Piotr Gacek: Paweł w pełni zasłużył na grę
Libero biało-czerwonych opowiada o bezsennej nocy w samolocie, polonijnym przywitaniu na lotnisku i swojej roli w drużynie. Doświadczony gracz spodziewa się wielkich bitew w dwumeczu przeciwko USA. Pierwsze starcie w nocy z piątku na sobotę, początek o godz. 2.00 polskiego czasu.
PLUSLIGA.PL: Udało się wam chociaż zdrzemnąć w trakcie trwającego ponad dziewięć godzin lotu do Chicago?
PIOTR GACEK: No właśnie, nie było przyzwolenia na drzemkę. Można powiedzieć, że goniliśmy dzień i gdy byliśmy na miejscu tam akurat zaczynała się już noc. Dlatego nie wolno nam było spać, by później móc normalnie zasnąć w trakcie amerykańskiej nocy. W Chicago nie było już trudno o sen, bo po całym dniu i takiej podróży każdy z nas zwyczajnie padł.
Jakie są pierwsze wrażenia z pobytu w USA?
PIOTR GACEK: Dopisuje pogoda, bo przywitała nas temperatura około trzydziestu stopni Celsjusza, mamy bardzo przyjemny hotel, fajną halę. Z tego co wiemy będzie po brzegi wypełniona Polakami, więc jesteśmy dobrej myśli. Zresztą już na samym początku spotkała nas miła niespodzianka, bo na lotnisku czekała grupka polonijnych kibiców i urządziła nam gorące powitanie. Widać, że także kibice zza Oceanu są spragnieni kontaktów z mistrzami świata.
Jak zareagowaliście na podróż, nikomu nic nie dolega?
PIOTR GACEK: Wiadomo, że taka wyprawa nie należy do przyjemności, jednak jesteśmy już po dwóch treningach i wydaje się, że wszystko jest w porządku. Mamy może lekkie problemy nad ranem, bo w Polsce są już wtedy godziny popołudniowe, jednak jakoś sobie z tym radzimy, by dospać te kilka godzin. Dajemy radę.
Amerykanie są w tej chwili jedną z najsilniej i najskuteczniej zagrywających drużyn na świecie. Powinniśmy się obawiać?
PIOTR GACEK: To jest ich główna broń. Dysponują w tym elemencie olbrzymim potencjałem, wiem o tym dobrze, bo miałem na co dzień w Lotosie „koto-konia”, czyli Murphy’ego Troya, który potrafi nieźle „kopnąć” zagrywką. A z tego co się dowiedzieliśmy, tak prawie każdy gracz może być równie groźny.
W polskiej drużynie widać w tym sezonie efekt mistrzostw świata – tzn. biało-czerwoni są waleczni i bardzo pewni siebie.
PIOTR GACEK: Wygrywanie, sukces zawsze budują. Nawet jeśli mistrzostwa świata były w zeszłym roku to gdzieś to wszystko pozostaje w naszych głowach. Z drugiej jednak strony to już historia i nie wolno pozwolić, by tamto złoto przesłoniło nam teraźniejszość. Mam jednak wrażenie, że nic takiego nam nie grozi, a pewności siebie inni mogą pozazdrościć.
Jak się pan odnajduje w złotej drużynie, w roli zmiennika Pawła Zatorskiego?
PIOTR GACEK: Na pewno mam swoje ambicje, nie schowałem ich do kieszeni. Trenuję i walczę po to, by grać, lecz rozumiem że w każdym zespole są pewniacy do pierwszego składu i ci, którzy czekają na swoją szansę. Siłą grupy jest to, że rezerwowi mają wejść na boisko i nie obniżać poziomu sportowego zespołu. Staram się właśnie o to walczyć, nie ma dla mnie żadnego problemu, że na razie nie gram. Jestem w kadrze po to, by pomóc w trudnych momentach i mam nadzieję, że się z tego wywiążę jak najlepiej. Mogę tylko dodać, że bardzo się cieszę, że jestem częścią biało-czerwonych.
Pamiętam, jak rok temu mówił pan, że Paweł Zatorski zapewnia na lata spokój na pozycji libero.
PIOTR GACEK: Bo to prawda, „Zati” jest osobą, w którą inwestowaliśmy od lat. Przez długi czas był w gorszej sytuacji niż ja teraz, bo jeździł tylko na „wycieczki”. W LŚ można było przecież grać tylko dwunastką a nie czternastką, jak obecnie. Paweł wystarczająco długo czekał na swój moment, był cierpliwy i w pełni zasłużył na to, że gra.
Ma pan jakieś przeczucia przed starciami z kadrą Stanów Zjednoczonych?
PIOTR GACEK: Wyniku nie podam, nawet nie próbuję typować. Szykuje się ostra walka, wielkie bitwy, bo Amerykanie są w wysokiej formie. Bardzo bym sobie życzył, byśmy przed Polonią zdobyli komplet punktów, lecz na razie musimy skupić się tylko na trenowaniu. Trzymajcie kciuki.