PGE Skra - Jastrzębski Węgiel 3:2
PGE Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel 3:2 (25:18, 17:25, 25:17, 19:25, 15:13). MVP spotkania został Michał Bąkiewicz.
To będzie mecz walki - przepowiadał przed spotkaniem z Jastrzębskim Węglem trener Skry Bełchatów Jacek Nawrocki. I nie pomylił się. Walka była, a zwycięsko wyszli z niej mistrzowie Polski. Pierwszy set meczu rozstrzygnął się w momencie, gdy bełchatowianie odskoczyli po błędzie Igora Yudina na 13:10. Wcześniej trwała wymiana punkt za pubkt. Tej trzypunktowej straty goście nie odrobili już w tym secie, za to Skra rozkręcała się systematycznie i ostatecznie wygrała do 18. Partia druga to z kolei szybko zrobiona przewaga Jastrzębia. Bartosz Kurek posłał piłkę w aut i pierwsza przerwa techniczna to prowadzenie gości 8:3. Nadzieje bełchatowianom dał jeszcze blok Miguela Falaski (9:11), ale to było wszystko na co stać mistrzów Polski w tym secie. Do 17 zwyciężył Jastrzębski, a więc scenariusz praktycznie taki jak w poprzedniej partii tylko w drugą stronę.
Tradycji stało się zadość w następnym "rozdaniu". Skra błyskawicznie odjechała rywalom na 4:0. Później już tylko powiększała swoją przewagę wygrywając różnicą aż 10 oczek. Czwarty set, a jakże, podobny był do pozostałych. Na pierwszą przerwę techniczną zespoły zeszły przy prowadzeniu Skry 8:7, ale po chwili to Jastrzębski wygrywał 14:8, a to oznacza, że podopieczni Jacka Nawrockiego zanotowali bodajże najdłuższy przestój w tym meczu tracąc siedem punktów z rzędu. Takiej przewagi goście wypuścić z rąk nie mogli, choć Skrze udało się nieco odrobić. I tak jednak zwycięstwo gości do 19 dało tie breaka.
Piąty set był już jednak inny. Gra praktycznie toczyła się punkt za punt. Co prawda Skra dwukrotnie odskakiwała na dwa punkty przewagi, ale jastrzębianie szybko straty odrabiali. Przy stanie 13:13 Mariusz Wlazły wykorzystał blok gości i po palcach jednego z przeciwników piłka po ataku "Szampona" wyszła daleko w aut. Meczbola na zwycięstwoi zamienił Falsca, który sprytnym zagraniem z drugiej piłki obił dłonie jastrzębian.
Powiedzieli po meczu:
Grzegorz Łomacz: Szkoda, że się znowu nie udało. Przyjechaliśmy do Bełchatowa po zwycięstwo. Zdobyliśmy pierwszy punkt w sezonie i to nas cieszy. Mam nadzieję, że to będzie dobry prognostyk. Dzisiaj walczyliśmy jak równy z równym z silnym zespołem jakim jest Bełchatów. Musimy jeszcze sporo poprawić w naszej grze, bo dwa sety przegraliśmy bardzo wysoko.Popracujemy nad tym, żeby takich przestojów nie było.
Mariusz Wlazły: Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że wygraliśmy to spotkanie. Ten mecz był obfity w błędy z jednej i z drugiej strony. To były takie błędy, które absolutnie nie powinny się przytrafiać, dlatego te sety mogły wyglądać tak nie sympatycznie, ale my się cieszymy, że uciekliśmy spod noża.
Igor Pierlożny: Dla nas to był ważny mecz ze względu na występ w Warszawie w pierwszej kolejce. Muszę pochwalić swoich zawodników, że w ciągu dwóch dni byli w stanie się podbudować i zagrać taki mecz jaki zagrali dzisiaj. Patrząc na statystyki to spotkanie stało na bardzo dobrym poziomie i na pewno było to ciekawe widowisko. Pracujemy nad tym, żeby znaleźć swój rytm.
Jacek Nawrocki: Moim zdaniem mecz bardzo falował jeżeli chodzi o poziom. Drużyna, która uzyskiwała przewagę na początku seta później spokojnie prowadziła grę. Ci, którzy przegrywali nie potrafili grać chcąc odrobić straty, to było szarpanie. Poprawiliśmy zagrywkę w porównaniu do poprzedniego meczu natomiast wiele elementów wygląda jeszcze tak, że wiemy co robić i jak grać, ale nie dograliśmy tego, nie wychodzi to w meczu i tu czeka nas sporo pracy.