PGE Skra przegrała w Warszawie
AZS Politechnika Warszawska pokonała PGE Skrę Bełchatów 3:2 (28:26, 25:22, 19:25, 16:25, 15:12) w meczu 9. kolejki PlusLigi. MVP spotkania Fabian Drzyzga.
Oba zespoły rozegrały znakomite spotkanie. AZS Politechnika Warszawska odniosła zasłużone zwycięstwo. - Cieszymy się, że siatkówka staje się tak bardzo popularna w Warszawie. Dzisiaj widać to było w hali Torwaru. Wszyscy wznieśliśmy się na wyżyny naszych możliwości. Przed sezonem chyba mało kto wierzył, że w połowie sezonu zasadniczego będziemy mieli taki dorobek i zajmowali tak wysokie miejsce - powiedział zawodnik AZS PW Maciej Zajder.
Po pierwszych dwóch partiach wisiała w powietrzu sensacja i trzysetowe zwycięstwo gospodarzy. Jednak zmiany trenera Jacka Nawrockiego – powrót na pozycję atakującego Mariusza Wlazłego i wprowadzenie na przyjęcie Michała Bąkiewicza – mocno skomplikowały plany podopiecznych Jakuba Bednaruka.
Mimo że hala była w Warszawie była wypełniona do ostatniego miejsca, połowa zgromadzonych kibiców w stolicy dopingowała drużynę PGE Skry Bełchatów. Według kapitana Akademików, to pokazuje, jaką popularnością cieszą się siedmiokrotni mistrzowie Polski – Na pewno nie było coś fajnego, kiedy w Warszawie cały Torwar jest zapełniony, a połowa kibiców wspiera przeciwnika. To pokazuje jednak, jak bardzo Skra jest popularna i lubiana w naszym kraju – powiedział Krzysztof Wierzbowski.
- Na to, żeby w innym mieście mieć kibiców, trzeba sobie po prostu zasłużyć, a Skra przez ostatnie 10 lat sobie na to zasłużyła. Jako jedyna ma kibiców poza swoim miastem. Może troszeczkę byłem zaskoczony aż taką dużą ilością wsparcia, a z drugiej stronie fajnie było tak grać – dodał trener Jakub Bednaruk.
Zawodnicy AZS Politechniki Warszawskiej byli bardzo szczęśliwi po ostatnim gwizdku sędziego. - Przede wszystkim cieszymy się z wygranej, tym bardziej, że był to pięściowy mecz. Po tie-breaku jesteśmy zadowoleni. Kibice na pewno zobaczyli fajne spotkanie. My zdobyliśmy kolejne dwa punkty z bardzo mocnym rywalem. To pokazuje naszą siłę. Po meczu w Rzeszowie, który naprawdę nam nie wyszedł, byliśmy w pełni zmobilizowani do tego, aby w środę nawiązać walkę ze Skrą. Szkoda dwóch setów, które przegraliśmy, bo mogliśmy zdobyć trzy punkty. Nie udało się, ale zapisujemy dwa oczkai idziemy dalej – powiedział na konferencji prasowej Krzysztof Wierzbowski. - Cieszymy się przede wszystkim z tego, że Torwar się zapełnił. Czy to z drużyną z Bełchatowa, czy z innym przeciwnikiem, będziemy chcieli pokazywać taką samą siatkówkę i cieszyć kibiców. Mam nadzieję, że to nam się uda jeszcze wiele razy – zakończył.
Według trenera Jacka Nawrockiego kluczowym dla całego spotkania był pierwszy set. - Myślę, że bardzo duże znaczenie miał set pierwszy, w którym gdzieś w końcówce doprowadziliśmy do naszej przewagi, ale dwie zepsute zagrywki i jedna piłka nie przyjęta i zupełnie oddaliśmy ten set - bez walki, ale na przewagi. – stwierdził. Po dwóch przegranych partiach, sztab musiał coś zmienić. Na boisku, na pozycji atakującego zagrał Mariusz Wlazły, a na przyjęciu – obok Michała Winiarskiego – Michał Bąkiewicz. Był to pierwszy oficjalny mecz w sezonie, w którym kapitan bełchatowian zagrał po przekątnej z rozgrywającym. Na pytanie, czy dobrze się czuł ponownie w tej roli odpowiedział: - Grałem na tej pozycji praktycznie całą swoją karierę i pewne rzeczy robię z automatu. Dużo łatwiej jest mi przejść na tamtą pozycję i dużo łatwiej jest mi się zachować na tej pozycji. Dla mnie to coś naturalnego. Na pozycji przyjmującego musze się naprawdę wiele uczyć, aby coś naprawdę zdziałać i dorównać kolegom w zespole. Czy chciałby powrócić na tę pozycję, stwierdził, że zależy to od koncepcji trenera Jacka Nawrockiego. - To już wola i koncepcja trenera. Ja się dostosuję – oznajmił. - Będzie grał na obydwu pozycjach – dopowiedział z uśmiechem trener Skry.
Mimo ostatniej bolesnej porażki z Asseco Resovią Rzeszów, podopieczni Jakuba Bednaruka, zagrali, jak w minionych spotkaniach: z determinacją, pasją i radością z gry. - Bardzo jestem dumny z tego,
że mogę prowadzić ten zespół, bo ten charakter, których może gdzieś na tydzień zatraciliśmy, wrócił do nas i ta agresja, i ta chęć, i ta radość z gry. W wielu momentach to był mecz na bardzo dobrym poziomie, przynajmniej z mojej perspektywy. Bardzo się cieszę. Zobaczymy, co będzie dalej. Mecz się skończył, jadę do domu, w poniedziałek Kędzierzyn – zaznaczył trener Jakub Bednaruk. Zapowiada, że będzie z całych sił chronił zespół przed wielkim zamieszaniem wokół drużyny.
- Chcemy cieszyć się grą, a ja jeszcze bardziej będę starał się chronić zespół od tej otoczki, która się tworzy, tej presji (którą nie sami), ale wokół nas się wytwarza. Z całych sił będę próbował odseparować zespół od tego, co się dzieje dookoła, czyli od aspiracji, celów, które ktoś nam narzuca. My chcemy dobrze bawić się na boisku – zakończył.
Kolejny mecz stołeczni siatkarze rozegrają 3 grudnia, w Arenie Ursynów, o godzinie 18.00