Philippe Blain: nie możemy sobie pozwolić na potknięcie
Reprezentacja Polski z pięcioma zwycięstwami zakończyła pierwszą fazę Pucharu Świata. To cieszy, choć styl, w jakim zagrali ostatnie spotkanie, już trochę mniej. W Toyamie biało-czerwoni nie spotkają się z zespołami z pierwszej piątki światowego rankingu, dlatego ważna jest sportowa złość i agresja o którą apeluje drugi szkoleniowiec polskiej drużyny, Philippe Blain.
PLUSLIGA.PL: Za nami pierwsza runda Pucharu Świata. Jak podsumowałby pan występ reprezentacji Polski?
PHILIPPE BLAIN: W Hamamatsu wygraliśmy wszystkie pięć spotkań. To bardzo dobry rezultat. Przede wszystkim cieszą zwycięstwa z najmocniejszymi rywalami tej fazy, czyli z drużynami Rosji i Iranu, które zawsze są bardzo groźne. Zdarzały nam się także słabsze momenty, ale ważne, że potrafiliśmy się z nich otrząsnąć i obronić wynik. Ostatnie spotkanie z Wenezuelą... No cóż, to już zamknięty rozdział. Teraz koncentrujemy się na spotkaniach, które przed nami.
Zakładaliśmy, że po dwóch bardzo emocjonujących spotkaniach, z Wenezuelą będzie spokojnie, było chyba jednak aż za bardzo.
PHILIPPE BLAN: Przede wszystkim nie rozpoczęliśmy tego spotkania tak, jak powinien to zrobić faworyt. Powinniśmy byli zagrać bardziej agresywnie, pokazać nasza siłę. Nawet jeśli gramy w nieco innym składzie, nadal jesteśmy mistrzami świata, utytułowaną drużyną. My tego wszystkiego w niedzielę nie pokazaliśmy. Początek spotkania, rzeczywiście nie był taki, jak zakładaliśmy. Nie zademonstrowaliśmy swojej siły. Pozwoliliśmy przeciwnikom nabrać pewności, grać swoją grę i potem sytuacja się skomplikowała. Na szczęście dopisaliśmy kolejne trzy punkty na swoim koncie i to jest najważniejsze.
Czy o słabszej grze biało-czerwonych mógł zadecydować fakt, że reprezentacja Wenezueli nie jest zespołem z najwyższej światowej czołówki?
PHILIPPE BLAIN: Także z tego powodu, zdecydowanie. Dzień wcześniej mieliśmy bardzo intensywny i wyczerpujący, także emocjonalnie, mecz z Iranem. Po nim chcieliśmy dać odpocząć tym zawodnikom, którzy na boisku byli od początku tego turnieju. Musimy pamiętać, że mecz się sam nie wygra tylko dlatego, że na boisku jest reprezentacja Polski. Mecz wygrywa się wchodząc na boisko ze sportową agresją, realizując taktykę. Wtedy jeśli popełni się kilka błędów, a takie zawsze się zdarzają, a jest ta zawziętość sportowa, to można jakoś wybrnąć z tej trudnej sytuacji.
W trzecim secie zszedł z boiska Mateusz Mika, którym od razu zajął się fizjoterapeuta zespołu. Czy wszystko dobrze ze zdrowiem Mateusza i pozostałych zawodników?
PHILPPE BLAIN: Zawsze zdarzają się małe urazy a to z jednej, a to z drugiej strony. O ile dzień wcześniej Mateusz zagrał bardzo dobry mecz, o tyle w meczu z Wenezuelą miał pewne problemy fizyczne. Podczas tej przerwy zbadamy, co mu dolega. Wierzę, że to nic poważnego i rozwiążemy te trudności, a Mateusz w pełni sił powróci do dobrej dyspozycji na kolejne mecze. Każdemu przytrafiają się mikrourazy, ale zawodnicy na tym poziome, borykają się z nimi każdego dnia.
W Toyamie nie będzie tak silnych zespołów jak drużyny USA czy Włoch. Będą to jednak bardzo ważne spotkania. Jak oceniłby pan najbliższych rywali?
PHILIPPE BLAIN: Trzeba uważać na reprezentację Egiptu, ponieważ grając przeciwko mocnym zespołom, zaprezentowali się bardzo dobrze. Można powiedzieć, że jest to zespół potrafiący nawiązać wyrównaną grę z najsilniejszymi zespołami. Drużyna Kanady gra siatkówkę opartą na sile, ale ostatnio boryka się z pewnymi problemami. Australia ma w swoim składzie Edgara, na którym opiera swoją grę. Z nimi zagramy trzecie spotkanie z rzędu. Wszystkie zespoły poczują dotychczas rozegrane mecze. Odnoszę wrażenie, że wszystkie drużyny, które stają naprzeciwko nas, chcą nas pokonać, widząc przed sobą mistrzów świata. Rozegrać swój wielki mecz. Owszem, nasi najbliżsi rywale nie są z pierwszej piątki światowego rankingu, ale nie możemy pozwolić sobie na potknięcie w spotkaniach z nimi. Musimy być przygotowani na walkę w każdym meczu.