PGE Skra - Jastrzębski Węgiel 3:1
PGE Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel 3:1 (25:22, 25:19, 23:25, 25:21) w drugim półfinałowym meczu fazy play off. MVP został wybrany Stephane Antiga. W rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzi obrońca tytułu 2-0.
Bez Roberta Prygiela, którego zastąpił Igor Yudin zaczęli drugi mecz półfinałowy siatkarze Jastrzębskiego Węgla. W Skrze mimo fatalnego występu dzień wcześniej w podstawowym składzie pojawił się Stephan Antiga. To jednak bełchatowianie skorzystali na tych ruchach i prowadzą już w play offach 2:0.Pierwszego seta nieco lepiej rozpoczęli goście. To oni schodzili na pierwsza przerwę techniczną prowadząc 8:6. Wyrównanie przyszło po asie serwisowym Mariusza Wlazłego (11:11). Chwilę później dwukrotnie błędy popełnił Dawid Murek - najpierw w przyjęciu, a za moment w ataku i Jastrzębski wyszedł na prowadzenie 15:12. Skra jednak podobnie jak w pierwszym meczu przyspieszyła i z tej przewagi nie zostało po kilku minutach już nic, za to prowadzenie objęli obrońcy mistrzowskiego tytułu (18:17) no i Roberto Santilli po raz pierwszy poprosił o czas. Dzięki świetnej zagrywce Antigi bełchatowianie wyszli na dwupunktowe prowadzenie, ale po chwili znów mieliśmy remis (20:20) po fatalnym odbiorze właśnie francuza. As serwisowy Murka oraz skuteczna kontra Wlazłego wyprowadziły jednak Skrę na trzypunktową przewagę, a seta zakończył Daniel Pliński.
Druga partia tylko przez chwilę układała się po myśli gości. Prowadzili oni bowiem 4:2, ale Skra szybko odrobiła tę minimalną stratę, a gdy asem popisał się Antiga (11:8) włoski szkoleniowiec Jastrzębskiego wziął czas. Musiał ten manewr chwilę później powtórzyć, bo po ataku Plińskiego z przechodzącej było już 14:10 dla mistrzów Polski. Do końca seta goście nie znaleźli już sposobu, żeby te straty odrobić, a Skra wykorzystała to bezlitośnie i bez większych problemów wygrała.
Nadzieje wśród kibiców Jastrzębia odżyły na początku trzeciego seta. Goście dość szybko i łatwo objęli prowadzenie 6:2, ale byli bezradni gdy na zagrywkę poszedł Wlazły. "Szampon" nieco podciągnął wynik, a fenomenalna kiwka Murka dała Skrze remis 7:7. Później długo mieliśmy wymianę praktycznie punkt za punkt, bo nawet jeśli któraś z drużyn złapała dwa oczka przewagi, to po chwili i tak był remis. Tak było aż do końca seta. Gdy Murek pomylił się na zagrywce goście stanęli przed szansą wygrania seta, bowiem prowadzili 24:23. I szanse wykorzystali, bo zablokowali Wlazłego zdobywając w ten sposób decydujący punkt.
Początek czwartej partii do złudzenia przypominał większość trzeciej. Żadna z drużyn nie mogła odjechać rywalowi na więcej niż punkt. Na pierwszej przerwie technicznej goście prowadzili 8:7. Gdy przy stanie na tablicy było 10:9 dla gości bełchatowianie zareklamowali błąd w ustawieniu Jastrzębia. Dyskusje i sprawdzenie ustawienia trwało kilka minut. W końcu sędziowie zdecydowali, że punkty zdobyte przez gości w sposób nieprawidłowy zostaną anulowane i Skra objęła prowadzenie 10:5. "Wrocław czeka" zaczęli skandować kibice ze Śląska. Ta przerwa i decyzja arbitrów podziałała mobilizująco na... jastrzębian. Gdy przewaga Skry zmniejszyła się do trzech punktów trener gospodarzy poprosił o czas. Po chwili z krótkiej zaatakował Adam Nowik i zrobiło się już tylko 11:9. Wydawało się, że goście są już blisko celu i dojdą rywala, ale znów obudził się Wlazły i dzięki jego atakowi oraz asowi serwisowemu Skra znów odskoczyła na 17:13. Tej przewagi gospodarze już nie wypuścili z rąk i wygrali seta, kończąc przy tym mecz. Powrót do listy