Peter Veres: w środę pokażemy zupełnie inne oblicze
Mistrzowie Polski nie bez problemów w niedzielę pokonali Indykpol AZS Olsztyn, odnosząc w PlusLidze szóstą z rzędu wygraną. Ekipa trenera Andrzeja Kowala jest liderem na półmetku rundy zasadniczej, a w środę czeka ją arcyważny mecz w ramach Ligi Mistrzów z Paris Volley.
- Z Olsztynem na pewno nie było to dla nas łatwe spotkanie z wyjątkiem pierwszego seta, którego wygraliśmy dość gładko i to nas chyba zgubiło – mówił po niedzielnym spotkaniu, PETER VERES, przyjmujący Asseco Resovii. - Przed meczem spodziewaliśmy się po zespole z Olsztyna bardzo dobrej gry, bo obserwując ich zagrania na materiale video widać było, że są groźni i potrafią grać skutecznie. Trochę zaskoczyli nas jednak swoim wyjściowym składem, bo nastawialiśmy się na innego atakującego (Szymańskiego – przyp. red.) i jednego z przyjmujących (Buszka – przyp. red.). Zresztą ten ich młody atakujący, który rozegrał cały mecz, spisał się bardzo dobrze i sprawił nam dużo problemów. Jednak po tym pierwszym łatwo wygranym przez nas secie trochę spuściliśmy z tonu. Być może myślami byliśmy już bardziej przy meczu z Paryżem, bo w PlusLidze mamy dobrą sytuację w tabeli, a teraz najważniejszy będzie dla nas środowy pojedynek z Paris Volley, który musimy wygrać.
- W niedzielnym pojedynkiem największe problemy mieliście z przyjęciem zagrywki rywali…
- Faktycznie, nasza gra w przyjęciu nie wyglądała dobrze. Być może wynikało to z braku odpowiedniej koncentracji. Poza tym trzeba przyznać, że od drugiej partii rywale coraz bardziej ryzykowali w polu zagrywki i kilka razy ustrzelili nas naprawdę mocnym serwisem. Po raz kolejny widać było, że w starciu z mistrzem Polski przeciwnik nie ma nic do stracenia i stawia na ryzykowną zagrywkę. My musimy jednak być przygotowani na to, że w meczach z nami rywale będą chcieli nas dosłownie zabić swoimi mocnymi zagrywkami i akcjami granymi na dużym ryzyku, natomiast my powinniśmy robić wszystko żeby przetrwać takie trudne momenty i wyjść z nich obronną ręką. W meczu z Olsztynem ostatecznie to my byliśmy górą i odnieśliśmy cenne zwycięstwo. Ważne, że w końcówce meczu graliśmy już spokojniej i z większym opanowaniem. Lepiej że wygraliśmy to spotkanie i możemy z większą pewnością siebie przystąpić do arcyważnego meczu Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o mnie indywidualnie, to cieszę się, że miałem lepszy kontakt z rozgrywającymi niż ostatnio. Nie ma co ukrywać, że miałem problemy fizyczne. Odczuwałem duże zmęczenie i w meczu w Budvie widać było, że jestem wolniejszy i brakuje mi siły. Później konsultowałem się z naszymi trenerami i razem doszliśmy do wniosku, że potrzebuję nieco odpoczynku tak żeby znów poczuć głód gry.
- W meczu z Olsztynem dał pan jednak dobrą zmianę za Nikołaja Penczewa i wydatnie pomógł zespołowi w odniesieniu zwycięstwa.
- Cieszę się, że moja gra wyglądała znacznie lepiej niż w Budvie. Czułem dużą złość po tamtym meczu, który nie był dla nas udany, a już szczególnie dla mnie. Bardzo to przeżywałem i głowa mi wręcz pękała od emocji, bo w ogóle nie byłem tam sobą i nie jestem w stanie zaakceptować tak słabej gry ze swojej strony. Zawsze po takim spotkaniu, które było złe w moim wykonaniu, mam dodatkową motywację żeby w kolejnym pojedynku zrehabilitować się i pokazać się z dużo lepszej strony. Dlatego cieszę się, że w meczu z Olsztynem po wejściu na boisko nie zawiodłem.
