Paweł Zagumny: wiele wskazuje na to, że zakończę karierę w Warszawie
Przed sezonem 2015/2016 Paweł Zagumny zdecydował, że zagra w barwach AZS-u Politechniki Warszawskiej. Zespół po środowej przegranej z Łuczniczką Bydgoszcz zajmuje dziewiątą lokatę w lidze. – Wiele wskazuje na to, że zakończę tu karierę, lecz nic nie jest przesądzone – przyznał wielokrotny rozgrywający reprezentacji Polski.
PLUSLIGA.PL: Co zadecydowało o tym, że po tym meczu zespół AZS-u wyjeżdża z Bydgoszczy bez zdobyczy punktowej?
PAWEŁ ZAGUMNY: Odpowiedź jest bardzo prosta, zespół z Bydgoszczy był od nas lepszy.
W czwartym secie wydawało się, że zmierzacie pewnie po wygraną, jednak na zagrywkę wszedł Nikodem Wolański i zespół z Bydgoszczy odrobił straty, a później wyszedł na prowadzenie. Czy był to przełomowy moment spotkania?
PAWEŁ ZAGUMNY: To prawda, był to dla nas dość trudny moment na boisku. W czwartym secie prowadziliśmy wysoko i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że uda nam się wygrać tę partię. Liczyliśmy, że ten wygrany set zapewni nam chociaż jeden punkt w tym spotkaniu, jednak pojawiła się chwila dekoncentracji, popełniliśmy kilka niewymuszonych błędów własnych i roztrwoniliśmy całą naszą przewagę.
AZS Politechnika Warszawska to trzeci klub w którym spotyka się pan z Guillame Samicą, domyślam się, że to nie przypadek…
PAWEŁ ZAGUMNY: Faktycznie przed tym sezonem kontaktowaliśmy się w tej sprawie, rozmawialiśmy kilka razy przez telefon, a później obaj dogadaliśmy się z klubem w sprawie kontraktu. Myślę, że na razie nasza współpraca na boisku wygląda dobrze.
W 2011 roku udzielił pan wywiadu mojemu serdecznemu koledze Mikołajowi Lipowskiemu, przyznając się, że chciałby pan zakończyć karierę w Warszawie. Czy traktuje pan występy w stołecznym klubie jako zwieńczenie swojej bardzo ciekawej kariery klubowej?
PAWEŁ ZAGUMNY: Wszystko wskazuje na to, że dogram moją klubową karierę właśnie w szeregach AZS-u Politechniki Warszawskiej, aczkolwiek nic nie jest przesądzone w tej chwili, różnie to bywa w siatkówce i właściwie wszystko się może zdarzyć.
Niedawno napisał pan książkę, w której wspomina pan o tym, że rozgrywający muszą na boisku być stanowczy i mieć silny charakter. Można tę teorię potwierdzić takimi przykładami jak Valerio Vermiglio, Lloy Ball, Nikola Grbić czy Vadim Khamuttskikh. Dziś jednak rozgrywający wydają się nieco łagodniejsi, weźmy chociażby Benjamina Toniuttiego czy Lucciano de Cecco. Czy wraz ze zmianą pokolenia zmieniło się także mentalne nastawienie rozgrywających?
PAWEŁ ZAGUMNY: To raczej za daleko idący wniosek. Każdy rozgrywający jest na tyle inteligentnym zawodnikiem, że wie najlepiej jakich zachowań oczekuje od niego drużyna, stara się stopniować emocje – jeśli potrzeba spokoju, to musi stonować drużynę, jeśli potrzeba więcej agresji, stara się ją wzbudzić. Dobry rozgrywający powinien być elastyczny i dostosowywać się do drużyny w której aktualnie występuje, do jej charakteru i potencjału. Myślę, że próba wrzucenia wszystkich zawodników „do jednego wora” jest niewłaściwa, każdy zawodnik jest po prostu inny.
W swojej książce często wspominał pan także o nadrabianiu braków w tężyźnie fizycznej sprytem. Mówiąc o liczbach – ile pan wyciska na klatkę, kiedy ma pan dobry dzień?
PAWEŁ ZAGUMNY: (śmiech) 80 kilogramów.