Paweł Stysiał: cieszę się, że dwa lata temu trafiłem do MKS-u Będzin
- Rzadko w dzisiejszych czasach spotyka się osobę z takim poczuciem humoru, która cały czas żartuje, chodzi uśmiechnięta i tym entuzjazmem zaraża innych. Trener Stelio De Rocco wprowadził niesamowity klimat, dzięki któremu każdy z nas przychodził z ogromną chęcią na trening. Na pewno przez dwa sezony wiele mnie nauczył i cieszę się, że w tak młodym wieku trafiłem na jego warsztat - mówi w rozmowie z naszym portalem Paweł Stysiał, libero MKS-u Będzin.
PLUSLIGA.PL: Pamięta pan swój pierwszy trening siatkówki?
PAWEŁ STYSIAŁ: Już jako małe dziecko byłem zawsze na hali. Tata i dziadek byli zawodnikami LZS Gniewko Gniewkowo. Tata potem był trenerem i prezesem. W naszym domu od zawsze obecna była siatkówka, którą dziadek zaszczepił w tacie, a potem przeszło na mnie. Pierwsze treningi odbywałem rzecz jasna z tatą na działce. Odbijałem piłkę przez siatkę do badmintona lub na plaży, próbując wejść na boisko, lecz zawsze grali na nim starsi. Jednak po latach mam jeszcze okazję pograć na plaży z zawodnikami, którzy pamiętają mnie jako małego chłopca, który odbijał piłkę z tatą obok boiska.
Wielokrotnie wspominał pan, że tata zaszczepił w panu miłość do siatkówki. Nigdy wcześniej nie pojawiła się myśl, żeby wybrać inną dyscyplinę sportu?
PAWEŁ STYSIAŁ: Tak jak powiedziałem wcześniej, siatkówka od zawsze była w moim domu. W szkole podstawowej próbowałem różnych sportów, jednak byłem „katowany” siatkówką, ale w pozytywnym tego słwoa znaczeniu.
Nigdy nie pomyślał pan, że może siatkówka nie jest dla pana?
PAWEŁ STYSIAŁ: Nigdy, nawet przez chwilę. W młodym wieku odnosiłem sukcesy na plaży, czy też na turniejach Kinder+Sport. Każdy sukces napędzał mnie do jeszcze większej pracy, a z racji tego że tata na punkcie siatkówki miał obsesję, to nie długo trzeba było czekać, abym też się tym zaraził.
Przez kilka lat trenował pan wspomnianą plażówkę. Co było pierwsze, siatkówka halowa czy plażowa?
PAWEŁ STYSIAŁ: Na pewno była to siatkówka plażowa, która pomagała mi w koordynacji i szybszym chodzeniu na nogach. Być może wyda się to dziwne, ale kolejnym sportem, który pomógł mi w tym był badminton. Przez trzy lata, jako dziecko, grałem w amatorskiej lidze badmintona, co pomogło mi w poprawieniu ogólnej sprawności ruchowej i szybkości nóg. Nie mam tutaj na myśli odbijania lotki stojąc parę metrów od siebie, ale granie zgodne z zasadami przez siatkę.
Dlaczego zatem ostatecznie zdecydował się pan na siatkówkę halową?
PAWEŁ STYSIAŁ: Po pierwszej klasie gimnazjum, po powrocie z mistrzostw Polski młodzików prowadzone były rozmowy dotyczące mojego ewentualnego przejścia do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Łodzi. Niestety problemem był mój wzrost. Wiedziałem, że jak na swój wiek dobrze prezentowałem sie na plaży, lecz trzeba było myśleć o przyszłości. Po rozmowach z trenerami z Chemika Bydgoszcz postanowiliśmy, że zostanę przy hali i będę kontynuował grę na pozycji libero, bo trenerzy widzieli moją przyszłość właśnie na tej pozycji.
Pamięta pan swój pierwszy medal?
PAWEŁ STYSIAŁ: Pierwszy medal zdobyłem w rozgrywkach Kinder+Sport, w czwartej klasie szkoły podstawowej. Był to srebrny medal, który na pewno był dla mnie dobrą motywacją do dalszej pracy.
Mając szesnaście lat dostał pan szansę trenowania z pierwszym zespołem Łuczniczki Bydgoszcz. Jak wspomina pan ten czas?
PAWEŁ STYSIAŁ: Na pewno było to spełnienie marzeń. Zostałem obdarzony przez trenera Mariana Kardasa ogromnym zaufaniem. Nie często w wieku szesnastu lat wprowadzanym się jest do dorosłej siatkówki. Był to ogromy stres, ale także niesamowita porcja doświadczeń. Podpatrywanie swoich idoli w codziennej pracy na treningach. Był to czas kiedy niestety było mi trudno połączyć siatkówkę z nauką. Do tego jednak czasami na treningach dochodził stres, z którym nie zawsze można było sobie łatwo poradzić. Trenowałem z pierwszym zespołem, rozgrywałem pełne mecze w Młodej Lidze, co w tamtym momencie było bardzo dobrym pomysłem i w dużym stopniu wpłynęło na mój rozwój. Dochodziły także rozgrywki w kadetach i juniorach, gdzie zdobyliśmy sporo medali. Cieszę się bardzo, że na swojej drodze trafiłem na warsztaty trenerów Krzysztofa Kowalczyka i Tomasza Zaczka, którzy ciężką pracą na treningach wychowywali nas na „wojowników”, a poza boiskiem na ludzi pełnych pokory.
Po kilku latach pobytu w Bydgoszczy zdecydował się pan na grę w MKS-e Będzin. Dlaczego akurat ten klub?
