PGE Skra nie zwalnia tempa
PGE Skra Bełchatów pokonała w 6. kolejce PlusLigi młode wilki z AZS-u Politechniki Warszawskiej 3:0 (25:17, 26:24, 25:16) i pozostaje na fotelu lidera rozgrywek. MVP został wybrany Nicolas Uriarte.
Zgodnie z przewidywaniami w porównaniu z poprzednimi spotkaniami w składzie mistrzów Polski doszło do jednej, ale istotnej zmiany. Na pozycji atakującego Mariusza Wlazłego zmienił Maciej Muzaj, dla którego jest pierwszy występ w pierwszym składzie PGE Skry od kilkunastu miesięcy.
Na początku spotkania wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Bełchatowianie rozpoczęli od mocnego uderzenia i zdobyli trzy pierwsze piłki. Na gościach nie zrobiło to jednak większego wrażenia, bo bardzo szybko wyszli na prowadzenie 4:3. Tylko na moment, bo podopieczni Miguela Falaski znów zaczęli seryjnie zdobywać punkty i na pierwszej przerwie prowadzili 8:5. Wszystko wróciło do normy, czyli do tego co siatkarze przyzwyczaili już swoich sympatyków w tym sezonie. Bełchatowianie niepodzielnie rządzili na boisku, a z bardzo dobrej strony prezentowali się środkowi, którzy nie tylko skutecznie kończyli piłki zagrywane przez Nicolasa Uriarte, ale umiejętnie blokowali rywali na siatce. Nieobecność Mariusza Wlazłego nie wpłynęła na grę mistrzów Polski. Maciej Muzaj grał bez kompleksów i trener Falasca mógł być z niego zadowolony. Po drugiej stronie, jak zwykle, świetnie sobie radził Facundo Conte. Politechnika nie miała w tym secie za wiele do powiedzenia i przegrała go całkowicie zasłużenie.
Argentyński przyjmująca po raz kolejny pokazał klasę na początku drugiej partii. Nie tylko był skuteczny w ataku, ale również w bloku. Conte był nie do zatrzymania dla rywali. Ale warszawianie radzili sobie w tym secie już zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim poprawili przyjęcie i grę w bloku.
Na pierwszej przerwie technicznej goście prowadzili 8:6. Po przerwie pechowe chwile przeżywał Maciek Muzaj, który kilka razy z rzędu został zablokowany przez rywali. Akademicy bardzo krótko cieszyli się z kilkupunktowego prowadzenia. Bełchatowianie poprawili zagrywkę i goście zaczęli się gubić. Pięknymi paradami w obronie popisywał się Kacper Piechocki, a wracający powoli do zdrowia Ferdinand Tille, będzie musiał solidnie się napracować, aby wygryźć młodego libero ze składu PGE Skry. Mistrzowie Polski odzyskali prowadzenie w tym secie i na drugiej przerwie technicznej było już 16:14 dla gospodarzy. Bardzo mądrze grał Uriarte, który nie tylko obsługiwał swoich kolegów szybkimi podaniami, ale potrafił też przytomną kiwką ominąć blok rywali. Goście nie składali jednak broni i doprowadzili do wyrównania. Bełchatowianie dopuścili do tego na własne życzenie, bo psuli zagrywkę za zagrywką. Gra stanęła i szkoleniowiec PGE Skry poprosił o czas. Cios za cios - tak wyglądała końcówka drugiej partii, która dostarczyła kibicom wiele emocji. Dawno już nie było takiej sytuacji, że to rywal miał piłkę setową. Goście jej nie wykorzystali, a po chwili Srećko Lisinac popisał się fantastyczną zagrywką. Drugą partię zakończył niezawodny Conte.
Goście byli o krok od wygrania drugiego seta i niewykorzystana szansa trochę ich podłamała. W trzecim secie bezapelacyjnie dominowała PGE Skra, która bardzo szybko odskoczyła rywalom na 8:3. Świetnie na zagrywce spisywał się Nicolas Uriarte. Z rywali wyraźnie zeszło powietrze i nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z bełchatowianami, którzy w trzeciej partii grali jak z nut. Bełchatowianie wygrali szósty mecz z rzędu i w tym sezonie nie stracili jeszcze żadnego punktu!