Pierwsza starcie Asseco Resovii o finał Pucharu CEV
Siatkarzy Asseco Resovii czeka historyczna szansa na wywalczenie awansu do finału Pucharu CEV. W środę (godz. 18) rozegrają pierwszy półfinałowy pojedynek z mistrzem Słowenii - ACH Volley Lublana. Rewanż rozegrany zostanie sobotę 17 marca (godz. 20) w Lublanie. Aby awansować do finału rzeszowianie muszą wygrać oba mecze lub jeden i dodatkowo "złotego seta" rozgrywanego po drugim pojedynku.
- Chciałbym podkreślić dużą wagę i prestiż Pucharu CEV, bo wiele osób twierdzi, że są to rozgrywki drugiej kategorii - mówi trener ACH Volley, Igor Kolaković. - Tak naprawdę w tym pucharze występuje wiele mocnych drużyn, które z różnych przyczyn nie rywalizują już w Lidze Mistrzów. Dobrym tego przykładem jest Fenerbahce, aktualny mistrz Turcji, który został wyeliminowany przez Asseco Resovię w Challenge Round. Zespół ze Stambułu prowadzi w tureckiej Superlidze, ale to inna drużyna z tego kraju (Arkas Izmir - przyp. red) zakwalifikowała się do Final Four LM w Łodzi. W Pucharze CEV gra też wielokrotny uczestnik LM Dynamo Moskwa, czy włoska Monza, która ma silną drużynę (oba te zespoły zmierzą się w drugiej parze półfinałowej - przyp. red). Oczywiście, nie można zapominać o Resovii, która dysponuje bardzo dobrym i szerokim składem. Polski zespół posiada zmienników na każdej pozycji, którzy mogą grać w każdym czasie i to było widoczne w ich pojedynku z Fenerbahce - zauważa Kolaković, który w ub. roku zdobył z reprezentacją Serbii mistrzostwo Europy.
Trener mistrzów Słowenii, który z zespołem ACH Volley pracuje już drugi sezon, nie ukrywa, że zdaje sobie sprawę z potencjału Asseco Resovii. - O dużych możliwościach tej drużyny i dobrej jakości gry świadczy fakt, że byli w stanie raz pokonać w PlusLidze Skrę Bełchatów i toczyć z nią wyrównany pojedynek w pucharze Polski - mówi Kolaković. - Wiemy, że w Polsce dosłownie żyje się siatkówką i spodziewamy się, że zagramy przy trybunach wypełnionych po brzegi kibicami. Na pewno w tej rywalizacji musimy być cierpliwi, grać punkt za punkt i czekać na swoją szansę. Nie mamy takiej jakości gry i tak dużych możliwości, jak polski zespół. Bardzo ważna będzie nasza zagrywka, bo akurat przyjęcie nie jest najmocniejszą stroną Resovii. Musimy zagrać też bardzo dobrze w obronie. Wierzę jednak w mój zespół, który składa się z inteligentnych młodych graczy - mówi trener Igor Kolaković.
W sezonie 2009/2010 oba zespoły rywalizowały ze sobą w fazie grupowej Ligi Mistrzów i oba mecze zakończyły się zwycięstwem Asseco Resovii (3-2 i 3-1), ale to Słoweńcy w dalszej fazie spisali się dużo lepiej awansując do Final Four LM w Łodzi (w play-off wyeliminowali m.in. włoski zespół Lube Banca Macerata). - Od tamtego czasu w obu zespołach zaszły spore zmiany kadrowe - mówi kapitan ACH Volley, Andrej Flajs. - Na pewno bardzo ciężko będzie nam wygrać w Polsce, ale nie poddamy się bez walki i damy z siebie wszystko. Nie ukrywam, że nastawiamy się głównie na rewanż, ponieważ przy tym systemie rozgrywek ten pierwszy pojedynek nie ma aż tak dużego znaczenia. W hali Tivoli (pojemności 7 tys. widzów - przyp. red) nasi kibice potrafią stworzyć niesamowitą atmosferę - informuje przyjmujący ekipy z Lublany w której zabraknie atakującego Sketa (kontuzja) i dobrze znanego w Polsce Dana Lewisa (po odpadnięciu z LM rozwiązano z nim kontrakt).
W pojedynku z mistrzem Słowenii za faworyta uważany jest zespół z Rzeszowa. W Polsce chyba nikt nie wyobraża sobie sytuacji, żeby resoviaków zabrakło w finale Pucharu CEV. - Czy jesteśmy faworytem tego dwumeczu? Opinie mogą być różne, ale tak naprawdę wszystko zweryfikuje boisko - przestrzega przed zbyt pochopnymi ocenami trener Kowal. - Każdy mecz ma swoją historię. Musimy pamiętać o tym, że spotkanie rewanżowe zagramy na wyjeździe, a tam jest specyficzna hala z gorącą i głośną publicznością. Na tym etapie każdy z zespołów jest zdeterminowany i walczy o finał. Tu nie ma słabszych, czy lepszych rywali - zauważa szkoleniowiec Asseco Resovii, a kapitan Olieg Achrem dodaje. - Myślę, że w tym roku w Pucharze CEV mamy większą szansą na wywalczenie awansu do finału niż w zeszłym, kiedy mierzyliśmy się z Sisleyem Treviso. Oczywiście, nie możemy lekceważyć rywala, bo na pewno słoweńską drużynę stać na zwycięstwo z nami i to będzie ich celem. My jednak postaramy się wykorzystać swoją szansą i zagrać wreszcie w finale - kończy Achrem.