PGE Skra gra o mistrzostwo świata
O godz. 18.00 w Dausze rozpocznie się finałowy mecz klubowych mistrzostw świata pomiędzy PGE Skrą Bełchatów i włoskim Trentino BetClick. Transmisja na żywo w Polsacie Sport. Polski zespół pokonał w sobotę Zenit Kazań 3:1 (15:25, 25:23, 25:21, 26:24), a ich najbliższy rywal Paykan Teheran 3:0 (25:18, 25:13, 25:19).
- Byliśmy bardzo skoncentrowani przed meczem z Zenitem i to mogło być przyczyną naszej porażki w pierwszym secie - tak trener Jacek Nawrocki tłumaczył fatalną postawę bełchatowian w pierwszej partii. Przyznał też, że wynik nie do końca idzie w parze ze statystykami. - To dziwne, w jaki sposób ten mecz ułożył się. Rosjanie mieli lepszy procent ataku, bloku, serwisu i przyjęcia, popełnili mniej błędów, a jednak to my wygraliśmy to spotkanie.
Mariusza Wlazłego cieszyło natomiast, że pomimo iż od pięciu miesięcy nie miał kontaktu z piłką, a treningi wznowił na trzy tygodnie przed zawodami, to udało mu się choć trochę pomóc drużynie w ważnych momentach. Przyznał też, jak istotnym elementem było podniesienie się po słabym pierwszym secie.
Trener Zenitu Władimir Alekno jedną z przyczyn porażki swojej drużyny wymienił absencję Claytona Stanley’a. - Stanley jest jednym z naszych kluczowych zawodników, jego dzisiejsza nieobecność miała wpływ na naszą grę - powiedział.
- Najgorsze dla nas było to, że po wygraniu pierwszego seta tak łatwo, odnieśliśmy wrażenie, że skończymy każdą piłkę od tak bez problemu. Potem nie mogliśmy przebić się na stronę przeciwnika, to było bardzo trudne. Nie mogliśmy nawet wyprowadzić kontrataku – tak niepowodzenie w półfinale tłumaczył kapitan Zenitu, Lloy Ball.
On jak i trener Alekno byli zgodni, że to PGE Skra była drużyną, która zagrała lepiej.