Piotr Gacek: dalej ich szanujemy
PGE Skra Bełchatów wygrała dwa mecze z Asseco Resovią Rzeszów i pewnie zmierza po złoty medal mistrzostw Polski. Drużyna trenera Daniela Castellaniego odniosła łatwe zwycięstwa. - Mimo to dalej szanujemy rywali - mówi libero obrońcy tytułu Piotr Gacek.
PlusLiga: Już po piątkowych łatwym 3:0 wiedzieliście, że w sobotę będzie łatwo?
Piotr Gacek: Wiedzieliśmy, że spotkania finałowe rządzą się swoimi prawami. Bardzo dobrze, że podwójnie skoncentrowaliśmy się na dzisiejszy mecz. Datego odnieśliśmy zwycięstwo. Wyszliśmy na nowe spotkanie, o wczorajszym zapomnieliśmy. I o tych dwóch zwycięstwach też zapomnimy jadąc do Rzeszowa. Tam, przed własna publicznością Resovia będzie niesamowicie groźnym rywalem. Walka o zdobycie tytułu czeka nas naprawdę ciężka.
- Często przed meczami, zwłaszcza z potencjalni słabszymi podkreśla się szacunek do rywala. Czy tego szacunku troche wam nie ubyło, w momencie, gdy ogrywacie zespół walczący o mistrzostwa Polski do trzynastu?
- W tamtym roku bardzo gładko przegraliśmy w Bełchatowie. Ale u siebie nawiązaliśmy bardzo wyrównaną walkę. Zabrakło nam w końcówce zimnej krwi. Kto wie, jakby to się skończyło. Bełchatów pokonał nas wtedy w trzecim meczu 3:2. Ale to było zupełnie inne spotkanie niż te dwa tutaj. Z doświadczenia wiem, że trzeba się mocno zmobilizować, żeby to spotkanie wygrać. Te słowa o szacunku nie są bezpodstawne.
- Cokolwiek może się tam jeszcze zmienić? To jeszcze nie koniec?
- Przede wszystkim – zawodnicy z Rzeszowa przed własną publicznością, która licznie gromadzi się na hali na Podpromiu, będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. To wywoła u nich dodatkową adrenalinę i mobilizację do gry. My na pewno będziemy chcieli trzymać się swojej gry, narzucić swój styl. Ale czas i boisko wszystko pokaże.
- Dzisiej zdecydowanie udało się ten wasz styl gry narzucić. Ale też nie było to siatkówka na najwyższym poziomie. Czasami zamieniała się w podwórkową tzw. „klepankę”.
- Mimo gładkiego zwycięstwa odczuwało się presję finału. Nie nazwałbym tego „klepanką”. Chyba, że w oczach kibiców tak to wyglądało. Dla nas to najważniejsze starcie w tych rozgrywkach.
- Ale sporo musiał się Pan nabiegać. Wiele piłek przedostawało się na druga stronę nagle i przypadkowo.
- Taka moja rola, żeby biegać. Im więcej pracy, tym bardziej jestem zadowolony.