PGE Skra w finale PlusLigi
Tytan AZS Częstochowa przegrał z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (25:21, 23:25, 18:25, 18:25) w trzecim meczu półfinału play-off PlusLigi. MVP meczu Bartosz Kurek. PGE Skra wygrała rywalizację play-off do trzech zwycięstw 3-0. Zespół z Bełchatowa po raz siódmy awansował do finału ekstraklasy.
Największym pechowcem spotkania uznać można Dawida Murka, który na przedmeczowej rozgrzewce skręcił kostkę i trener Marek Kardos musiał wprowadzić w jego miejsce Wojciecha Gradowskiego. Paradoksalnie strata kapitana podziałała mobilizująco na akademików, gdyż od samego początku postawili Skrze trudne warunki, szczególnie imponując szczelnym blokiem. Na pierwszej przerwie technicznej jednym punktem prowadzili goście, ale tuż po niej rozpoczęła się wyśmienita gra częstochowian. Blok zatrzymał Mariusza Wlazłego, do tego asa serwisowego dołożył Fabian Drzyzga, na środku siatki brylował Łukasz Wiśniewski i AZS prowadził 11-8. Na drugiej regulaminowej przerwie przewaga stopniała do jednego punktu, ale za chwilę to znów podopieczni Kardasa kontrolowali grę. W ataku szalał Bartosz Janeczek, po bełchatowskiej stronie pojawiły się problemy z dokładnym przyjęciem i premierowa partia zakończyła się pewnym triumfem AZS-u 25-21.
Rozochoceni gospodarze od początku drugiego seta utrzymywali niezwykle wysoki poziom gry, była to prawdziwa siatkarska bitwa. Tym razem na pierwszej przerwie technicznej to AZS miał jednopunktową przewagę po asie serwisowym Janeczka. Skra nie mogła sforsować częstochowskiego bloku, powstrzymani zostali Antigua i Wlazły. Na drugą przerwę drużyny schodziły przy wyniku 16-13 po przepięknej kiwce nad siatką, która zupełnie zmyliła gości. Trener Jacek Nawrocki dokonał zmiany na pozycji rozgrywającego, na boisko w miejsce Falaski pojawił się Paweł Woicki i przyznać trzeba, iż było to bardzo trafne posunięcie. Bełchatowianie szybko odrobili straty, a w samej końcówce wyszli na trzypunktowe prowadzenie, którego nie pozwolili już sobie odebrać. Przy stanie 23-24 Łukasz Wiśniewski posłał autową zagrywkę kończąc seta.
W odsłonie numer trzy goście już na samym początku wypracowali sobie przewagę i w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku. Na przerwach technicznych prowadzili odpowiednio 8-5 oraz 16-11. W końcówce partii na zagrywce rządził i dzielił Antiga. Był to najsłabszy fragment spotkaniu w wykonaniu akademików, przegrali tę partię bez walki do 18.
Czwarty i jak się później okazało ostatni set tej półfinałowej rywalizacji dobrze zaczęli gracze spod Jasnej Góry, obejmując prowadzenie 3-1. Skra nie chciała przedłużać konfrontacji, częstochowianie nie zamierzali się poddać i walka rozgorzała na całego. Na pierwszej przerwie technicznej gospodarze przegrywali tylko trzema punktami, ale niedługo po niej Bartek Kurek rozstrzelał ich swoją atomową zagrywką. Kiedy posłał asa w samą linię na 14-7 wszystko wydawało się rozstrzygnięte, ale AZS się jeszcze poderwał. Stało się tak dzięki dobrej zagrywce rezerwowego środkowego Wojciecha Sobali, AZS zdobył cztery punkty z rzędu. Na ostatnią tego dnia przerwę techniczną drużyny zeszły przy stanie 12-16 po autowej zagrywce Drzyzgi. Tuż po niej zablokowany został Janeczek i goście nie dali już sobie odebrać zwycięstwa. Końcówka seta odbyła się już pod pełną kontrolą Skry, która wygrała go w takim samym stosunku jak poprzedniego, czyli 25-18.
Po meczu powiedzieli:
Mariusz Wlazły: Cieszymy się ze zwycięstwa na trudnym terenie w Częstochowie, nigdy nie gra się łatwo. Gospodarze postawili nam dziś trudne warunki, szczególnie w dwóch pierwszych setach. Teraz skupiamy się już na rywalizacji finałowej bez względu na to z kim zagramy.
Krzysztof Gierczyński: Na początku gratuluję Skrze awansu do finału, który im się należał. Staraliśmy się nawiązać walkę, fragmentami nam się to udawało. W tym spotkaniu, jak i w drugim w Bełchatowie graliśmy nawet nieźle, ale to mimo wszytko było zbyt mało na wyeliminowanie rywala tej klasy. Moim zdaniem jest to przyszły mistrz Polski, bo grają naprawdę znakomicie. Byliśmy skazywani na pożarcie, staraliśmy się walczyć na tyle ile byliśmy w stanie.
Jacek Nawrocki: Jesteśmy bardzo szczęśliwi z awansu do finału. Nie było to takie proste, jak niektórym mogłoby się wydawać. Ja od początku sezonu w samych superlatywach wypowiadałem się o zespole z Częstochowy, byłem świadomy ich siły. Dwa pierwsze sety stały na niezwykle wysokim poziomie, moja drużyna źle zaczęła, szczególnie w grze obronnej, momentami było naprawdę gorąco. Trzeci i czwarty set udało nam się wygrać w miarę spokojnie dzięki naszej zagrywce.
Marek Kardos: Podobnie jak Krzysiek gratuluję Skrze i też uważam, że jest to przyszły mistrz polski, ponieważ przez cały sezon gra na bardzo wysokim poziomie. Dwa pierwsze sety to była siatkówka na najwyższym poziomie, szkoda mi paru piłek, których nie wykorzystaliśmy. Niemniej jednak jestem zadowolony, że podjęliśmy walkę z takim rywalem. Mam nadzieję, że dzięki temu moi zawodnicy uwierzą w siebie i spróbujemy wywalczyć brązowe medale. Kontuzja Dawida Murka nie jest poważna, to tylko skręcenie stawu skokowego.
Powrót do listy