PGE Skra - AZS UWM 3:0
PGE Skra Bełchatów pokonała AZS UWM Olsztyn 3:0 (25:15, 25:13, 25:17). MVP spotkania został wybrany Daniel Pliński. Mecz zapowiadany jako hit kolejki, z całą pewnością był szlagierem, ale w wykonaniu tylko jednej drużyny - mistrza Polski PGE Skry Bełchatów. AZS UWM Olsztyn zawiódł i to na całej linii.
Pierwszego seta w tym spotkaniu znacznie lepiej zaczęli bełchatowianie. Przy stanie 3:2 dla Skry na zagrywkę wszedł Stephan Antiga. To jego techniczne serwisy bardzo utrudniły odbiór i dobre rozegranie gościom. Gdy na dodatek Grzegorz Szymański trafił w antenkę trener AZS Mariusz Sordyl poprosił o czas. Było wówczas 6:2 dla gospodarzy. Czteropunktowa przewaga utrzymała się do pierwszej przerwy technicznej. To uspokoiło na moment poczynania akademików i poukładało im grę, choć nie na tyle, żeby mogli odrobić straty. Wystarczyło na wyrównaną walkę, ale też nie za długo. Skra bowiem znów dorzuciła dwa oczka przewagi i wyszła na prowadzenie 13:7. Drugą przerwę techniczną mieliśmy przy sześciu punktach na plus dla Skry. Dwa kolejne błędy w przyjęciu spowodowały, że AZS stracił możliwość skutecznego ataku, a przez to i dwa punkty z rzędu, a trener Sordyl po raz drugi wziął czas, po którym asem serwisowym popisał się Daniel Pliński. Było już 19:10, ale Skra nie zamierzała zwalniać tempa. Kontra Antigi oraz blok Możdżonka dały w sumie 11 punktową przewagę 21:10. Losy seta były więc przesądzone, przez co w szeregi Skry wkradło się trochę rozluźnienia i goście odrobinę odrobili. Formalności dopełnił autowy atak Pawła Siezieniewskiego i bełchatowianie zwyciężyli 25:15.
Drugi set rozpoczął się podobnie jak pierwszy. Trener gości bardzo szybko musiał ratować się przerwą na żądanie przy stanie 6:2. Goście jakby zamroczeni po ciosie w poprzedniej partii nadal nie potrafili się jednak pozbierać. Dwa błędy w ataku i na pierwszą przerwę techniczną zespoły schodziły przy sześciopunktowej przewadze gospodarzy. To był jednak dopiero początek kłopotów gości. Daniel Pliński poszedł na zagrywkę i zaczął rozbijać przyjmujących AZS. Przy stanie 12:3 po raz drugi o czas poprosił szkoleniowiec z Olsztyna. Bezradność gości widać było najlepiej na przykładzie kontrataków, których nie potrafili skończyć niemiłosiernie obijając auty. Przewaga Skry tymczasem spokojnie rosła. Gospodarze prowadzili już nawet 19:7 i oczywiście już nikt nie miał wątpliwości kto wygra seta numer dwa. Później było już tylko końcowe odliczanie, a trener Daniel Castellani zdjął nawet z boiska Mariusza Wlazłego, którego zastąpił Jakub Jarosz. 25:13 wygrała tę partię Skra.
0:2 to wynik, który czasami przegrywającym udaje się odwrócić. AZS był jednak tego dnia kompletnie bezradny i to pokazał już początek seta numer trzy. Goście z Olsztyna pierwszy punkt zdobyli bowiem w momencie, gdy Skra miała na swoim koncie sześć oczek. A później mieliśmy już tylko dobijanie konającego. Bełchatowianie popisywali się w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła co w kontekście środowego meczu z Panathinaikosem napawa optymizmem. Przy drugiej przerwie technicznej Skra prowadziła 16:9 i było jasne, że nic nie jest w stanie odebrać jej zwycięstwa, tym bardziej, że goście grali delikatnie mówiąc bardzo słabo. Trener olsztynian Mariusz Sordyl nie brał długo drugiego przysługującego mu czasu, bo i tak niewiele zmieniłoby to obraz wydarzeń na parkiecie. Zdecydował się na taki ruch dopiero, gdy Skra prowadziła już 22:14. A set trzeci zakończył atakiem Michał Bąkiewicz ustalając wynik na 25:17.
Skra: Możdżonek, Falasca, Antiga, Pliński, Wlazły, Murek, Gacek (libero) oraz Kurek, Jarosz, Bąkiewicz, Dobrowolski
AZS: Kowalczyk, Szymański, Siezieniewski, Grzyb, Zagumny, Kunnari, Andrzejewski (libero) oraz Józefacki, Oczko, Wawrzyniak