Paweł Zatorski: każdy rywal jest do przejścia
Wczorajszy wieczór jeszcze długo będzie komentowany pod Jasną Górą. Młody zespół Radosława Panasa wyeliminował z Ligi Mistrzów srebrnego medalistę ubiegłego sezonu, Coprę Piacenza. Niemały udział w sukcesie zespołu miał libero drużyny, Paweł Zatorski, który zakończył spotkanie z 81% skutecznością w przyjęciu.
PlusLiga: Jak bardzo słowa trenera Piacenzy wpłynęły na waszą postawę w rewanżu?
Paweł Zatorski: Słowa trenera Lorenzettiego nie miały moim zdaniem większego wpływu na przebieg tego meczu. Nasz szkoleniowiec natychmiast, gdy tylko pojawiła się ta wypowiedź, uczulał nas na zachowanie spokoju i brak reakcji na jakiekolwiek prowokacje, czy to przed, czy też w trakcie samego meczu. Po wczorajszym meczu z uśmiechem na twarzy i głębokim spojrzeniem w oczy włoskiemu trenerowi mogliśmy żegnać się i opuszczać naszą magiczną Halę Polonia.
- Czy wiesz, że zanotowałeś wczoraj aż 81% w przyjęciu?
- Tak, często od razu po meczach zerkamy w dokładne statystyki i tak też było wczoraj. Podczas skupienia i stresu, jakie towarzyszą nam w trakcie spotkań nie pamięta się wszystkich swoich akcji, a ta 'kartka papieru' ułatwia zadanie oceny samego siebie po spotkaniu. Ja wiem, że mogłem zagrać jeszcze lepiej i do tego będę dążył w każdym kolejnym spotkaniu mojego zespołu.
- Skąd bierzesz w sobie takie opanowanie i spokój podczas tych arcyważnych spotkań?
- Moje opanowanie bierze się z książek kryminalnych, które często czytam przed ważnymi spotkaniami (śmiech). Zapoznaję się z tajnikami zachowania spokoju nawet w najtrudniejszych chwilach i staram się to przenieść na parkiet. Mówiąc poważnie to tak jak każdy inny zawodnik przeżywam wszystkie te akcje i często się też stresuję, gdy coś nie wyjdzie. Może po prostu czasami nie okazuję zbędnych emocji.
- Jak uczciliście ten sukces? Była wspólna kolacja z zespołem?
- Tak naprawdę to nie było czasu na świętowanie awansu, ponieważ w sobotę czeka nas już kolejny mecz, dzisiaj normalnie trenujemy, by dobrze się do niego przygotować.
- To była polska środa, wy, Skra, Jastrzębie odprawiliście wielkich rywali z kwitkiem...
- Tak, dla wszystkich siatkarskich kibiców to był magiczny wieczór. Całą radość przyćmiła jednak informacja o śmierci Kamili Skolimowskiej. Dziwnie się czułem z tą moją ogromną radością po meczu, gdy dowiedziałem się, ze Kamila nie żyje.
- Przed wami kolejny włoski rywal, Trento. Ale już chyba nie ma dla was rywali nie do przejścia?
- Prawda jest taka, że każdy rywal jest do przejścia, co udowodniliśmy już w tej edycji Ligi Mistrzów. Spisywani na porażkę jednak podołaliśmy zadaniu i awansowaliśmy. Z Trento będzie dużo trudniej wywalczyć awans, lecz na pewno bez walki się nie poddamy.
- Mieliście nie wyjść z grupy a tymczasem walczycie o final four Ligi Mistrzów. Utarliście nosa wielu ekspertom...
-Ja przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim osobom, które zawsze w nas wierzą. Mamy wspaniałych kibiców, dla których grać jest ogromną przyjemnością i wyróżnieniem. A tym wszystkim 'niedowiarkom' też dziękuję, bo może jakoś mobilizują nas do jeszcze cięższej pracy...