PAWEŁ STYSIAŁ: W ostatnim roku juniora nie zyskałem uznania w oczach trenera Piotra Makowskiego, który był wówczas trenerem Łuczniczki Bydgoszcz. Mogłem pozostać w klubie w Bydgoszczy i kontynuować pracę na treningach w zespole juniorskim. W listopadzie 2015 roku pojawiła się szansa testów w Będzinie. Po długich rozmowach z trenerami oraz zarządem Łuczniczki dostałem zgodę na wyjazd na testy pod warunkiem, że będę reprezentował BKS Chemik Bydgoszcz w rozgrywkach juniorskich, czego sam bardzo chciałem. Po tygodniu testów w Będzinie pod okiem trenera Tomasza Wasilkowskiego dostałem się i miałem dzień na to, aby zmienić miejsce pobytu na Dąbrowskie Zagłębie.
Po pierwszym sezonie był pan zadowolony, że zdecydował się związać z będzińskim klubem?
PAWEŁ STYSIAŁ: Będąc w Bydgoszczy w pierwszym zespole nie dostawałem szans na pojawienie sie na parkiecie. Po przejściu do MKS Będzin razem z Bartkiem Kaczmarkiem graliśmy na dwóch libero. Ja odpowiadałem za obronę. Dostawałem wiele cennych wskazówek od trenerów Tomasza Wasilkowskiego, później Stelio De Rocco. W sztabie również był Emil Siewiorek były libero, który przywiązywał dużą uwagę do gry zawodników na mojej pozycji.
Po zakończonym sezonie podjął pan decyzję o pozostaniu w Będzinie, choć w drużynie pojawił się drugi libero - Michał Potera.
PAWEŁ STYSIAŁ: Gdy podpisywałem kontrakt nie wiedziałem, że Michał Potera będzie drugim libero. Po kilku miesiącach okazało się, że będę z nim rywalizował. Z jednej strony wiedziałem, że ciężko będzie rywalizować z tak doświadczonym zawodnikiem, ale z drugiej miałem w końcu szanse uczyć się od starszego kolegi wszystkiego, co najlepsze i słuchać jego wskazówek.
Jak ocenia pan sezon 2016/17? Jest pan zadowolony z postępu jak wykonał?
PAWEŁ STYSIAŁ: Dla mnie nie był to łatwy sezon. Jestem pewny, że w przeciągu dwóch sezonów zrobiłem postęp, co było dla mnie najważniejsze przechodząc do Będzina. Jestem osobą, która naprawdę ma ambicje i chcę grać. Miałem nadzieję, że dostanę chociaż parę szans na pokazanie się lub na grę w Młodej Lidze, lecz nie było to możliwe ze względu na terminy. Nie miałem okazji w pełni pokazać swoich możliwości, lecz pomimo tego wiem, że przez ten rok zrobiłem kolejny krok do przodu. Nigdy nie zwątpiłem i cały czas trenowałem na sto procent, aby pomóc swojemu zespołowi. Oprócz aspektów czysto siatkarskich, rozwinąłem się także fizycznie, za co mogę podziękować Agnieszce Bronisz, która zaopiekowała się mną na siłowni pomimo, że nigdy wcześniej nie robiłem ćwiczeń siłowych.
Zawodnicy MKS-u zgodnie podkreślali, że Stelio De Rocco jest świetnym trenerem. Jak pan ocenia waszą współpracę?
PAWEŁ STYSIAŁ: Jest to osoba, którą na pewno na długo zapamiętam. Rzadko w dzisiejszych czasach spotyka się osobę z takim poczuciem humoru, która cały czas żartuje, chodzi uśmiechnięta i tym entuzjazmem zaraża innych. Trener wprowadził niesamowity klimat, dzięki któremu każdy z nas przychodził z ogromną chęcią na trening. Na pewno przez dwa sezony wiele mnie nauczył i cieszę się, że w tak młodym wieku trafiłem na jego warsztat.
MKS Będzin zakończył tegoroczne rozgrywki na jedenastym miejscu. To dobre miejsce z perspektywy całego sezonu?
PAWEŁ STYSIAŁ: Stworzyliśmy niesamowity kolektyw złożony z charakternych graczy, z sercem do siatkówki. Jestem dumny, że mogłem być częścią tego zespołu. Na pewno mieliśmy apetyty na dziewiąte miejsce, lecz przegrane mecze jak np. dwa z Łuczniczką Bydgoszczą w tym nam przeszkodziły. Jednak jestem pewny, że nikt po tym sezonie nie będzie już mówił, że drużyna z Będzin nie zasługuje na PlusLigę. Jest to klub, który ma przed sobą naprawdę dużą przyszłość. Myślę, że z roku na rok będzie coraz lepiej. Już niebawem powstanie nowa hala w Będzinie, co na pewno ułatwi pracę na treningach w jednym miejscu. Chciałbym podziękować kibicom, którzy tworzą niesamowity klimat do siatkówki w Zagłębiu i wspierali nas jeżdżąc na mecze po całej Polsce. Cieszę się z podjętej wcześniej decyzji, czyli przejściu do MKS Będzin, która okazała się być trafną.
Jakie ma pan plany na tegorczne wakacje? Połączysz je z grą w siatkówkę plażową?
PAWEŁ STYSIAŁ: W tym roku chce przede wszystkim odpocząć. W poprzednie wakacje dość dużo grałem w siatkówkę plażową. Na pewno odwiedzę pobliskie turnieje, ale zagram w nich raczej dla przyjemości. Chcę również wyjechać na wakacje, aby w końcu wypocząć.