Peter Veres: nie mam pretensji do Kubiaka
Asseco Resovia przegrała 0-3 w Jastrzębiu pierwszy ćwierćfinałowy mecz fazy play-off Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski chcąc awansować do Final Four muszą w rewanżu (11.02.) pokonać rywali za trzy punkty, a potem wygrać jeszcze dodatkowego złotego seta.
Mistrzowie Polski szczególnie słabo spisywali się w końcówkach setów. - Byliśmy zbyt nerwowi i dlatego popełniliśmy tak dużo błędów własnych – mówi Peter Veres, przyjmujący Asseco Resovii i dodaje. - Ja również nie ustrzegłem się głupich pomyłek i sam nie mogłem się nadziwić, że aż tyle piłek posłałem na aut. Być może to wynikało z dużej presji tego spotkania, bo wiedzieliśmy, że to nie jest zwykły mecz ligowy, tylko coś więcej. Dobrze jednak, że zaczęliśmy tę rywalizację w Jastrzębiu. Wciąż jesteśmy w grze i mamy przed sobą rewanż u siebie. Szkoda, że musimy sobie radzić w tych spotkaniach bez kontuzjowanego Igły, bo odczuwamy jego brak. On jest bardzo ważną częścią naszego zespołu z nim czujemy się znacznie pewnie nie tylko w przyjęciu zagrywki, czy w obronie, ale w trudnych sytuacjach na boisku, kiedy bardzo ważna jest właściwa komunikacja i zgranie. Niestety, Igła nie może nam teraz pomóc. „Niki” Penczew radził sobie całkiem dobrze, ale jako zespół nie mieliśmy tak dobrego przyjęcia, na jakie liczyliśmy. Zapłaciliśmy za to dużą cenę, ponieważ nasi rozgrywający mieli utrudnione zadanie. Wiele akcji musieliśmy grać na wysokiej piłce i przy szczelnie ustawionym bloku ze strony rywali. Zabrakło nam więc szybkiej gry i większej możliwości na zgubienie bloku przeciwnika. Najbardziej bolą nasze błędy w końcówkach setów, bo do stanu po 20. w każdej partii byliśmy blisko i mieliśmy swoje szanse, a potem albo popełnialiśmy błędy w przyjęciu albo w ataku. Cóż, musimy się poprawić w następnym spotkaniu, bardziej uwierzyć w siebie i mieć przekonanie, że jesteśmy w stanie odwrócić losy tej rywalizacji. Na tej porażce życie się nie kończy. Drużynie Jastrzębia należą się brawa za pierwsze spotkanie, ale my nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa i stać na doprowadzenie do złotego seta. Mam nadzieję, że w rewanżu u siebie, przy dużym wsparciu ze strony naszych kochanych kibiców, jesteśmy w stanie to zrobić.
Wiele emocji wzbudziła rywalizacja Petera Veresa Michałem Kubiakiem. Obaj mieli sobie coś do powiedzenia pod siatką, a takie słowne utarczki jeszcze bardziej nakręciły zawodnika z Jastrzębia do lepszej gry. - On jest na pewno wulkanem emocji, ale ja też bardzo emocjonalnie podchodzę do walki – mówi Veres. - W takich ważnych spotkaniach o dużą stawkę nie może brakować emocji i one udzielają się każdemu z nas. Po meczu pozostajemy kolegami i nie mamy do siebie żadnych pretensji. Nie mogę powiedzieć złego słowa o Kubiaku i prywatnie nic do niego nie mam – kończy węgierski przyjmujący mistrzów Polski.