Pięciosetowa Liga Mistrzów Świata
Zacięte, długie i widowiskowe mecze, kończone po pięciosetowych bitwach. To wizytówka tegorocznej PlusLigi. Liga Mistrzów Świata ustanawia rekordy w liczbie tie-breaków, a kibice mogą już teraz szykować się na następną porcję siatkarskich bitew.
W zeszłym sezonie ligowym w całej fazie zasadniczej (czyli po 156 rozegranych spotkaniach), zespoły PlusLigi rozegrały 27 meczów, które kończyły się dopiero po pięciosetowej walce. To oznaczało, że mniej więcej jeden mecz w każdej serii gier kończył się tie-breakiem. W tegorocznej Lidze Mistrzów Świata sytuacja wygląda jeszcze ciekawiej, bowiem jesteśmy jeszcze chwilę przez półmetkiem fazy zasadniczej, a już w tym momencie (po rozegraniu 73 meczów) drużyny plusligowe rozegrały aż 21 pięciosetowych bojów! Liga Mistrzów Świata stała się wyrównana i zacięta, co generuje mnóstwo emocji dla kibiców.
– Patrząc na starcia z tego sezonu widać wyraźnie, że przed meczem nie można być pewnym zwycięzcy w stu procentach – zauważa Paweł Zagumny, prezes Polskiej Ligi Siatkówki. – Dużo drużyn wzmocniło składy, szczególnie tych ze środka stawki i teraz na naszych boiskach mamy mnóstwo zaciętej walki. Patrząc na rozgrywki pod względem emocji to możemy się cieszyć, że jest ich tak dużo, podobnie jak zaskakujących rozstrzygnięć. Myślę także, że poza zaciętą walką, w fazie play-off dojdzie także najwyższa jakość sportowa i będziemy świadkami jeszcze bardziej pasjonującego finiszu sezonu – dodaje prezes.
Ze wszystkich dotychczasowych tie-braków aż jedna trzecia przypada na zespół GKS Katowice. Zespół GKS-u walczył aż 7 razy w pięciosetowych potyczkach, w dziesięciu rozegranych meczach! W środowisku zaczęto żartować, że drużyna w rozgrywkach 2019/2020 powinna nazywać się GKS 5 Katowice.
– Można sprawdzić moje wywiady sprzed sezonu, przewidywałem właśnie taką zaciętą i wyrównaną PlusLigę – przekonuje Dariusz Daszkiewicz, szkoleniowiec GKS Katowice. – Jeżeli chcesz wygrać mecz w Lidze Mistrzów Świata, to musi dasz swoje 100-procent możliwości, nigdy nie wystarczy osiemdziesiąt procent. Bez względu, kto z kim gra, trzeba się napracować, by zwyciężyć. Nawet najsilniejsze ekipy PlusLigi nie mogą sobie pozwolić na ulgowe traktowanie potencjalnie słabszych rywali, bo może to się zakończyć ich porażkami. Moim zdaniem zespoły środka i dołu tabeli wyraźnie poprawiły swą jakość, do tego stopnia, że bogatsze zespoły mogą zapomnieć w tym sezonie o spacerkach. Liga jest bardzo ciekawa, ja liczę że będziemy walczyć nadal tak zaciekle, lecz trochę częściej będziemy schodzić z boiska, jako zespół zwycięski – dodaje Daszkiewicz.
Na razie najrówniejszą formę i najwyższą koncentrację prezentują mistrzowie Polski z Kędzierzyna-Koźla. Zagrali dziesięć meczów, osiem wygrywając za trzy punkty, dwukrotnie walczyli w pięciu setach (jedna porażka). Z kolei BKS Visła Bydgoszcz ma na swoim ligowym koncie 5 punktów, jednak wszystkie za pięć ligowych porażek w tie-breakach. Choć bydgoszczanie nie odnieśli na razie żadnego zwycięstwa, to nie są ostatnią drużyną w tabeli.
– Moim zdaniem tak duża liczba tie-breaków w porównaniu choćby z poprzednim sezonem wskazuje, że poziom się wyrównał – mówi Sebastian Świderski, prezes Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. – Zapewne wiele znaczy także pędzący kalendarz i granie co trzy dni. Część zespołów i graczy, szczególnie kadrowiczów, nie jest w stanie utrzymać równej dyspozycji przez tak długi czas i w każdym momencie. Brakuje też czasu na spokojny trening, a teraz gdy doszła Liga Mistrzów, wyjazdów i biegu jest jeszcze więcej. Warto też zwrócić uwagę, że wiele drużyn mocno zmieniło składy i pewnie potrzebują trochę czasu na zgranie. Spodziewam się, że wiele drużyn wejdzie na najwyższe obroty na fazę play-off i czeka nas jeszcze więcej emocji. A na razie możemy się chyba spodziewać jeszcze wielu pięciosetówek – dodaje prezes lidera PlusLigi.