PGE Skra - Trefl 3:1
PGE Skra Bełchatów pokonała Trefla Gdańsk 3:1 (25:14, 23:25, 25:21, 25:19). MVP meczu został Piotr Gacek.
Zgodnie z przewidywaniami PGE Skra Bełchatów pokonała Trefla Gdańsk, choć goście momentami prowadzili wyrównaną walkę.
Pierwszego seta bełchatowianie zaczęli od trzech udanych bloków. To wyraźnie zniechęciło atakujących Trefla i momentalnie odbiło się to na wyniku. Po chwili bowiem było już 8:3 dla Skry. Ta pięciopunktowa przewaga utrzymywała się do stanu 15:10. Wówczas na zagrywkę wszedł Mariusz Wlazły. Cztery atomowe serwisy i było już po secie, bo raczej trudno uwierzyć, żeby Skra prowadząc 19:10 mogła przegrać tę partię. Gdańszczanie kompletnie w tym secie nie mieli już pomysłu na grę i przegrali wysoko 14:25.
Druga partia zaczęła się od wyrównanej walki. Goście prowadzili nawet 6:5, ale po technicznych zagrywkach Janne Heikinnena zrobiło się 10:6 dla Skry. Trefl nie załamał się jednak i powoli odrabiał straty. Zmniejszył nawet prowadzenie gospodarzy tylko do jednego punktu (14:13). Wystarczyły jednak proste błędy w odbiorze i znów bełchatowianie odskoczyli schodząc na drugą przerwę techniczną z prowadzeniem 16:13. Gdy było już 22:18 wydawało się, że partia numer dwa padnie łatwym łupem siatkarzy z Bełchatowa. Trefl jednak spiął szyki i zdobył trzy punkty z rzędu. O przerwę na żądanie poprosił trener Daniel Castellani. Po czasie fatalnie przyjął Piotr Gacek i był już remis 22:22. Udana kontra Krzysztofa Kocika oraz blok na Mariuszu Wlazłym dały zwycięstwo 25:23 drużynie z Gdańska, czego chyba nikt po pierwszym secie nie mógł się spodziewać.
Wygrany set wyraźnie dodał skrzydeł gościom. W secie trzecim na pierwszą przerwę techniczną zespoły schodziły przy dwupunktowym prowadzeniu gdańszczan (8:6). Skra to jednak znacznie mocniejsza kadrowo drużyna, dlatego szybko te straty odrobiła i bez problemów wyszła na prowadzenie 17:13. I tę czteropunktową przewagę gospodarze bez większych problemów dowieźli do końca. 25:21 zwyciężyła Skra.
Przegrana nie załamała siatkarzy z Gdańska. To oni na początku czwartego seta nadawali ton grze i prowadzili już 7:4. Bełchatowianie jednak szybko odrobili straty wyciągając wynik na 8:8. Później zespoły szły punkt za punkt. Skrze udało się odskoczyć dopiero po drugiej przerwie technicznej, ale za to odjechała na w miarę bezpieczną różnicę (20:16). Co prawda takie prowadzenie w tym meczu już raz w końcówce bełchatowianie roztrwonili, ale tym razem takiego błędu nie zamierzali robić. Gospodarze zwyciężyli 25:19 i w całym meczu 3:1. Powiedzieli po meczu: Jakub Bednaruk (Trefl): Oczywiście, że można dzisiaj było coś ugrać. To kolejny mecz, gdzie zdobywamy tylko seta, a to nas nie urządza. Powiem szczerze że nas to już drażni. Niestety, nie udało się. Jeśli chce się mieć zdobycz punktową w meczu ze Skrą to trzeba zagrać na 120 procent, a my dzisiaj mieliśmy zbyt często chwile przestojów. Graliśmy większość seta np. trzeciego czy czwartego równo, a później trzy asy serwisowe Skry i było pozamiatane. Nasza sytuacja w tabeli jest tragiczna. Pierwszy raz w życiu jadę na święta z sześcioma punktami zdobytymi. Za karę zrobię sobie chyba tylko sześć potraw wigilijnych. Nękają nas ciągle kontuzje, choć oczywiście nie jest to wystarczającym usprawiedliwieniem, ale tak czasami jest, że w trakcie sezonu trzeba zweryfikować swoje plany i grać o utrzymanie. Daniel Pliński (PGE Skra): Pierwszy set wyglądał dziś bardzo dobrze w naszym wykonaniu. W drugim prowadziliśmy już 22:19 i na zagrywkę poszedł Łukasz Kadziewicz. Kilka jego mądrych serwisów i zrobiło się gorąco. Na szczęście wygraliśmy ten mecz za trzy punkty i jesteśmy liderem. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem tydzień wolnego, a ten odpoczynek bardzo się przyda. Myślę, że mamy powody do radości, bo dobrze wykonaliśmy swoją pracę. Jesteśmy na pierwszym miejscu w lidze, w Pucharze Polski rozstawieni z jedynką, a w Lidze Mistrzów mamy drugą pozycję. Nic tylko się cieszyć i jak się uda to tak utrzymać w Nowym Roku to będzie rewelacyjnie.