Paweł Zatorski: zaprzepaściliśmy szansę
Na inaugurację II rundy mistrzostw świata, biało-czerwoni przegrali 2:3 z Argentyną. To pierwsza porażka naszej drużyny w turnieju. Sytuacja jednak skomplikowała się na tyle, że kolejne starcia, z Francją (sobota) i Serbią (niedziela) po prostu trzeba wygrać.
Polacy weszli do drugiej rundy ze sporym kapitałem - piętnastu punktów, pięciu zwycięstw i wydawało się, że są niezagrożeni w grupie H. Do szczęścia, czyli awansu do najlepszej szóstki potrzebowali jednej wygranej, a na początek tej części zmagań mierzyli się z teoretycznie najsłabszym rywalem. Na dodatek, mając świadomość, że chwilę wcześniej Francja przegrała z Serbią i praktycznie pogrzebała możliwość awansu. Jedynym „ale” w naszym przypadku była choroba Michała Kubiaka, kapitana i jak się później okazało, najważniejszego mentalnego przywódcy drużyny, która uniemożliwiła mu udział w meczu. Kubiaka nie było nawet w hali, a zespołowi zabrakło lidera.
- Teraz możemy szukać wymówek, że brakło „Kubiego” - skwitował Mateusz Bieniek. - Myślę, że większość z nas nie zagrała swoich najlepszych zawodów, brakowało nam tego „czegoś”. W każdym elemencie były rezerwy - w bloku, zagrywce, popełnialiśmy masę błędów.
Po własnych pomyłkach nasi siatkarze oddali przeciwnikom aż 37 punktów. Wspomniani Francuzi, w przegranej potyczce z Serbią popełnili ich o 11 mniej. - To bardzo dużo, za dużo. Po tych błędach nasza pewność siebie się obniżała, nie można było już sobie pozwalać na ryzyko w polu serwisowym. A Argentyna wszystko przyjmowała do siatki i ciężko było ich zatrzymać - ocenił polski środkowy. On sam nie błyszczał, podobnie jak cała reszta i po trzecim secie już nie pojawił się na boisku. Do zdobyczy punktowych Polaków dołożył 2 bloki i zaledwie 2 oczka w ataku (na 7 prób).
Dość dosadnie sytuację ocenił też Paweł Zatorski, podkreślając, że zespół zaprzepaścił szansę, żeby już pierwszego dnia mieć załatwioną sprawę awansu do kolejnej rundy. - Możemy mieć żal tylko do siebie, bo po pierwszym świetnym secie, zaczęliśmy grać bardzo nerwowo. To się na nas zemściło - zauważył.
- Pozwoliliśmy Argentynie się rozegrać i potem było bardzo ciężko. Trener Velasco zdjął z boiska Facundo Conte, co ustabilizowało ich przyjęcie, stąd też m.in. nasze problemy. Przegraliśmy minimalnie, ale jednak przegraliśmy - smucił się „Bieniu”.
Argentyńczycy, którzy z dorobkiem sześciu oczek nie mieli nawet najmniejszych szans na awans do dalszych gier, zagrali spokojnie, na pełnym luzie. - Widać było, że im to służy. A my, im dalej w mecz, tym bardziej byliśmy spięci. Wiedzieliśmy o co walczymy. I tak dobrze, że z tak trudnego stanu wyciągnęliśmy do końcówki, ale jest tym bardziej żal, bo mieliśmy dwie „meczówki” w górze - komentował reprezentacyjny libero. Biało-czerwoni prowadzili w tie breaku 14:11, by ostatecznie przegrać 14:16.
Sporo zamieszania wprowadzał pierwszy arbiter tego meczu, który miał ogromne problemy z interpretacją mocno odświeżonego przy okazji mundialu przepisu o pchnięciu piłki (przypomnijmy, gdy zawodnik pchnie piłkę, a ta dotykając bloku zmieni swój kierunek, wówczas jest to błąd. Piłka nie może zmienić kierunku. Ta zasada dotyczy tylko atakujących, nie dotyczy ona rozgrywających).
- O sędziach nie będę mówił, bo już jedną karę na tym turnieju dostałem, ale wydaje mi się, że należy doprecyzować przepis z dopychaniem piłki, bo raz gwizdali błąd, a raz nie. Nie dziwię się Argentyńczykom, że się wykłócali, mogli być trochę zdezorientowani - ocenił Bieniek. Paweł Zatorski zauważył z kolei, że decyzje arbitrów były w większości na korzyść Polaków i nie powinniśmy na nie narzekać. - Pomogły doprowadzić nam do świetnego stanu w tie-breaku, ale tego nie wykorzystaliśmy.
Po porażce z Argentyną nieoczekiwanie wzrosły akcje Francuzów, którzy jeśli wygrają obydwa swoje mecze (z Polską i Argentyną), zachowają szanse na wyjazd do Turynu. W sobotę więc, zamiast meczu przyjaźni, będziemy bić się z „trójkolorowymi” o turniejowy byt. - Musimy myśleć o sobie, nie a Francuzach i walczyć o awans w kolejnych spotkaniach - zapowiedział Paweł Zatorski.
- Nie możemy zwiesić głów, bo mamy jeszcze dwie szanse i musimy je wykorzystać - dorzucił Bieniek. Pierwsza z nich już w sobotę, o godz. 19.30, z Francją. Polacy z dorobikiem 16 punktów wciąż prowadzą w grupie H. Serbia (14) jest druga, a Francja (12) - trzecia.
Powrót do listy