Peter Veres: miałem ofertę z Resovii
Peter Veres, lider Dynama Moskwa opowiada o przygotowaniach od finałowych meczów Pucharu CEV i propozycji z Rzeszowa Węgierski przyjmujący Peter Veres jest kluczową postacią nie tylko Dynama Moskwa, ale czołowym graczem rosyjskiej Superligi. Nic dziwnego, że jego osobą są mocno zainteresowani działacze włoskiego Trentino (ma zastąpić odchodzącego do Zenita Kazań Osmany Juantorenę). Przed ub. sezonem do gry w Asseco Resovii próbował namówić go Ljubo Travica.
- Tak, to było dwa lata temu - mówi PETER VERES. - Ljubo bardzo usilnie zachęcał mnie do gry w PlusLidze. Szczerze mówiąc, bardzo chciałem zagrać w jego drużynie, bo dobrze się znaliśmy. Miałem o nim bardzo dobrą opinię jako o trenerze i fajnie byłoby z nim współpracować. Musiałem mu jednak odmówić, ponieważ dostałam świetne warunki kontraktu w Rosji i nie chciałem stąd odejść. Cały czas chwalę sobie grę w Superlidze i nie zamierzam się stąd ruszać (śmiech). Cieszę się, że teraz będę miał okazję zagrać z Resovią, tym bardziej, że nigdy nie grałem przed polską publicznością. Kiedy oglądam w telewizji mecze, które są rozgrywane w Polsce, zawsze widzę tłumy kibiców i niesamowitą atmosferę na trybunach. Z tego, co słyszałem, siatkówka w waszym kraju jest praktycznie sportem numer jeden. Nigdzie indziej w Europie nie ma aż takiego szału na jej punkcie, dlatego już nie mogą doczekać się meczu w Rzeszowie.
- Jak dużą wagę przywiązujecie do walki o Puchar CEV?
- Bez wątpienia jest to dla nas bardzo ważne trofeum. Co prawda w ostatnim czasie byliśmy mocno skoncentrowani na pierwszych pojedynkach półfinałowych Superligi z Iskrą Odincowo. Walka w mocnej lidze rosyjskiej kosztuje nas wiele sił, a dodatkowo nie jest łatwo utrzymać ten sam poziom koncentracji we wszystkich rozgrywkach, w których się występuje. Tuż po zaciętej walce w półfinale Pucharu CEV z Monzą musieliśmy się szybko przestawić na pojedynki z Iskrą, która należy do czołowych zespołów ligi rosyjskiej i jest wymagającym rywalem. Moim zdaniem te pojedynki, które toczymy w Superlidze oraz Pucharze CEV różnią się, wymagają od nas innego podejścia oraz przygotowania taktycznego. Zapewniam jednak, że do meczu z Resovią przystąpimy bardzo zmotywowani, bo dla nas wywalczenie pucharu CEV jest jednym z głównych celów na ten sezon. Główny sponsor naszego klubu bardzo sobie ceni europejskie puchary, ponieważ chce jak najlepiej zareklamować markę drużyny w Europie i wygrać w końcu jakieś trofeum, tym bardziej, że w ostatnich sezonach nasz zespół nie wygrał ani krajowych rozgrywek ani Ligi Mistrzów. Teraz stoimy przed dużą szansę wywalczenia pucharu CEV i mam nadzieję, że ją wykorzystamy.
- Czego spodziewacie się w rywalizacji z Asseco Resovią ?
- Szczerze mówiąc, na razie nie mamy zbyt wielu informacji na temat Resovii. Jak już wspomniałem, ostatnio koncentrowaliśmy się na półfinałowej rywalizacji z Odincowem. Na pewno jednak będziemy mieli odpowiednio dużo informacji na temat polskiego zespołu. Jeśli chodzi o skład Resovii, to znam tam przede wszystkim jedno nazwisko - György Grozera, z którym w przeszłości miałem okazję grać w reprezentacji Węgier. Jesteśmy dobrymi znajomymi i cieszę się na spotkanie z moim rodakiem, tym bardziej, że nie widzieliśmy się już długi okres czasu i będziemy mieli teraz okazję żeby porozmawiać ze sobą nie tylko o siatkówce, ale przede wszystkim o naszych rodzinach i aktualnej sytuacji. Natomiast co do rywalizacji sportowej wiem, że Grozer jest głównym motorem napędowym polskiej drużyny i jeśli uda nam się go powstrzymać, to pewnie wygramy (śmiech).
- W drodze do finału Pucharu CEV mieliście niezwykle wymagających rywali…
- To niesamowite, że przyszło nam mierzyć się aż z tyloma dobrymi zespołami właściwie od samego początku rywalizacji. Zawsze wydawało mi się, że w pucharze CEV jest dużo łatwiej dostać się do finałów niż w Lidze Mistrzów, ale w tym sezonie mieliśmy akurat dość trudną drabinkę. Przede wszystkim już w 1/8 fazy play-off trafiliśmy na Lokomotiw Biełgorod, który od lat jest mocnym zespołem, ma uznaną markę i liczy się zarówno w rozgrywkach ligi rosyjskiej, jak i w europejskich pucharach. Potem graliśmy pojedynki z Halkbankiem Ankara, który na szczęście nie okazał się aż tak mocnym rywalem, jak się tego spodziewaliśmy. Naszym kolejnym przeciwnikiem był Iraklis Saloniki, który w tym roku nie ma silnej drużyny, ale dla mnie ciekawym i nowym doświadczeniem było zagrać w Grecji. Na własnej skórze przekonałem się o tym, jak agresywni i niebezpieczni potrafią być greccy kibole, którzy potraktowali nasz zespół w bardzo nieprzyjemny sposób. Z kolei w półfinale zmierzyliśmy się z mocnym zespołem z Monzy. Ten dwumecz i złoty set kosztował nas wiele wysiłku i zdrowia. Po cichu liczę na to, że polski zespół nie okaże się aż tak trudnym rywalem dla nas, jak Włosi, bo mamy już dość tak ciężkich meczów na każdym froncie.
- Wygraliście w Pucharze CEV już dwukrotnie złote sety - z Biełgorodem i Monzą mając rewanż u siebie. Z Asseco Resovią również zagracie drugie decydujące o losach finału spotkanie w Moskwie.
- Faktycznie, dlatego teoretycznie jesteśmy w lepszej sytuacji niż nasi przeciwnicy. To normalne, że zwykle każdy z zespołów gra lepiej u siebie niż na wyjazdach i potrafi wykorzystać atut własnej publiczności. Nie chcę powiedzieć, że jesteśmy faworytem w rywalizacji z Resovią, ale wydaje mi się, że dzięki korzystnemu układowi spotkań mamy większe szanse na wygranie trofeum. Czujemy się dobrze, mamy poczucie własnej wartości i chcemy dołączyć do zespołu z Kazania, który już pokonał polski zespół w niedawnym finale Ligi Mistrzów. Teraz wszyscy w Rosji czekają na nasz sukces i chcielibyśmy pokazać siłę rosyjskich rozgrywek.