PGE Skra walczy
W Rzeszowie świętowanie z okazji mistrzostwa Polski trzeba było odłożyć. PGE Skra Bełchatów wygrała trzecie spotkanie finału z Asseco Resovią 3:1 i przedłużyła rywalizację. - Mam nadzieję, że już nie jesteśmy faworytem. Chciałbym żebyśmy się czuli tak, jak przed pierwszym spotkaniem ze Skrą, kiedy w zasadzie graliśmy od zera i graliśmy o wszystko. - powiedział środkowy gospodarzy Grzegorz Kosok.
Hala Podpromie szybko zapełniła się kibicami. Finałowy mecz można było także obejrzeć na telebimie postawionym na rzeszowskim rynku. Ostatni raz drużyna z tego miasta została mistrzem Polski w sezonie 1974/1975. Nie budzi więc zdziwienia fakt, że mecz ten wzbudził ogromne zainteresowanie.
- Wiedzieliśmy że na Podpromiu będą szykowali się do święta, trochę chcieliśmy im je zepsuć. Bardzo fajnie, że dziś udało się wygrać, jutro będzie jeszcze ciężej - stwierdził libero Skry Bełchatów, Paweł Zatorski. Kibice przywitali podopiecznych Jacka Nawrockiego z szacunkiem, jednak przy wyczytywaniu kilku nazwisk pojawiły się gwizdy. Spowodowane to było aferą, jaką Skra zrobiła po meczu w Bełchatowie. - Mi, Bartkowi i trenerowi troszkę się oberwało. Trzeba pamiętać, że to jest sport, to są emocje. Czasami człowieka ponosi. Naprawdę, kto uprawiał kiedykolwiek sport wie, że emocje muszą być. Niestety i zdarzają się takie sytuacje jak w środowym meczu- powiedział dla Polsatu Sport, środkowy Daniel Pliński.
Środkowy nie przestraszył się jednak rzeszowskich kibiców.- Lubię taki doping, to mnie mobilizuje. Jestem bardzo mocno pobudzony i dzięki kibicom Resovii pozytywnie nastawiony do walki.
Od początku meczu było widać, że zawodnicy Skry Bełchatów dobrze czują się w Rzeszowie, czego nie można było powiedzieć o gospodarzach. - Uważam, że byliśmy trochę spięci, zwłaszcza w pierwszym i drugim secie. Mam nadzieję, że to się zmieni i w niedzielę będziemy grali to, co chcemy grać. Teraz musimy spiąć się i sprawić to, co każdy z nas chce. Myślę, że stać nas na, nie możemy jednak grać tak niepewnie- powiedział Grzegorz Kosok. Asseco Resovia Rzeszów zagrała słabe spotkanie, podopieczni Andrzeja Kowala nie wytrzymali presji i atmosfera stworzona przez kibiców tym razem nie dodała skrzydeł. Mimo słabszej skuteczności atakujący Gyorgy Grozer dalej straszył Skrę potężnymi atakami i trudnymi zagrywkami. - Śmialiśmy się, że prawie spadła mi głowa, a jak Grozer trafił mnie w jabłko Adama myślałem, że mi tyłem wyjdzie, ciężko było
- żartował Paweł Zatorski.
Skra Bełchatów przyjechała do Rzeszowa odmieniona.- U nas zagraliśmy dwa spotkania dosyć średnie, co najwyżej dosyć średnie. Trzeba powiedzieć, że zespół Resovii zagrał znakomicie. Te mecze były po dyktandem drużyny z Rzeszowa, dlatego mieliśmy duże problemy. Popełnialiśmy proste błędy, których zwykle nie popełniamy i te błędy nie wynikały raczej z naszego stresu czy zdenerwowania. Po prostu to nie były nasze dwa dni- powiedział Daniel Pliński. Jednak w sobotę to siatkarze Jacka Nawrockiego mecz rozpoczęli bardzo zmotywowani i na boisku stanowili jedność.- Szczerze, nie robiliśmy żadnej rewolucji. Myślę, że widać po nas, że zmotywowaliśmy się wszyscy. Zagraliśmy jak prawdziwa drużyna i dzięki temu wygraliśmy. Powiedzieliśmy sobie, że przyjeżdżamy tutaj na turniej, jakim był Puchar Polski. W sobotę graliśmy półfinał, w niedzielę będzie finał - określił postawę drużyny, libero z Bełchatowa.
Kolejne spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 14.00. Drużyna Andrzeja Kowala dalej ma szansę zostać mistrzem Polski przed własną publicznością, gdyż prowadzi w rywalizacji 2:1. - Noc dla chłopaków z Rzeszowa będzie trudniejsza niż dla nas, bo jednak my cały czas gonimy. Faworytem ciągle jest Resovia, która gra znakomitą siatkówkę. Na koniec sezonu złapała nieprawdopodobną formę. Zobaczymy co życie przyniesie
Ten play-off jeszcze się nie zakończył, wszystko się jeszcze może zdarzyć. Daj Boże, żebyśmy mogli zagrać piąty mecz- zakończył środkowy Skry.