- Jak wytłumaczyć tak jednostronny mecz i porażkę 0:3, jaka przytrafiła wam się w Budvie z dużo niżej notowanym zespołem niż mistrz Polski biorąc dodatkowo pod uwagę, że przegraliście z zespołem z Czarnogóry także w meczu u siebie i zapowiadaliście rewanż na terenie rywala…
- Nie chcę szukać jakichś usprawiedliwień. Widać było, że nasi rywale od pierwszej piłki byli bardziej zdeterminowani niż my, grali z dużym sercem i naładowani emocjami. To był taki idealny przykład na to, jak powinna zagrać niżej notowana drużyna z faworytem, bo my byliśmy stawiani właśnie w takiej roli. Tymczasem pod naporem gospodarzy, którzy grali jak natchnieni my stawaliśmy się coraz mniejsi i słabsi. Byliśmy zagubieni i wyglądaliśmy tak, jakbyśmy nie wiedzieli, gdzie jesteśmy i co się z nami dzieje. Swoje zrobiła także atmosfera na hali, która przypominała oprawy meczów piłkarskich. Ich kibice byli do nas bardzo negatywnie nastawieni, pokazywali nam różne gesty, wymachiwali w naszą stronę, wywierali na nas dodatkową presję, a my nie potrafiliśmy sobie z tym wszystkim poradzić. Zaczęliśmy ten mecz bardzo źle i właściwie zanim się obejrzeliśmy już było po nas. Jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Sami sobie zgotowaliśmy taki scenariusz, że do ostatniej kolejki nie możemy być niczego pewni.
- Środowy pojedynek z Paris Volley urasta do miana najważniejszego meczu dla was w tej pierwszej części sezonu…
- To będzie bardzo ważne spotkanie, ale mam dobre przeczucia. Jestem przekonany, że po takiej porażce, jaka przytrafiła nam się w Budvie, z Paris Volley pokażemy już zupełnie inne oblicze. Mam nadzieję, że nasi kibice będą nas gorąco wspierać, nawet po przegranych akcjach. Mam takie wrażenie, że nasza publiczność, która jest oczywiście wspaniała i bardzo ją sobie cenimy, dopinguje nas tylko wtedy, jak wygrywamy. Natomiast kiedy przytrafiają nam się jakieś błędy, czy nieudane akcje, to albo jest cisza na trybunach albo jakieś niezbyt przyjazne okrzyki lub gwizdy. Z naszej perspektywy wygląda to tak, że nie dość że sami jesteśmy na siebie źli, że popełniliśmy np. 2 błędy z rzędu, wynik jest coraz gorszy, to jeszcze tracimy wsparcie kibiców i wtedy naprawdę ciężko się gra. Dlatego prosiłbym kibiców o większą wyrozumiałość i doping także w tych trudnych dla nas momentach. Życzyłbym sobie, żeby kibice zawsze byli z nami i wspierali nas nie tylko, gdy idzie nam dobrze. Pod względem psychologicznym taka pomoc ze strony fanów jest dla nas bardzo ważna.
- Aby nie patrzeć na inne wyniki i nie liczyć setów, czy nawet małych punktów, musicie pokonać francuski zespół za trzy punkty.
- Zdajemy sobie z tego sprawę. Myślę, że jeśli zaczniemy to spotkanie dobrze już od pierwszego seta, to nie powinniśmy przegrać. Zresztą ja zawsze jestem pozytywnie nastawiony i uważam, że wygramy to spotkanie.
- Mimo że w pierwszym meczu grupowym LM wygraliście w Paryżu 3:0 wygląda na to, że obecnie Francuzi grają dużo lepiej niż na początku sezonu i zostali wzmocnieni atakującym - Mory Sidibe
- Jak dla mnie ich poprzedni atakujący był również dobrym zawodnikiem, dlatego nie widzę większej różnicy na tej pozycji. Myślę, że jeśli zagramy przynajmniej tak dobrze, jak w Paryżu, a do tego od początku meczu narzucimy przeciwnikom swój styl gry, to nie powinniśmy mieć problemów z odniesieniem zwycięstwa.