Piątek z PlusLigą: Aluron Virtu CMC Warta Zawiercie - MKS Będzin 3:2
Siatkarze Aluronu Virtu CMC Warty Zawiercie po długim i zaciętym meczu pokonali MKS Będzin 3:2. Najbardziej zadowolony z hali wychodził Brazylijczyk Flavio, który otrzymał nagrodę MVP.
Faworytem tego meczu byli gospodarze, aczkolwiek było jasne, że będzinianie będą ambitnie walczyć o sprawienie niespodzianki. Ich sytuacja w tabeli jest bardzo trudna, ale nie oznacza to, że nie są w stanie napsuć krwi rywalom. Tak było choćby w pierwszy spotkaniu tych drużyn, gdzie w Sosnowcu MKS wygrał pewnie pierwszego seta, a dwa kolejne przegrał minimalnie, dwoma punktami. I dopiero w czwartym nie postawił się rywalom.
Zawiercianie rozpoczęli tak, jak na faworyta przystało. Od początku narzucili rywalom swoją wyższość i budowali przewagę. Prowadzili już 10:4 i... pozwolili rywalom na odrobienie strat. Inna sprawa, że będzinianie w tym fragmencie imponowali fantastyczną grą w bloku. Gdy na tablicy wyników było 14:14 to właśnie blok MKS był najlepszym elementem tej drużyny. Skazywani na porażkę będzinianie grali bez kompleksów, zaczął rozgrywać się ich lider Rafał Faryna, który skutecznie atakował.
Ostatni remis w tym secie był przy wyniku 20:20. Chwilę później niemoc w ataku przełamał Mateusz Malinowski, po czym poszedł na zagrywkę i asem wyprowadził zawiercian na dwupunktowe prowadzenie. Tego drużyna trenera Igora Kolakovicia już nie zmarnowała i wygrała 25:23.
Choć sytuacja MKS Będzin w PlusLidze jest ekstremalnie zła to jednak wielkie brawa dla siatkarzy tego zespołu, że nie poddają się i próbują walczyć. Po niewielkiej porażce w pierwszym secie drużyna trenera Jakuba Bednaruka także w drugiej partii mocno postawili się zawiercianom. Po bloku Rafała Sobańskiego na Piotrze Orczyku goście wygrywali 9:7, ale później, w jednym ustawieniu, stracili cztery punkty z rzędu i przegrywali 10:13. Znów zespół poderwał się do walki i znów ważną rolę odegrał Sobański, który asem serwisowym doprowadził do remisu po 15.
Tym razem, już nie tak jak w pierwszym secie, gracze Bednaruka wykorzytali swoją szansę. W końcówce skutecznie atakowali i utrzymywali jednopunktowe prowadzenie lub remis. Aż wreszcie przy wyniku 24:23 kolejny raz popisali się kapitalnym blokiem i wygrali 25:23. Dokładnie w takim samym stosunku, jak seta wcześniej zawiercianie.
Ta wygrana partia ośmieliła mocno graczy Bednaruka, którzy dostrzegli chyba, że gospodarze mają spory problem ze swoją grą i od początku mocno zaatakowali. Po kolejnym bloku na Malinowskim było 7:3, a gdy Faryna zatrzymał na siatce Orczyka nawet 14:9. W końcu nie wytrzymał Kolaković i zdjął z boiska Malinowskiego, który rozgrywał chyba swój najsłabszy mecz w tym sezonie. Zastąpił go Grzegorz Bociek, który zaczął od udanego ataku, a miejscowi zaczęli zbliżać się do rywali. Gracze MKS umieli się jednak przed tym opierać, a dodatkowo mieli w swoich szeregach świetnego Farynę. Gdy prowadzili 23:19 stało się jasne, że wyjdą na prowadzenie. I tak się stało, gdy po ataku Tomasza Kalembki będzinianie zwyciężyli 25:21.
Od początku czwartego seta na boisko wrócił Malinowski i to w jakim stylu! Atakujący Aluronu CMC Warty zaczął od kilku kapitalnych zagrywek, dzięki czemu jego zespół szybko zyskał kilka punktów przewagi, a później okazało się, że znów wie, jak skutecznie atakować. Krótka przerwa wśród rezerwowych dała mu bardzo dużo, bo na boisko wrócił zupełnie inny gracz. Zawiercianie w tym secie zdecydowanie górowali na boisku i pewnie zwyciężyli do 14.
W tie-breaku lepiej wystartowali gospodarze, ale będzinianie jeszcze przed zmianą stron doprowadzili do remisu. A im bliżej było do końca gry, tym większą rolę grały nerwy. Od połowy tie-breaka oba zespoły szły punkt za punkt - albo był remis, albo jednym punktem prowadzili gospodarze. I to aż do stanu 16:15, gdy mecz asem zakończył Mateusz Malinowski.
Relację punkt po punkcie i statystyki z tego spotkania można znaleźć tutaj.
Powrót do listy