Paul Lotman: zrobimy wszystko, żeby zagrać w finale
W piątkowym meczu Asseco Resovii z Tytanem AZS Częstochowa wejście na boisko Paula Lotmana, pobudziło zespół do walki. W sobotę to z kolei Marko Bojic z powodzeniem zastąpił Amerykanina i odmienił losy pojedynku.
- To pokazuje atut naszego zespołu, jakim jest szeroki i wyrównany skład - mówi PAUL LOTMAN. - Na poszczególnych pozycjach mamy kilku dobrych zawodników, każdy może wejść na boisko i dużo pomóc. To ważne, bo w najbliższych tygodniach czeka nas sporo meczów rozgrywanych w krótkich odstępach czasu.
PlusLiga: - W sobotę gładko wygrany IV set zrekompensował nieco kibicom waszą słabszą grę w pierwszej części spotkania. Jak wytłumaczyć serię błędów, która przytrafiła się wam w drugiej partii?
Paul Lotman: - Przy stanie 13:7 zamiast wykorzystać szansę na zdobycie kolejnego punktu i powiększenie przewagi, zaczęliśmy popełniać głupie błędy i straciliśmy kontrolę. Nie wiem z czego to wynikało, czy ze zmęczenia, czy z głupich zagrań i błędów. Na szczęście mimo przegranej w tym secie potrafiliśmy powrócić do gry. Trener robił roszady w składzie i z czasem zaczęliśmy grać lepiej, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że mieliśmy też nieco szczęścia, bo gdybyśmy grali na takim słabym poziomie z mocniejszą drużyną niż Częstochowa, to pewnie byłoby nam ciężko odnieść zwycięstwo. Widać było po nas duże zmęczenie i brak świeżości w grze. W ostatnim czasie mocno trenowaliśmy, co powinno przynieść skutek w kolejnych meczach, ale akurat z Częstochową dał się nam we znaki chyba jakiś kryzys fizyczny, bo jeśli chodzi o podejście do tych spotkań, na pewno byliśmy zmotywowani i wiedzieliśmy, że to są już play-offy. Jeśli jednak trenuje się tak ciężko, jak my w ostatnim czasie, to nie jest łatwo w krótkim odstępie czasu zagrać spotkanie z dużą werwą i energią. Mam nadzieję, że przed meczem z Lublaną odpoczniemy trochę i w środę pokażemy się z lepszej strony.
- Wciąż widać jednak, że najsłabszą stroną zespołu jest przyjęcie zagrywki. Jeśli ten problem się pojawia, to niemal automatycznie przekłada się to na dużo słabszy atak i problemy z grą…
- To prawda, ale przyczyny naszych problemów są różne i zależą od okoliczności, które są w danym dniu. Co do mojej osoby, to na własnej skórze widzę, że kiedy jestem zmęczony i ledwo słaniam się na nogach, to dużo ciężej gra mi się wtedy w elemencie przyjęcia. Tak było właśnie w sobotnim meczu z Częstochową i stąd dużo błędów z mojej strony. Na szczęście Marko, który mnie zastąpił, był w sobotę lepiej dysponowany i grał na większej świeżości. Poradził sobie świetnie nie tylko w ataku, ale także w przyjęciu zagrywki.
- Jak wygląda wasza forma? Zaczęliście już play-offy, a w tym tygodniu czeka was niezwykle ważny dwumecz z Lublaną w półfinale pucharu CEV.
- Widać, że potrzebujemy nieco odpoczynku jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, bo kilku z naszych zawodników boryka się z dolegliwościami i odczuwa duże zmęczenie. Mentalnie na pewno będziemy bardzo zmotywowani. Mam nadzieję, że wystarczy nam energii i sił żeby zagrać dobrze, a przede wszystkim skutecznie.
- Wydaje się, że jesteście faworytem rywalizacji ze słoweńskim zespołem…
- Podchodzimy do tego spokojnie, krok po kroku. Teraz musimy skupić się na wygraniu pierwszego spotkania u siebie żeby ułatwić sobie nieco sytuację. Wiemy, że rewanż z Lublanie, przy tamtejszej publiczności, będzie dla nas niezwykle trudny. Najpierw jednak trzeba wygrać u siebie, a żeby wywalczyć zwycięstwo, musimy zagrać na odpowiednio dobrym poziomie. Powinniśmy wykorzystać fakt, że Lublana przyjedzie do nas bez swojego podstawowego atakującego, który jest kontuzjowany. Przede wszystkim jednak musimy się skupić na swojej grze, właściwie przygotować się do tego spotkania i zagrać na dobrym poziomie.
- Stoicie przed ogromną szansą awansu do finału pucharu europejskiego, co byłoby dużym wydarzeniem i sukcesem klubu.
- Zdajemy sobie sprawę z tego. Słyszałem, że w przeszłości nasz zespół przegrał już kilka ważnych półfinałów i chcemy to przełamać. Jesteśmy gotowi na walkę i zrobimy wszystko żeby znaleźć się w finale.
Powrót do listy