PGE Skra - Jastrzębski Węgiel 3:0
PGE Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:20, 25:21, 25:23) w pierwszym półfinałowym meczu. W play off do trzech zwycięstw prowadzi PGE Skra 1-0. MVP meczu został Mariusz Wlazły.
Początek pierwszego seta był wyraźnie pod dyktando gospodarzy, którzy budowali sobie przewagę. Najpierw prowadzili 8;5, później 12:7, ale wówczas do pracy wzięli się jastrzębianie. W ataku i na zagrywce szalał Robert Prygiel i momentalnie straty praktycznie zostały odrobione (13:12 dla Skry). Odpowiedź Mariusza Wlazłego była natychmiastowa, as serwisowy i udane ataki spowodowały, że bełchatowianie znów odskoczyli na 18:14 i trener gości Roberto Santilli poprosił o drugi czas. Gdy po asie serwisowym Miguela Falaski było już 21:16 wydawało się, że losy pierwszej partii są przesądzone. Nic jednak bardziej mylnego. Znów zryw Jastrzębskiego i zrobiło się już tylko 21:19. W końcówce jednak bełchatowianie nie pozwolili rywalom na zbyt wiele i po ataku "Szampona" wygrali bez większych problemów.
Drugiego seta lepiej zaczęli goście. Po dwóch asach serwisowych Guillaume Samiki oraz skutecznej kontrze Prygiela prowadzili już 6:3. Wówczas koncert gry w obronie pokazał Piotr Gacek, a ponieważ jego koledzy nie marnowali okazji do zdobycia punktów, to Skra szybko odrobiła straty i wyszła na prowadzenie 7:6. To była jednak tylko chwila dobrej gry mistrzów Polski, bowiem kilka minut później goście wykorzystali moment słabości m.in. Stephana Antigi i odskoczyli na 12:8. Francuza zmienił z resztą Michał Bąkiewicz. Jastrzębianie długo się jednak czteropunktową przewagą nie cieszyli, bo Skra znów "przyspieszyła" i gdy zniwelowała straty do jednego oczka (z 14:18 na 17:18) włoski szkoleniowiec poprosił o czas. Na niewiele się to zdało bo trzy kapitalne bloki z rzędu wyprowadziły bełchatowian na prowadzenie 20:18, a Santilli znów prosił o przerwę. Tym razem podziałało, bo goście po kontrataku doprowadzili do remisu. To było jednak wszystko na co było ich stać, bo mistrzowie Polski znów wrzucili piąty bieg i goście musieli uznać ich wyższość.
Początek trzeciego seta był wyrównany i przeplatany kapitalnymi akcjami z jednej i drugiej strony. Na pierwsza przerwę techniczną zespoły schodziły przy prowadzeniu bełchatowian 8:7. I znów mieliśmy przyspieszenie Skry. Świetna gra w obronie oraz blokiem i zrobiło się momentalnie 12:8. Druga przerwę techniczną mieliśmy przy wyniku 16:11. Jastrzębie się jednak nie poddało. Goście zerwali się do odrabiania strat i doprowadzili nawet do wyniku 22:21 dla Skry.
- Potrafiliśmy przełamywać chwile słabości i z nich wychodziliśmy. Jastrzębski Węgiel naprawdę postawił twarde warunki - powiedział Mariusz Wlazły. Takie chwile były właśnie w drugiej partii. PGE Skra odrobiła straty i jeszcze raz okazała się bardzo skuteczna w końcówce. Imponowała zagrywka i blok gospodarzy. W trzeciej partii PGE Skra prowadziła 17:12. Seria błędów gospodarzy spowodowała, że straty gości zmniejszyły się do jednego punktu. Przy stanie 24:22 zagrywki zepsuli Dawid Murek i Guillaume Samica.
- Po wyniku nie można oceniać, że było to łatwe spotkanie - powiedział Marcin Możdżonek. - Oba zespoły były zestresowane. Drugi set od stanu 14:18 był decydujący. Przy serwisie Miguela Falaski dogoniliśmy ich. Jutro mam nadzieję, że będzie tak jak dzisiaj.