Pierwszy wywiad z trenerem Michałem Winiarskim
Michał Winiarski rozpoczął przygotowania z PGE Skrą Bełchatów już po raz dziewiąty, ale pierwszy w roli drugiego trenera. - Czuję ogromne podniecenie i ekscytację – przyznaje II trener bełchatowskiej drużyny.
PGE SKRA BEŁCHATÓW: Jak się czujesz w nowej roli, drugiego trenera PGE Skry Bełchatów?
MICHAŁ WINIARSKI: Świetnie. Muszę przyznać, że nie mogłem się doczekać startu przygotowań. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony i chętny do pracy. To czysta przyjemność być tutaj, nawet po tej drugiej stronie. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że to jest dopiero pierwszy dzień, sam początek. Oczywiście rozmawialiśmy już z trenerem dużo wcześniej, ale można powiedzieć, że dzisiaj zaczynam przygodę po drugiej stronie i mam nadzieję, że będzie równie przyjemna i owocna, jak ta na boisku.
Z aklimatyzacją w sztabie nie powinieneś mieć problemu. Poza pierwszym trenerem Roberto Piazzą same znajome twarze.
MICHAŁ WINIARSKI: Większość pytała mnie, czy stresuję się rozpoczęciem przygotowań. Od razu odpowiadałem, że nie, bo tak naprawdę czuję ogromne podniecenie i ekscytację. To mój dziewiąty sezon, za mną wiele lat spędzonych w zespole PGE Skry i czuję się tu jak w domu. Mimo że jestem w nowej roli, to nie ma mowy o jakimkolwiek stresie, zwłaszcza teraz na samym początku.
Gdy byłeś jeszcze siatkarzem, Twój boiskowy kolega Miguel Falasca przeszedł podobną drogę, zostając trenerem pierwszego zespołu. Teraz Ty stajesz przed podobnym zadaniem. To trudne?
MICHAŁ WINIARSKI: Myślę, że mieliśmy już wiele podobnych przykładów, kiedy zawodnicy przechodzili podobną „transformację”, a po zakończeniu kariery rozpoczynali pracę jako trener. Nigdy nie było żadnych problemów. Myślę, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, po co tu jesteśmy. To świetna grupa, która zmierza w jednym kierunku, profesjonaliści. Dobrze wiedzą, że jeśli jest praca na sali, to jest praca na sali. Wiadomo, moją rolą jest pomoc chłopakom i przede wszystkim trenerowi. Natomiast poza boiskiem w żadnym wypadku nie pozwolę mówić do siebie per pan… trenerze czasami byłoby przyjemnie (śmiech). Znamy się tyle lat, że głupio byłoby cokolwiek zmieniać.
Jakim chcesz być trenerem?
MICHAŁ WINIARSKI: Przede wszystkim chcę być „łącznikiem” między zawodnikami a trenerem. Będę chciał jak najlepiej przekazać to, czego sam doświadczyłem. Prawda jest też taka, że jestem tutaj po to, żeby uczyć się od pierwszego trenera i poznawać dużo nowych, przede wszystkim taktycznych rzeczy, sposób prowadzenia treningów, a zarazem rozmawiać o tym, jak ja to widzę. Trener już na wstępie powiedział mi, że będzie bardzo cenił moje uwagi jako zawodnika, który grał na wysokim poziomie, bo czasami niektóre sytuacje mogę widzieć troszeczkę inaczej. To bardzo ważne, abym mu o tym mówił.
Jak będzie wyglądać Wasza komunikacja, będzie prowadzona w języku angielskim czy włoskim?
MICHAŁ WINIARSKI: Myślę, że będzie przede wszystkim w języku angielskim. Roberto świetnie mówi po angielsku i jeżeli siedzimy wszyscy razem z całym sztabem, to rozmawiamy w tym języku, żeby wszyscy zrozumieli. Jeśli jesteśmy razem, to i mnie, i jemu też, łatwiej komunikować się po włosku.