PGE Skra nie pozostawiła wątpliwości
PGE Skra Bełchatów pokonała AZS Częstochowę 3:0 (25:15, 25:20, 24:26, 25:17) w meczu 22. kolejki PlusLigi. MVP Mariusz Wlazły.
Siatkarze z Częstochowy trochę postraszyli PGE Skrę, ale ostatecznie wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Bełchatowianie ciągle mają realne szanse, aby fazę zasadniczą skończyć na fotelu lidera.
Spotkanie lepiej rozpoczęli bełchatowianie, którzy na pierwszej przerwie technicznej osiągnęli już czteropunktową przewagę. Z każdą kolejną piłką rozkręcali się jeszcze bardziej i w tym secie nie pozostawili żadnych złudzeń kto jest lepszy. W ataku świetnie prezentował się Mariusz Wlazły, ale tak naprawdę cała drużyna zasłużyła na duże brawa. Widać było, że obie drużyny znajdują się na przeciwległych biegunach w tabeli PlusLigi.
Początek drugiego seta był niemal identyczny jak w pierwszym. PGE Skra szybko osiągnęła wyraźną przewagę. Bardzo dobrze funkcjonował blok, dzięki któremu bełchatowianie zdobywali punkty niemal seriami. Przy stanie 12:6 było już wiadomo, że siatkarze z Bełchatowa nie wypuszczą z rąk zwycięstwa w drugim secie. Trener Miguel Falasca dał też odpocząć kilku zawodnikom. Na placu gry pojawili się Samuel Tuia i Wojciech Włodarczyk. Roszady w składzie nie zmieniły obrazu gry. PGE Skra systematycznie powiększała przewagę, a rywale z Częstochowy zupełnie nie radzili sobie z szybko grającymi gospodarzami. Mieli problemy z przyjęciem, a jeśli nawet udało im się skonstruować ciekawą akcję to co chwilę nadziewali się na blok bełchatowian. Wprawdzie w końcówce goście zaczęli odrabiać straty, ale to było za mało, żeby zagrozić podopiecznym Miguela Falaski.
W trzeciej odsłonie tego meczu Częstochowa zaczęła zdecydowanie lepiej. Po raz pierwszy w tym spotkaniu goście zeszli na przerwę techniczną w dobrych nastrojach. Akademicy prowadzili 8:6. Gra bardzo się wyrównała, ale goście z czasem zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Sygnał do ataku dał m.in. Nicolas Uriarte, który skutecznie skończył jeden z ataków. Po chwili asem serwisowym popisał się Kłos, a blok zaliczył Wojtek Włodarczyk. Częstochowianie nie dawali jednak za wygraną i dzielnie walczyli. Choć bełchatowianie byli bliscy zwycięstwa pozwolili gościom doprowadzić do remisu. Ci poszli za ciosem i ku zaskoczeniu kibiców z Bełchatowa wygrali tego seta.
Częstochowianie złapali wiatr w żagle i wyraźnie poczuli, że mogą jeszcze w tym meczu namieszać. Ale bełchatowianie nie zamierzali im tego ułatwiać. Dobrze w ataku prezentował się Samuel Tuia. To było jednak za mało na ambitnych gości, którzy na pierwszej przerwie prowadzili, podobnie jak w trzecim secie 8-6. Na szczęście siatkarze PGE Skry szybko wzięli się w garść i objęli prowadzenie 17:12. Na zagrywce fantastycznie spisywał się Włodarczyk. Zaliczył dwa asy serwisowe z kolei! Goście zupełnie się pogubili i nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z PGE Skrą.