Piątek z PlusLigą: Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 1:3
Trefl Gdańsk przegrał z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (28:26, 25:27, 21:25, 24:26) w meczu szesnastej kolejki PlusLigi, który określić możemy mianem wydarzenia kolejki. Cały pojedynek był bardzo wyrównany, emocjonujący i pełen walki o każdy punkty. Kibice, którzy bardzo licznie wypełnili ERGO ARENĘ na pewno nie mieli powodów do narzekań. Ostatecznie MVP spotkania został wybrany Mariusz Wlazły, który zdobył 20 punktów i zakończył mecz z 61% skutecznością w ataku.
- Tak po cichu chciałbym, abyśmy wykorzystali nasz spory potencjał, który w pierwszej rundzie chyba nie zawsze udawało nam się w pełni rozwijać. Ale nie będę składał buńczucznych deklaracji, bo doceniamy klasę rywala, po prostu mamy szansę i chcemy ją wykorzystać. Można powiedzieć, że chcemy sprawić niespodziankę, bo to raczej PGE Skra jest faworytem tego starcia - mówił przed spotkaniem Artur Szapluk, przyjmujący zespołu gospodarzy.
Z kolei Karol Kłos, środkowy drużyny gości dodał - Musimy trzymać rękę na pulsie, ponieważ na wyjazdach gra się nam dosyć ciężko. Musimy podejść skoncentrowani i zmobilizowani do tego spotkania. W pierwszym meczu w tym sezonie, we własnej hali udało się nam wygrać 3:0, ale w piątek będzie to zupełnie inne spotkanie. W Bełchatowie nie grał Mateusz Mika, a w Gdańsku będzie i na pewno napsuje nam trochę krwi.
Gospodarze w piątkowym meczu od początku musieli sobie radzić bez Daniela McDonnell'a, który kilka dni temu podczas treningu doznał kontuzji. Spotkanie od asa serwisowego rozpoczął Tyler James Sanders 1:0. Chwilę później punktowy blok na swoim koncie zapisał Mariusz Wlazły 1:1. Do stanu 6:6 zespoły grały punkt za punkt. Następnie na dwa oczka odskoczyli gdańszczanie 8:6 i 10:8. Bełchatowianie nie poddali się. Dzięki bardzo dobrym atakom ze środka Kłosa i Srećko Lisinaca to oni objęli prowadzenie 16:14. Do końca premierowej odsłony meczu zespoły toczyły wyrównaną walkę - cios za cios, punkt za punkt 20:20. Ostatecznie więcej zimnej krwi zachowali gospodarze. Najpierw asa serwisowego na stronę przeciwników posłał Szalpuk, a chwilę późnie zawodnicy Trefla zatrzymali w ataku Lisinaca 28:26.
Porażka w secie pierwszym podziała na PGE Skrę jak zimny prysznic. Kolejną partię zaczęli od dobrej gry w ataku. Do tego w polu serwisowym serią dobrych zagrywek popisał się Milad Ebadipour 6:3. W tej sytuacji trener Andrea Anastasi poprosił o czas dla swoich podopiecznych. Na niewiele się to zdało bowiem to goście dyktowali warunki gry 16:13. Kiedy wydawało się, że drużyna gości pewnie zmierza po wygraną, do gry włączyli się siatkarze z Trójmiasta. Dzięki dobrej obronie w polu i mocnej zagrywce doprowadzili do remisu 17:17. Końcówka tej partii podobnie jak wcześniejszej była zacięta i wyrównana 23:23. Tym razem jednak szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili przyjezdni. Najpierw skutecznym atakiem popisał się Bartosz Bednorz, a następnie Ebadipour 27:25.
Po dzisięciominutowej przerwie kolejną partię od lepszej gry zaczęli bełchatowianie 9:7. Wystarczyła chwila nieuwagi po stronie gości i gospodarze doprowadzili do remisu 10:10, a chwilę później dzięki bardzo dobrej zagrywce Wojciecha Grzyba objęli prowadzenie 13:10. Podopieczni Roberto Piazzy walczyli do końca. Najpierw odrobili straty, a następnie odskoczyli na kilka oczek. Wyrównaną końcówkę seta ponownie rozstrzygnęli na swoją stronę 25:21.
W czwartej partii szala zwycięstwa raz przechylała się na stronę siatkarzy Trefla Gdańsk 6:5, a chwilę później PGE Skry Bełchatów 13:10. Ręki w ataku nie zwalniał odpowiednio Damian Schulz oraz Ebadipour. Niezwykle emocjonującą i nerwowową końcówkę lepiej rozegrali wicemistrzowie Polski 26:24, którzy wystrzegali się prostych błędów. W ostatniej akcji meczu Piotr Nowakowski zaatakował w górną taśmę siatki.
Analiza meczu pkt po pkt: http://pls-web.dataproject.com/Livescore_Adv.aspx?ID=27453
Statystyki meczu: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?ID=1048&mID=27453&Page=S