerwy w naszej grze i zdajemy sobie sprawę, że w meczach ze świetnie dysponowaną Skrą musimy zagrać jeszcze lepiej niż do tej pory. Zobaczymy, jak ta rywalizacja się potoczy. Osobiście jestem bardzo podekscytowany, że po raz trzeci z rzędu będę walczył w barwach Resovii o mistrzostwo Polski.