Paweł Zatorski: z respektem, ale bez strachu
Był najmłodszym uczestnikiem sobotniego meczu gwiazd PlusLigi. Na co dzień pozostający w cieniu kolegów spod Jasnej Góry, swoją pracą i zaangażowaniem na treningach, ma szanse w niedalekiej przyszłości poważnie zagrozić dwóm etatowym libero polskiej reprezentacji. Już teraz mówi się o nim jako odkryciu tego sezonu PlusLigi, a trzecie miejsce w głosowaniu kibiców, jest tylko tego dowodem.
PlusLiga: Mecz gwiazd PlusLigi był chyba dla ciebie dużym przeżyciem?
Paweł Zatorski: Na pewno tak. Myślę, że każdy chłopak w moim wieku, gdyby tylko miał szanse wziąć udział w takim przedsięwzięciu, przyjąłby tę propozycję z otwartymi rękami i uśmiechem na twarzy. Móc zagrać z takimi zawodnikami i przed taką publicznością to niesamowita sprawa i na pewno będę ten dzień długo wspominał.
- Dlaczego polskim zawodnikom nie udało się pokonać rywali z zagranicy?
- Myślę, że mogła o tym zadecydować forma dnia oraz chęć udowodnienia przez zawodników zagranicznych tego, że są warci gry w naszej lidze, a co więcej, mogą w pewien sposób stanowić o sile swoich zespołów.
- Czy faktycznie tak jak się mówiło, podeszliście do tego spotkania całkiem na luzie?
- Tak, zdecydowanie do tego spotkania podeszliśmy wyluzowani. To normalne, że w takim meczu nikt nie będzie wywierał niepotrzebnej presji. Ważne było to, aby nikt nie złapał jakiejś kontuzji, bo sezon powoli wkracza w najważniejszą fazę, gdzie te prawdzie gwiazdy ligi będą bardzo potrzebne swoim zespołom.
- W składzie obcokrajowców zabrakło twojego kolegi z zespołu Smilena Mljakowa, sądzisz, że słusznie?
- W żadnym wypadku nie uważam, ze Smilen jest gorszym zawodnikiem od Jakuba Novotnego, czy też Mikko Oivanena. Wszyscy ci zawodnicy prezentują podobny poziom. Smilena znam osobiście i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jest to bardzo wartościowy zawodnik i jednocześnie inteligentny człowiek. Kto wie, być może w następnych sezonach będzie mu dane zagrać w takim meczu, jak ten sobotni.
- Już w środę gracie z Fenerbahce Stambuł, jeśli wygracie awansujecie, czy trudniej się z gra z takim obciążeniem?
- Przed meczem z tureckim Fenerbahce nikt tak naprawdę nie wywiera na nas presji, że musimy to spotkanie wygrać. Sami jako zespół jesteśmy na tyle ambitni, że zrobimy wszystko, by po zakończeniu tego meczu - niezależnie od rezultatu - móc szczerze powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by rezultat był pozytywny. Wtedy na pewno nikt nam niczego nie zarzuci.
- W pierwszym meczu w Turcji przegraliście 1:3, wyciągnęliście wnioski z tamtego meczu?
- Wnioski na pewno zostały odpowiednio wyciągnięte. Pierwszy mecz, ten przegrany 0:3 był naszym pierwszym w Lidze Mistrzów. Nasz i ich zespół były na zupełnie innym etapie niż jesteśmy teraz. Potrzebujemy dużo grania i nabierania nowych doświadczeń. Mam nadzieję, że to co robimy, z biegiem czasu pozytywnie zaprocentuje. Zespół turecki jest niezwykle doświadczony. W tym pierwszym spotkaniu na pewno rywale czuli się lepiej i pewniej od nas, ale teraz za to, szybciej może ich dopaść zmęczenie.
- To twój pierwszy sezon w Lidze Mistrzów. Jak się odnalazłeś w tych prestiżowych rozgrywkach?
- Staram się traktować te rozgrywki podobnie, jak te na krajowym podwórku. Każda chwila, którą spędzam na parkiecie jest bagażem kolejnych, bardzo dla mnie cennych doświadczeń. Tam - w Europie - grają światowej klasy zawodnicy, ale na szczęście nasza liga jest tak dobrze obsadzona, że mogę ich traktować podobnie jak Antigę, Wlazłego czy Zagumnego. Z ogromnym szacunkiem i respektem, ale bez strachu.
- Jak musicie zagrać, aby myśleć o zwycięstwie z Fenerbahce?
- Najważniejsza będzie oczywiście nasza gra. Jeśli będziemy realizować to, co wspólnie z trenerem ustalimy i będziemy uważali za najlepszy sposób na pokonanie przeciwników, powinno być dobrze. Ważne będzie na pewno powstrzymanie Billingsa, Costkovica oraz Grbica.