Paweł Rusek: z Olsztynem o życie
Siatkarze wicemistrza Polski źle rozpoczęli sezon. W PlusLidze przegrali pięć spotkań (na osiem) i zajmują odległe, szóstce miejsce w tabeli. W Lidze Mistrzów, na własnym boisku ulegli słabszemu, niż przed rokiem ACH Volley Bled 1:3. W najbliższy piątek podejmą Indykpol UWM Olsztyn, który cieniuje jeszcze bardziej. Stawka pojedynku - dla obydwu ekip - będzie ogromna.
W minioną środę JW rozpoczął zmagania w Lidze Mistrzów. W gr. C gra razem z ubiegłorocznym uczestnikiem Final Four, słoweńskim Bledem, borykającym się z kryzysem finansowym Olympiacosem Pireus oraz Budvanską Rivijerą Budva. Słoweńcy przemeblowali nieco skład, a przede wszystkim zmienili trenera. Charyzmatycznego Glenna Hoaga zastąpił Igor Kolakovic, selekcjoner reprezentacji Serbii. Zmianę widać gołym okiem - zespół zatracili gdzieś swoje szaleństwo i, przynajmniej na razie, nie prezentują poziomu z poprzednich rozgrywek. To, co zagrali w Jastrzębiu wystarczyło jednak by pokonać wyraźnie rozregulowanych gospodarzy.
- Grają taką serbską siatkówkę. Trochę przypominają mi naszą drużynę sprzed roku, kiedy spokój, opanowanie i zimne głowy w końcówkach były naszym atrybutem - ocenia libero górniczej drużyny, Paweł Rusek. - Można powiedzieć, że rywale z Bledu tym właśnie wypunktowali nas w środę. Wydawało się, że ich mamy, że gramy już dobrze, a tymczasem to oni wygrywali końcówki.
- W zeszłym roku naszą silną bronią była współpraca blok - obrona, na tym bazowaliśmy. Mimo sporych czasem problemów, zawsze jakoś wychodziliśmy z opresji. W tym roku super gramy a ataku, mamy wysoki procent skuteczności, ale tracimy te decydujące punkty. Nasza gra jest nerwowa, szarpana - wylicza mankamenty jastrzębian Rusek żałując, że po raz kolejny, choć przeciwnik był w zasięgu, jego drużyna nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
– Do stanu po 16 prowadzimy w każdym meczu i potem nagle pękamy. Mecz z Bledem, oraz wcześniejsze, z Delectą i Tytanem były do wgrania, Gdyby nie te błędy...Tracimy punkty nie wiadomo jak, trochę jak w żeńskiej siatkówce - złości się śląski libero. - Nie wiemy co się dzieje, Cały czas zastanawiamy się nad tym.
To właśnie błędy własne są największą zmorą podopiecznych Igora Prielożnego. Nawet w jednym z lepszych meczów tego sezonu, z kędzierzyńską ZAKSĄ popełnili ich całe mnóstwo (25). Na szczęście dla nich, ZAKSA zrobiła jeszcze więcej. Być może też - w porównaniu z poprzednim sezonem brakuje spokoju i doświadczenia Pawła Abramowa, który w trudnych chwilach był prawdziwą ostoją oraz temperamentu i agresywności Roberto Santilliego, który gdy siatkarze gubili koncentrację i dobry rytm, potrafił nimi skutecznie wstrząsnąć. W nowej drużynie, przynajmniej na razie, takich osób nie ma.
Niebagatelną, negatywną rolę odgrywa również galopujący kalendarz gier. W środę Jastrzębie grało mecz w Lidze Mistrzów, w piątek zmierzy się w ligowym pojedynku z Olsztynem.
- Muszę powtórzyć to, co mówią wszyscy - liga jest w tym roku lekko zwariowana. Powoli zaczynamy zachowywać się jak roboty - wstajemy, najpierw jeden trening, potem kolejny i jedziemy na mecz. Gramy co trzy dni i czas leci bardzo szybko - zauważa jastrzębski zawodnik.
Brakuje go na odpoczynek, regenerację organizmu i poprawę tego, co szwankuje. Nie ma też chwili dla siebie, żeby wyciszyć się w samotności, odreagować napięcie. - I tak nie mamy wyjścia, więc nawet o tym nie myślimy. Jest jak jest - rzuca Rusek. - To jest nasza pasja i praca, bardzo to szanujemy. Na dziś nie idzie najlepiej, ale jestem dobrej myśli. Najgorzej byłoby, gdybyśmy się poddali - ale do tego bardzo nam daleko. Będziemy walczyć.
Przełomowy może okazać się pojedynek 8. kolejki PlusLigi, z desperacko szukającym formy i punktów Indykpolem Olsztyn. Rok temu, w zbliżonym czasie i podobnym okolicznościach Akademicy postawili poprzeczkę bardzo wysoko. Zagrali jedno z lepszych spotkań i ulegli dopiero w tie breaku. Wtedy jednak obydwie drużyny choć grały słabo, nie miały jeszcze noża na gardle. Dziś AZS zamyka tabelę, a JW toczy bój o miejsce w szóstce.
- W piątek gramy mecz o życie, tak samo zresztą jak Olsztyn. Musimy dać z siebie wszystko i wygrać. Innego scenariusza sobie nie wyobrażam, bo każda kolejna porażka może powodować utratę pewności siebie. Sztuką jest przełamać się i wygrywać kiedy ma się kryzys. W poprzednim sezonie ta sztuka nam się udała, tym razem również tak musi być - wierzy Paweł Rusek.