PGE Skra pokonała ZAKSĘ i objęła prowadzenie
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (25:23, 22:25, 25:27, 27:29) w meczu w którym lider podejmował wicelidera tabeli PlusLigi. MVP Daniel Pliński.
Pojedynek mistrza z wicemistrzem kraju był emocjonującym widowiskiem. Nadkomplet publiczności w hali „Azoty” oglądał porywające akcje. Od pierwszego gwizdka na parkiecie rozgorzała zacięta walka.
Niesieni głośnym dopingiem gospodarze rozpoczęli bardzo dobrze. W pierwszej partii ZAKSA grała skutecznie. Na początku objęła prowadzenie 3:1, które powiększyła po kontrach Antonina Rouziera do trzech punktów (11:8). Goście nie poddawali się i po asie serwisowym Michała Winiarskiego tracili już tylko oczko (17:16). Setbola miejscowym dał atak Rouziera, a po chwili krótką skończył Jurij Gladyr.
Przez większość drugiego seta prowadzili mistrzowie Polski. Po punktowej zagrywce Mariusza Wlazłego ich przewaga urosła do trzech punktów (13:10). ZAKSA goniła i po asie serwisowym Dominika Witczaka traciła już tylko punkt (19:20). Przyjezdni mieli dużą przewagę w grze blokiem. Byli też skuteczni w kontrach.
Trzecią odsłonę Skra rozpoczęła od prowadzenia 4:1, ale już na pierwsza przerwę techniczną, to gospodarze schodzili z dwupunktową zaliczką. Gdy jeden zespół odskakiwał na dwa punkty, to drugi momentalnie odrabiał straty i sam wychodził na prowadzenie. ZAKSA przegrywała 12:15, by kilka minut później prowadzić już 21:19. Pierwsza miała też setbola, po ataku Rouziera. W emocjonującej końcówce goście zostali ukarani żółtą kartką. Otrzymał ją Konstantyn Cupković za zbyt emocjonalne zachowanie na ławce rezerwowych. Mimo tego mistrzowie Polski potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ważną piłkę ze środka skończył Marcin Możdżonek, a po chwili decydujący punkt bezpośrednio z zagrywki zdobył Miguel Falasca.
- Mecz był bardzo zacięty. W trzecim i czwartym secie o wygranej rywali decydowały dwie piłki. Gdyby te akcje potoczyły się inaczej, zwycięstwo mogło być po naszej stronie. Słabiej zagraliśmy w bloku i rywale to wykorzystali. Pojedynek mógł się podobać, bo walka toczyła się punkt za punkt – przyznał kapitan ZAKSY, Paweł Zagumny.
Czwarta partia była tak samo zacięta. Tym razem lepiej zaczęli miejscowi, którzy szybko odskoczyli na 4:1. Teraz bełchatowianie gonili wynik. Do remisu doprowadzili po kontrze Daniela Plińskiego. Zespół z Kędzierzyna-Koźla wypracował dwupunktowe prowadzenie (22:20). Goście ponownie wyrównali. W końcówce rozgorzała fantastyczna walka. Przełamanie nastąpiło przy stanie po 27. Najpierw Wlazły skutecznie zaatakował, a w kolejnej akcji posłał asa serwisowego i Skra zdobyła komplet punktów.
- Oba zespoły ryzykowały na zagrywce. Skrze się to bardziej opłaciło, bo miała asy w końcówkach. Twarda gra w ataku z obu stron. Brakowało nam trochę szczęścia. Szkoda straconych punktów, ale mamy jeszcze kilka kolejek do rozegrania i postaramy się to odrobić – stwierdził trener ZAKSY, Krzysztof Stelmach.
- Dla nas najważniejsze jest to, że zrewanżowaliśmy się ZAKSIE za porażkę na własnym parkiecie. Odrobiliśmy straty. Walka o fotel lidera toczyć się będzie do końca – powiedział atakujący Skry, Mariusz Wlazły.