Paweł Papke kończy karierę
Paweł Papke - ikona polskiej siatkówki, kończy bogatą w sukcesy sportową karierę. Przez 14 lat gry w najwyższej klasie rozgrywkowej “Papkin” zdobył w barwach Mostostalu Kędzierzyn-Koźle, PZU AZS Olsztyn i Asseco Resovii 13 medali mistrzostw Polski (5 złotych, 5 srebrnych i 3 brązowe). - Postanowiłem zakończyć karierę - mówi Paweł Papke. - Już w trakcie ostatniego sezonu nosiłem się z takimi myślami, a gdzieś w połowie rozgrywek byłem już pewny swojej decyzji.
PlusLiga: - 30 czerwca Profesjonalna Liga Piłki Siatkowej S.A. będzie obchodzić jubileusz dziesięciolecia powstania. Przez te dziesięć sezonów zdobyłeś dziewięć medali, co jest absolutnym rekordem ligi…
Paweł Papke: - Po prostu miałem przyjemność akurat grać w zespołach, które z powodzeniem walczyły o medale. Tak to się jakoś złożyło, że znalazłem się obok kolegów, z którymi mogliśmy coś osiągnąć.
- Od pierwszego sezonu 2000/2001 Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A. w rozgrywkach sporo się chyba zmieniło?
- Duży wpływ na ten rozwój miała telewizja. Najpierw bodaj publiczna pokazywała ligowe mecze, a później Polsat. Z sezonu na sezon było jej coraz więcej. Odkąd grałem w ekstraklasie, czyli od 1997 roku ,widać było postęp. Coraz większe zainteresowanie było ze strony mediów. Jak grzyby po deszczu powstały portale internetowe, których do dziś jest mnóstwo. Późniejsze sukcesy reprezentacji spowodowały, że nastąpił prawdziwy “boom“. Kiedyś o ligowej siatkówce można było przeczytać w gazetach sportowych artykuły obszernością przypominającą obecne o hokeju na trawie. Takie jednak było kiedyś zainteresowanie, ale ten “boom” spowodował, że wszystko poszło mocno do przodu. Nie do końca jest jednak tak kolorowo i profesjonalnie, bo np. choćby hale w Radomiu, czy w Jastrzębiu Szerokiej, znacznie odbiegają poziomem od innych. Nie wszyscy chcą dostrzec to, że nie wszędzie jest tak ładnie, jak się to powszechnie opisuje. Postęp jest jednak widoczny.
- Poziom sportowy rozgrywek ligowych też z sezonu na sezon idzie w górę?
- Na pewno dobrze jest w czołowych klubach naszej ligi, ale finansowo i sportowo wciąż nam jednak brakuje do Rosji, czy Włoch. Nie należy zapominać też o lidze greckiej, czy francuskiej. Myślę, że ta nasza liga jest tam gdzieś w tej czwórce w Europie. Jest sporo obcokrajowców, może czasami nawet za dużo, a poziom w 4-5 klubach jest naprawdę dobry. Zresztą kluby stają się coraz bardziej profesjonalne.
- Z roku na rok obcokrajowcy, którzy trafiają do Polski nie są już z tzw. “łapanki”?
- Coraz mniej jest średniaków z zagranicy w porównaniu z tym, co kiedyś miało miejsce, ale wciąż zdarzają się dziwni zawodnicy, jak choćby ten Brazylijczyk, który był ostatnio w Wieluniu. Nie zawsze też w naszej lidze znane zagraniczne nazwiska do końca się sprawdziły.
- Przez te minione lata co najbardziej utkwiło ci w pamięci z ligowych rozgrywek?
- Progres hal sportowych, które zmieniają się na korzyść. Kiedyś grało się w małych obiektach. Walcząc z Mostostalem o mistrzostwo Polski nasze mecze maksymalnie mogło w Kędzierzynie obejrzeć tysiąc osób. Teraz takich obiektów praktycznie już nie ma. Znikają, a zastępują je piękne, nowoczesne i z dużymi widowniami. Świetna sprawa jest grać mecze w takich przestronnych halach.
- Jest coś czego żałujesz, że nie udało się zrealizować…
- Kiedyś były takie czasy, że nie miałem odwagi powiedzieć, że nie będę grał w kadrze mimo, że miałem spore problemy zdrowotne, a później odbijało się to na grze w lidze. Teraz jest inaczej, bardziej normalnie i nikt się na nikogo nie obraża. Jest tak jak powinno być. Są konsultacje z lekarzem. Kiedyś brało się zastrzyk i grało, a tylko operacja zwalniała. Nie było tak rozwiniętej opieki medycznej, jak obecnie. Na pewno trochę żałuję, że nie udało mi się nic osiągnąć z dorosłą reprezentacją. Nie załapałem się do kadry na to młode pokolenie Winiara, czy Mariusza Wlazłego. Miałem też marzenie zagrać na Igrzyskach Olimpijskich, ale problemy ze zdrowiem pokrzyżowały mi plany.
- W rozgrywkach ligowych, czy pucharowych jednak tych sukcesów uzbierało się sporo. Chyba gdzieś te wszystkie medale są wyeksponowane w mieszkaniu Pawła Papke?
- Leżą sobie w wazoniku, a z tymi medalami jest tak, że zawsze najdłużej pamięta się o tym ostatnim zdobytym. To trwa jakieś 2-3 dni, a później wędruje on do innych. Jakoś ich nie eksponuję tak jak to robią inni zawodnicy, wieszając na ścianach medale, czy koszulki. Może kiedyś…
- Czy ta decyzja o zakończeniu kariery nie jest czasem zbyt pochopna? Przecież z twojego rocznika (1977 r.) wywodzą się Piotr Gruszka, Paweł Zagumny, Sebastian Świderski czy Dawid Murek - zawodnicy, którzy wciąż są jeszcze na topie…
- Od dłuższego czasu nosiłem się z takimi myślami, a po ostatnim sezonie już jestem pewny tej decyzji. Mam kilka pomysłów na to, co robić dalej, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na razie jestem w trakcie przeprowadzki z Rzeszowa do Olsztyna.