Paweł Abramow: koledzy zaimponowali mi pracowitością
Jeden z najgłośniejszych transferów nadchodzącego sezonu PlusLigi. Jak powiedział o nim trener Roberto Santilli, to typowy Rosjanin, choć nie do końca - świetnie mówi po angielsku i jest ponadprzeciętnie pracowity. Paweł Abramow - największa gwiazda Jastrzębskiego Węgla w sezonie 2009/20010.
- PlusLiga: Jest pan w Polsce już prawie dwa miesiące - jakie odczucia?
- Paweł Abramow: Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Bardzo podobają mi się Żory - miasto, w którym mieszkam. Jastrzębie Zdrój, choć to typowo górnicza miejscowość, też ma swoje uroki.
- Co urzekło pana - mieszkańca Moskwy w niewielkich Żorach?
- Bardzo lubię ciche miejsca. Moskwa jest pięknym miastem, ale żyje się tam ciężko - jest bardzo zatłoczona, hałaśliwa i zakorkowana. Poruszanie się samochodem po stolicy jest praktycznie niemożliwe. Choć tam mieszka moja rodzina i większość przyjaciół, za którymi bardzo tęsknię, z przyjemnością pomieszkam sobie w maleńkich i spokojnych Żorach.
- Miał pan okazję zwiedzić jakieś inne miejsca w okolicy?
- Poza miejscowościami, w których mieliśmy mecze i zgrupowanie, zwiedziłem Katowice i Wisłę. W Wiśle byliśmy w hotelowym kompleksie wodnym, z basenami, jacuzzi, sauną. To świetne miejsce na relaks w wolnym czasie, na pewno razem z moją żoną i córką będziemy tam częstymi gośćmi.
- Nowe miejsce, to przede wszystkim nowa drużyna. Co można o niej powiedzieć?
- Jedyne co mogę powiedzieć, to że mamy w Jastrzębiu naprawdę dobrą drużynę, w której wspaniale się czuję. Po pierwsze, wszyscy są świetnymi kolegami, a to niezwykle ważne. Po drugie, zebrała się tutaj grupa niesamowicie rzetelna i pracowita. Gdyby obejrzała pani nasz trening, byłaby pani zaskoczona - wszyscy starają się nie na 100 procent swoich możliwości, ale na 120. Bardzo to cenię i bardzo podoba mi się takie podejście do pracy. Jestem przekonany, że zaowocuje ono dobrymi wynikami w sezonie ligowym.
- Nie mogę nie zapytać o halę. Kilka lat temu, gdy przyjechał pan po raz pierwszy do Jastrzębia, powiedział pan że obiekt w Szerokiej jest do kitu.
- Rzeczywiście tak powiedziałem i była to całkowita prawda. Hala w Szerokiej nie jest przyjazna dla przyjezdnych, zwłaszcza jeśli gra się tutaj po raz pierwszy. Pamiętam, że wtedy na ścianach były bardzo jaskrawe kolory reklam, wydawała się bardzo specyficzna. Teraz kolory się zmieniły, są bardziej przyjazne. Jasne, że wciąż nie ma zbyt wiele miejsca na grę defensywną i wykonanie zagrywki. Teraz jednak trenuję tutaj na co dzień i szybko przywykłem do warunków. Hala wciąż jest niewygodna dla rywali, ale ja obecnie jestem tutaj gospodarzem.
- Zmienił pan w Jastrzębiu Francuza Samikę, który był liderem i najskuteczniejszym graczem zespołu. W tym sezonie podobne oczekiwania będą towarzyszyć pana postawie.
- Lider i zawodnik, który zdobywa najwięcej punktów, to w moim przekonaniu niekoniecznie musi być ta sama osoba. Mamy w drużynie atakującego – Igora Yudina i on ma wszelkie predyspozycje, żeby zdobywać najwięcej punktów. Swoją rolę w drużynie rozumiem inaczej. Myślę, że to ja powinienem brać na siebie odpowiedzialność za kończenie akcji w kluczowych momentach, a swoim doświadczeniem wspierać zespół sportowo i mentalnie. Taka rola mi odpowiada i jestem na nią w pełni przygotowany. Mogę oczywiście wziąć ciężar zdobywania punktów na siebie - czemu nie? Ale jeśli ktoś inny będzie w tym lepszy, to ja mam sporo innych rzeczy do zrobienia na boisku.
- Poprzedni sezon, w Iskrze Odincowo nie był dla pana najszczęśliwszy - kontuzja, kłopoty z formą. Jak jest obecnie z pana zdrowiem? Wszystko w porządku?
- W moim odczuciu poprzedni sezon był dla mnie bardzo udany. Jeśli ktoś śledził całe rozgrywki Superligi, a nie tylko wyrywkowe mecze, na pewno to potwierdzi. Jedyne, czego żałuję, to że złapałem kontuzję przed drugim pojedynkiem finałowym i nie mogłem wspomóc kolegów w walce o złoto. Mogę zapewnić, że jestem obecnie w dobrej dyspozycji, w lepszej nawet niż w poprzednich rozgrywkach. Tym bardziej, że w tym roku nie grałem w reprezentacji i miałem sporo czasu na spokojne przygotowanie formy.
- Cały czas pan szlifował formę, czy były jakieś wakacje?
- Zafundowałem sobie krótki wypoczynek w maju i pod koniec lipca - w sumie jakieś sześć tygodni. Resztę czasu spędziłem na intensywnych treningach. Pracowałem bardzo dużo i bardzo ciężko - po to, by tutaj w Jastrzębiu prezentować wysoki poziom.
- Za kilkanaście dni ruszają rozgrywki Plusligi. Czego pan oczekuje po swoim pierwszym sezonie w Polsce?
- Tego, że moja drużyna będzie grała dobrze, a nasi fani będą mieli mnóstwo powodów do radości. Mówiąc drużyna, mam na myśli cały zespół, ze mną na czele.