PGE Projekt Warszawa wygrał z PGE GiEK Skrą Bełchatów, lecz z wielkim trudem
Każda kolejka PlusLigi pokazuje, jak silne są to rozgrywki. Tym razem PGE Projekt Warszawa, kandydat do mistrzostwa Polski, musiał się mocno natrudzić, żeby pokonać PGE GiEK Skrę Bełchatów, dotychczas średniaka.
Przed meczem, który zaczynał 14. kolejkę, obu rywali dzieliło 10 punktów, więc nietrudno było wskazać faworyta. Potwierdził to pierwszy set, w którym PGE Projekt miał ogromną przewagę. Poza tym jego przeciwnik w tym sezonie wygrywał tylko z zespołami niżej sklasyfikowanymi, a z tymi z góry, nie zdobył nawet punktu.
PGE GiEK Skra nie zamierzała się jednak poddawać. Bardzo dobrze grał Miran Kujundżić, świetnymi akcjami popisywał się Ziga Stern, ale bohaterem był wprowadzony w drugiej partii Mateusz Nowak. 20-letni środkowy, mistrz świata kadetów, od błyskawicznie zablokował trzy ataki przeciwników, a jedynego ataku nie skończył dopiero w ostatnim secie.
Faworyt ze stolicy sprawiał wrażenie mocno zaskoczonego oporem jaki napotkał. Jego liderzy - Artur Szalpuk i Bartłomiej Bołądź - spisywali się słabo i zostali zmienieni. Niewiele to pomogło, bo drużyna z Bełchatowa rozpędziła się i wysoko wygrała drugiego seta, a w trzecim, którego nie zaczęła najlepiej, potrafiła odrobić straty, a po zaciętej końcówce wygrać po ataku w linię Amina Esmailnezhada, co pokazał dopiero system challenge.
PGE Projekt uratowały zmiany, zwłaszcza jedna - Jana Firleja zastąpił Michał Kozłowski. Doświadczony rozgrywający znakomicie poprowadził grę, znajdując lidera w postaci Bołądzia, który wrócił na boisko. Dwa ostatnie sety były bardzo zacięte, a końcówki dramatyczne. Warszawianie doprowadzili do tie-breaka, prowadzili w nim trzema punktami. PGE GiEK Skra pokazała charakter i nie dość, że odrobiła straty, to jeszcze jako pierwsza miała meczbola. W końcówce klasę pokazał Jakub Kochanowski, po którego serwach rywale mieli potężne kłopoty w przyjęciu, a kontry okazały się skuteczne.
MVP spotkania został Tillie.