PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 2:3
Rozgrywki PlusLigi powoli dobiegają końca. W czwartek rozpoczęła się rywalizacja o złoto, pomiędzy obrońcą tytułu PGE Skrą Bełchatów a zdobywcą Pucharu Polski Jastrzębskim Węglem. W pierwszym pojedynku bełchatowianie ulegli JW 2:3 (18:25, 16:25, 25:20, 28:26, 12:15). MVP został wybrany Paweł Abramow. Stan rywalizacji: 1:0 dla Jastrzębia.
Pierwszy set zaczął się od mocnego uderzenia gości. Po asie Benjamina Hardyego prowadzili bowiem 4:1. Skra szybko straty odrobiła doprowadzając do remisu 7:7. Jastrzębski znów jednak odskoczył rywalom i po kontrze Igora Yudina wygrywał 11:7. Do końca tej partii goście spokojnie kontrolowali już sytuację na boisku. Bełchatowianie jeszcze tylko raz zbliżyli się na dwa punkty (16:18), ale kontrataki Yudina były zabójcze i 25:18 wygrał Jastrzębski.
Druga partia była w wykonaniu gości prawdziwym popisem. Bardzo szybko na tablicy pojawił się wynik 3:11 i Skra z tego się już nie otrząsnęła. Co prawda od czasu do czasu mistrzom Polski udawało się zdobywać po dwa, trzy punbkty z rzędu, ale rywale mieli dłuższe serie, a światową klasę pokazywał Pawel Abramov. Seta skończył ostatecznie Patryk Czarnowski atakiem z krótkiej.
Kibice Skry przecierali oczy ze zdziwienia, a spiker zachęcał do dopingu, bo... zostały jeszcze trzy sety do rozegrania. To były prorocze słowa, bo w trzeciej odsłonie bełchatowianie wrócili do gry. Wzmocnili zagrywkę i efekty przyszły od razu. Na pierwszą przerwę techniczną zespoły schodziły przy prowadzeniu 8:5 gospodarzy. Jastrzębski doskoczył jeszcze na jeden punkt straty, ale wówczas atomowymi serwisami popisał się Bartosz Kurek i po jego dwóch asach było 16:12. W końcówce Skra nie pozwoliła sobie wydrzeć zwycięstwa i Mariusz Wlazły ustalił wynik na 25:20.
Najbardziej wyrównany był set czwarty. Końcówka mogła przyprawić nawet największych twardzieli o zawał serca. Przy stanie 22:23 jastrzębianie podbili blokiem atak Mariusza Wlazłego i mogli wyprowadzić kontrę. Mogli, ale tego nie zrobili, bo Abramov z Yudinem nie ruszyli do piłki, która spokojnie upadła na parkiet. Był więc remis. Później wymiana punkt za punkt. Bełchatowian na prowadzenie wyprowadził Radosław Wnuk (27:26), a po chwili mistrzowie Polski po kontrataku Kurka odetchnęli z ulgą. O wszystkim miał zdecydować tie-break.
Lepszego początku piątego seta bełchatowianie chyba nie mogli sobie wymarzyć. Prowadzili już 5:1 po ataku Michała Winiarskiego. Do zmiany stron natomiast zaprosił wszystkich Kurek (8:5). Od tego momentu Jastrzębski zagrał niesamowicie skutecznie. Na zagrywkę poszedł Abramow, posłał asa, później pomylił się Wlazły, a po bloku na Danielu Plińskim goście już wygrywali 9:8. Ostatni remis odnotowaliśmy przy stanie po 11. Goście znakomicie zagrali w kontrze, a punkty dali Marek Novotny i Yudin. 14:11 prowadzili przyjezdni, którzy co prawda nie obronili ataku Wlazłego, ale po akcji Novotnego mogli się cieszyć z wygranej (15:12). Jutro w Bełchatowie mecz numer dwa.
Powiedzieli po meczu:
Grzegorz Łomacz: Cieszymy się, że postawiliśmy pierwszy kroczek w drodze do tytułu. Przez pierwsze dwa sety ryzykowaliśmy zagrywką i mimo paru błędów ostatecznie nam się to opłaciło. W trzecim secie to Skra zaryzykowała i my mieliśmy problem z wyprowadzeniem akcji. Szkoda na pewno czwartej partii, w której mieliśmy dwie piłki w górze, ale ich nie wykorzystaliśmy. Na szczęście w tie breaku powróciliśmy do dobrej gry i stąd wynik na naszą korzyść.
Mariusz Wlazły: Przede wszystkim gratuluję gościom. Tak jak Grzesiek powiedział w pierwszych dwóch setach Jastrzębie ryzykowało zagrywką. To był ich klucz do wygranych. Później role się odwróciły. Zaczęliśmy walczyć i opłaciło się, bo doprowadziliśmy do remisu. Niestety cały mecz jednak przegraliśmy. Play-offy są takim wydarzeniem, że całe spotkanie trzeba zagrać na maksymalnych obrotach. Jutro też jest dzień i będziemy walczyć.
Roberto Santilli: Jeśli ktoś myślał, że to będzie łatwy mecz to się mylił. Na pewno pierwsze dwa sety graliśmy prawie perfekcyjnie z bardzo dobrym serwisem i obroną. Nagle w trzecim i czwartym secie Skra zmieniła ustawienie i zaryzykował. Muszę podziękować za tie break mojej drużynie, bo pokazała, że nigdy się nie poddaje nawet przegrywając na początku 1:5. Później krok po kroku szliśmy dalej, aż do zagrywki Pawła Abramowa. Oczywiście jesteśmy szczęśliwi z wyniku. Kosztowało nas to bardzo dużo energii, ale na jutro będziemy gotowi. Podejrzewam, że będzie to długa walka.
Jacek Nawrocki: Po tym co się dzisiaj stało, bardzo chciałbym, żeby to była długa walka. Czarna sen niestety trwa. Pierwsze dwa sety absolutnie nam się nie układały. Dużo wykonywaliśmy elementów, których zazwyczaj nie gramy. Później za sprawą bardziej otwartej gry ruszyliśmy do przodu. Dużo wniósł Bartek Kurek. Liczyliśmy się z tym, że będzie musiał wejść na boisko i miałem nadzieję, że pociągnie nas do lepszej gry i tak się też stało. W tie breaku mieliśmy dobrą sytuację, ale przewagę roztrwoniliśmy przez chyba brak konsekwencji w kontrataku. Nie pozostaje nam nic innego jak walczyć. Na pewno nie poddamy się.