Peter Veres: Święta wreszcie spędzę w domu
Peter Veres, węgierski przyjmujący Asseco Resovii po pięciu latach gry w Rosji wreszcie może pojechać na Święta Bożego Narodzenia do domu na Węgrzech. Z Rzeszowa do jego rodzinnej Nyíregyházy jest tylko 305 km.
- Rzeczywiście, taka sytuacja zdarzy się dopiero drugi raz w przeciągu ostatnich czternastu lat, w których grałem za granicą – mówi Peter Veres. - Cieszę się, że będę miał okazję odwiedzić moich rodziców i najbliższych. Na pewno odwiedzę również pewne romantyczne miasto, ale nie chciałbym się wdawać w szczegóły. To dla mnie niesamowita sprawa, bo po tylu latach przerwy zaczynałem już tracić to uczucie związane z przeżywaniem Świąt w gronie rodzinnym, bo zwykle spędzałem je sam daleko od domu rodzinnego. Dlatego jestem szczęśliwy, że w tym roku będzie inaczej i chciałbym z całego serca życzyć wszystkich kibicom Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku
- Jakie są tradycje Świąt Bożego Narodzenia w pana ojczyźnie?
- Podobnie jak w Polsce, to są dla nas bardzo ważne i wyjątkowe Święta. Nie wszyscy, ale większość Węgrów w Wigilię rano ubiera choinkę, a wieczorem je uroczystą kolację, która składa się z potraw jarskich. Jedynie wtedy jemy ryby, bo tak na co dzień potrawy rybne nie są u nas popularne.
- Okres świąteczno – noworoczny, to również czas refleksji podsumowań. Jaki był dla pana 2013 rok?
- Nie zaczął się dla mnie dobrze, bo miałem problemy z kontuzją pleców, ale po jej zaleczeniu krok po kroku wracałem do zdrowia i formy. Z Dynamem Moskwa graliśmy niestety w play-outach o utrzymanie w lidze, bo okazało się, że kiedy my dwaj obcokrajowcy nie byliśmy zdolni do gry, drużyna doznawała praktycznie samych porażek. Kiedy dowiedziałem się o tym, że mogę zagrać w Rzeszowie, to moje samopoczucie było coraz lepsze. Byłem zadowolony, zrelaksowany i cieszyłem się z powrotu do Europy, bo tak naprawdę Rosja, to jest Rosja, a nie Europa. Jestem szczęśliwy, że gram w Asseco Resovii i mam nadzieję, że druga połowa sezonu, która odbędzie się już w 2014 roku, będzie dla nas jeszcze bardziej udana niż pierwsza.
- Wygrana 3-0 z Paris Volley i pierwsze miejsce w grupie Ligi Mistrzów, to także miłe zakończenie tego roku.
- Na pewno tak. Tak jak przewidywałem, wygraliśmy przekonująco pierwszego seta i później już poszliśmy za ciosem. Mimo że nie ustrzegliśmy się błędów własnych, to praktycznie w każdym elemencie górowaliśmy nad naszymi przeciwnikami. Ważne było również to, że w porównaniu do poprzednich kilku spotkań, nawet jeśli przytrafiał nam się słabszy moment i strata kilku punktów z rzędu, to nie załamywaliśmy się tym, tylko potrafiliśmy się podnieść i odrobić straty. Przez cały czas byliśmy w grze i nie oddawaliśmy pola naszym przeciwnikom. Popełniliśmy mniej błędów własnych od rywali i zdołaliśmy utrzymać koncentrację przez cały mecz, a to jest kluczowe w siatkówce. Pomogła nam w tym również publiczność, która chyba pozytywnie odczytała moją wypowiedź przed tym spotkaniem, bo otrzymałem wiele komentarzy od fanów. To było dla nas bardzo ważne, żeby wygrać spotkanie z Francuzami za trzy punkty i pozytywnie zakończyć 2013 rok, czyli pierwszym miejscem w tabeli PlusLigi i w grupie C LM.
- W walce o awans do 1/6 play-off zagracie z Knack Roeselare. Z najmocniejszymi zespołami z Rosji i z Włoch możecie się zmierzyć dopiero w Final Four…
- Jeśli chodzi o mnie, to nie miałbym nic przeciwko starciom z zespołami rosyjskimi. Na pewno byłbym szczególnie zmotywowany żeby pokonać któryś z rosyjskich klubów. Dla nas jednak najważniejsze jest to żeby dobrze grać, niezależnie od przeciwnika, bo mamy duży potencjał i moim zdaniem powinniśmy wywalczyć awans do turnieju finałowego. Uważam, że mając za sobą doping fanów i pełne trybuny jesteśmy w stanie wygrać z każdym zespołem. Natomiast w spotkaniu wyjazdowym, jeśli wygramy pierwsze spotkanie u siebie, nasi rywale będą pod dużą presją i musimy to wykorzystać.