Pierwszy przegrany tie break Jastrzębskiego Węgla
W meczu 12. kolejki PlusLigi Jastrzębski Węgiel przegrał z Delectą Bydgoszcz 2:3 (23:25, 22:25, 25:19, 25:20, 17:19) i spadł na piątą lokatę w klasyfikacji. MVP pojedynku został wybrany Stephane Antiga.
Mecz w Jastrzębiu był dobrym, emocjonującym widowiskiem zespołó o podobnym (aktualnie) potencjale i możliwościach, choć o nieco różnych aspiracjach. Bydgoszczanie chcą trzymać się blisko czołowej czwórki, jastrzębianie mają zamiar walczyć o ligowe złoto. W pierwszej rundzie rozgrywek JW wygrał tie breaka na wyjeździe, tym razem lepsi okazali się siatkarze Piotra Makowskiego, o dwa, jakże cenne oczka. Choć statystycznie to gospodarze byli górą - w ataku, bloku i zagrywce. Dlaczego przegrali? Bo popełnili aż 34 błędy własne (przeciwnicy o 8 mniej).
- Jeśli nie zaczniemy grać od pierwszej piłki meczu i jeżeli, mając szansę zakończyć set lub mecz, nie będziemy tego czynić, prawdopodobnie w przyszłości nie wygramy żadnego pojedynku - oznajmił, nie po raz pierwszy w tym sezonie trener Lorenzo Bernardi.
Jego podopieczni, grający bez kontuzjowanego Zbyszka Bartmana, tradycyjnie rozpoczęli spotkanie słabo. Przez dwa sety mieli spore kłopoty z przyjęciem zagrywki, sami zaś w polu serwisowym nie błyszczeli. Mimo to nie pozwalali odskoczyć zbyt mocno grających spokojnie i rozważnie bydgoszczanom, a nawet mieli okazję by powalczyć o zwycięstwo w pierwszej partii. Tyle, że w decydującym o jej losie momencie (23:24) Russell Holmes posłał serw w siatkę. W drugiej odsłonie, w podobnej sytuacji w końcówce seta zawiedli Bozko i Bontje.
Beztroska w polu serwisowym rozzłościła trenera Bernardiego, który w przerwie między setami rzucił swoim zawodnikom klika mocnych słów. Reprymenda zaowocowała natychmiast - jastrzębianie ożywili się i nabrali ochoty do gry. Na boisku pojawili się Nemer i Gawryszewski (za Bozko i Bontje). Na pierwszym czasie technicznym miejscowi wygrywali 8:5, a na drugim prowadzili już ośmioma oczkami. Trener Makowski, po błędach swoich graczy w ataku, wprowadził na boisko Piotra Lipińskiego, który rzucał piłki szybko, ale niedokładnie i nie pomógł drużynie w odrobieniu strat.
Czwarta partia już od pierwszej piłki przyniosła emocje, twardą walkę i kilka przedłużonych akcji. Gdy jedną z nich, na 6:10, po świetnej kontrze Antigi wygrali bydgoszczanie wydawało się, że znów przejęli kontrolę nad pojedynkiem i spokojnie zmierzają po komplet punktów. Wtedy chwilę słabości złapał Antti Siltala - źle przyjmował, jeszcze gorzej atakował i Jastrzębie szybko zniwelowało straty (16:15). Zmienił go Marcin Wika, ale i on kompletnie nie radził sobie z zagrywką Brazylijczyka Vinhedo. Nieporadność rywali bezlitośnie wykorzystali gospodarze (23:18), a seta asem serwisowym rozstrzygnął Michał Kubiak.
- Biorąc pod uwagę jak rozpoczęliśmy mecz, to mogliśmy go skończyć znacznie wcześniej. Grając bardzo źle, po dwóch setach wróciliśmy i doprowadziliśmy do tie breaka, to jest jakiś plus - skomentował Michał Łasko, najlepszy zawodnik po jastrzębskiej stronie. - Szkoda tego czwartego seta. Straciliśmy przewagę i pozwoliliśmy drużynie z Jastrzębia rozkręcić się na nowo - żałował Wojciech Jurkiewicz.
Jeśli cztery odsłony spotkania w Jastrzębiu nie zadowoliły gustów kibiców, to tie break zrekompensował wszystko. Rywalizacja była zacięta, a szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, a raz na drugą stronę. Stephane Antiga był klasą sam dla siebie, a Dawid Konarski pokazał, że w trudnych chwilach można na niego stawiać. W ostatniej akcji meczu młody atakujący najpierw obronił atak Kubiaka, a potem potężnym ciosem zakończył spotkanie. Po przeciwnej stronie siatki najmocniej i najczęściej raził Michał Łasko, ale w kluczowym momencie tie breaka zdecydowanie zabrakło mu wsparcia kolegów.
Pojedynek z Delectą był pierwszym przegranym przez jastrzębian tie breakiem w trwającym sezonie.
- Bardzo dobry mecz dla kibiców, dla nas cenna wygrana z finalistą PP i klubowym wicemistrzem świata - podsumował trener zwycięzców Piotr Makowski. - Jastrzębie ma swoje kłopoty zdrowotne, my też mamy tych kłopotów bardzo dużo - przez ostatnie półtora tygodnia nie trenowali Stephane Antiga i Marcin Wika, a Wojciech Gradowski wrócił po złamaniu palca. Dlatego wielkie słowa uznania dla jednych i drugich, że w tych ciężkich czasach, gdy kontuzja goni kontuzję zagrali dobre zawody.