Pierwszy krok Jastrzębskiego Węgla do finału
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z Jastrzębskim Węglem 1:3 (28:26, 22:25, 20:25, 14:25) w pierwszym półfinałowym meczu. W rywalizacji do trzech zwycięstw 0-1. MVP meczu został Patryk Czarnowski.
I jak tu nie przyznać, że ZAKSA ma kompleks Jastrzębskiego Węgla? Drużyna z Kędzierzyna-Koźla rozpoczęła mecz z animuszem. Wygrała pierwszego seta. W drugim miała rywali na przysłowiowym widelcu i...zupełnie stanęła. Od tego momentu grali już tylko goście. - Na pewno nie zagraliśmy tego, co potrafimy. Każdy z nas musi sobie zadać pytania o co tak na prawdę gramy? Walczymy przecież o finał, ale po nas dziś nie było tego widać – przyznał Dominik Witczak, atakujący ZAKSY.
Pierwszy set był bardzo zacięty. Prowadzenie zmieniało się wielokrotnie. Po drugiej przerwie technicznej gospodarze, po akcjach Jakuba Jarosza i dobrej grze blokiem, odskoczyli na trzy punkty (18:15). Jastrzębianie nie rezygnowali i wyrównali na 19:19. W końcówce oba zespoły miały setbole, ale więcej zimnej krwi zachowali kędzierzynianie, którzy najpierw powstrzymali atak Pawła Abramowa, a po chwilę kontrę wykorzystał Jarosz.
Druga partia od początku układała się po myśli miejscowych. Zawodnicy ZAKSY mocno serwowali. Nieźle radzili sobie też w pierwszym ataku. Po skutecznej akcji Tuomasa Sammelvuo gospodarze objęli prowadzenie 21:19. W tym momencie trener Jastrzębskiego Węgla Roberto Santilli wziął czas. Jego uwagi poskutkowały, bo od tego momentu jego zespół zdobył pięć punktów z rzędu i wygrał całą partię. Jak się okazało był to przełomowy moment tego meczu.
- Obawialiśmy się o swoją dyspozycję w tym spotkaniu i faktycznie na początku nasza gra nie wyglądała najlepiej. Jednak w kolejnych setach złapaliśmy swój rytm – stwierdził Patryk Czarnowski, środkowy Jastrzębskiego Węgla.
Kiedy w trzeciej odsłonie przyjezdni objęli prowadzenie 13:5 trener ZAKSY Krzysztof Stelmach wymienił pół składu. Bardzo dobrą zmianę dał Dominik Witczak. To głównie po akcjach tego gracza ZAKSA zmniejszyła dystans do rywala na 20:22. Jednak na więcej nie było jej stać.
Ostatni set to już całkowita dominacja siatkarzy z Jastrzębia. Grzegorz Łomacz wielokrotnie gubił blok przeciwnika, a Czarnowski i zastępujący Igora Judina na pozycji atakującego – Pedro Azenha raz za razem wbijali gwoździe w parkiet rywala.
- Wypadliśmy słabo. Szwankowała zagrywka. Mieliśmy też problemy z kończeniem akcji. Jastrzębie zagrało solidną siatkówkę i to dziś na nas wystarczyło – ocenił mecz Robert Szczerbaniuk, środkowy ZAKSY. - Po tak długiej przerwie w rozgrywkach oba zespoły zagrały nerwowo. Spotkanie nie stało na wysokim poziomie i na pewno nie pokazaliśmy jeszcze tego, co potrafimy. Cieszę się, że zrobiliśmy pierwszy krok do finału, ale wiemy, że ZAKSA będzie walczyła do końca – stwierdził Roberto Santilli, szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.
W zupełnie odmiennym nastroju był trener ZAKSY. - Poza pierwszym setem zagraliśmy słabo. Po raz kolejny potwierdziło się, że nie potrafimy wychodzić z trudnych sytuacji. Gdy rywal nas przyciśnie, to my nie radzimy sobie z tym i przestajemy grać. Tak nie można grać w Plus Lidze, a tym bardziej w play off – przyznał Krzysztof Stelmach. Drugie spotkanie odbędzie się jutro również w Kędzierzynie-Koźlu. Początek o godz. 18.