Piotr Gruszka: dobrze czuję się w biało-czerwonych barwach
PLUSLIGA: Przez wiele sezonów gdy Piotr Gruszka był zawodnikiem mówiło się o pana przejściu do Asseco Resovii, ale nigdy do tego nie doszło. Teraz się udało, choć w innej roli…
PIOTR GRUSZKA (trener Asseco Resovii Rzeszów): No tak, a przypomina mi się taka historia jak przyjechałem w latach 90. do Częstochowy na mecz AZS-u właśnie z Resovią mającą wówczas w składzie Zbigniewa Zielińskiego. Tak wówczas pomyślałem, że fajnie byłoby zagrać tam na boisku w takiej drużynie. Potem przez lata byłem związany, zresztą z sukcesami z Częstochową, no a teraz w końcu jestem w Rzeszowie. Najbardziej się cieszę, że moja przygoda z siatkówką była związana z biało-czerwonymi barwami i teraz w takich kolorach będę znów występował, bo dobrze się w nich czuję. Jestem tą mniejszością polskich trenerów i bardzo się cieszę, że dostałem zaufanie i będę częścią tak mocnego klubu, który ma tak wspaniałą historię. Wierzę, że uda nam się stworzyć drużynę. To będzie dla mnie najważniejsze zadanie.
- Osoba dobrze panu znanego prezesa Krzysztofa Ignaczaka też pewnie odegrała niebagatelną rolę w tym, że Piotr Gruszka w końcu znalazł się w Rzeszowie?
- Krzysztof pierwszy odezwał się do mojego menadżera z propozycją. Wiem jakim jest człowiekiem i jakim był zawodnikiem. Mieliśmy wiele wspólnego i stąd te wspólne szukanie tego, co chcemy mieć w zespole. Zespół, który zbudowaliśmy, to doświadczenie, ale też młodość. To co dla nas jest najważniejsze, to charakter i motywacja. Musimy mieć ludzi głodnych zwycięstw i sukcesów, a nie chcących tylko zaliczyć kolejny sezon w kolejnym klubie. To nie o to chodzi. Interesuje nas motywacja i głód zwycięstwa poprzez walkę, choć nie można zapominać też o jakości sportowej. To jest to, na co wszyscy czekamy
- O objęciu przez pana posady trenera Asseco Resovi mówiło się już bardzo długo, czyli budowanie tego zespołu rozpoczęło się pewnie już gdzieś w trakcie ub. sezonu?
- Nie. Nie ruszaliśmy tematu dopóki sezon się nie skończył. Oczywiście gdzieś tam prezes zaczynał rozmowy z zawodnikami. Problem w tym wszystkim był taki, że niektórzy chcieli zmienić barwy klubowe i trzeba było zobaczyć, na jakiej bazie zostajemy. Niektórzy mieli też podpisane kontrakty. Jak się już skończyły rozgrywki ligowe, to zaczęliśmy bardziej oficjalnie szukać rozwiązań i budować ten zespół. Czasu było wystarczająco, ale jak widać, rynek transferowy jest szalony. Nie mówię tylko o finansach, ale o rynkach rosyjskim, tureckim i przede wszystkim włoskim. Serie A powróciła do swoich lat świetności, gdzie wszyscy chcieli tam grać. Aż tak dużego rynku na nasze możliwości nie było, ale cieszymy się bardzo z ludzi, których pozyskaliśmy, bo to są ci, którzy chcieli być w Resovii, a to jest bardzo istotne. Chcieli być częścią tego zespołu, a jak już wspomniałem - charakter, ambicja i głód tego wygrywania są bardzo ważne w sporcie. Takie podejście, żeby tylko grać w dobrym zespole w lidze, nam nie wystarcza.
- Asseco Resovii miał pan ostatnio sporo czasu się przyjrzeć, bo tych meczów GKS Katowice z ekipą z Rzeszowa rozegrał pan sporo…
- Było tego bodaj 8 czy 9 meczów i można było się przyglądać, ale też są rzeczy, które są poza boiskiem. Oczywiście jakiś tam swój wywiad zrobiłem, m.in. po konsultacjach z ludźmi w klubie, ale nie tylko. Wybór w tym roku był różny, ale też chciałem mieć wpływ na to co będzie się działo, żeby w jakimś stopniu byli to moi zawodnicy, moja drużyna, bo przecież ja z nią będę pracował na co dzień. Rzeszów dobrze poznałem przez ten miniony sezon, a na pewno teraz poznam jeszcze bardziej przez te dwa sezony. Cieszę się bardzo z tego nowego wyzwania.
- Czy ta Asseco Resovia jest w 100 procentach autorskim zespołem Piotra Gruszki?
- Może nie autorski, ale dużo jest moich przemyśleń i pomysłów. Są też osoby, które też gdzieś jakby w drugą stronę przekonywano mnie do nich, a na koniec gdzieś niektóre z nich pasowały do mojej koncepcji i budowaliśmy żeby tak było. Jeżeli kogoś ewidentnie widziałem w zespole, to o tym mówiłem i cieszę się, że była na to zgoda. Zbudowaliśmy fajną grupę ludzi. Dobieraliśmy tych zawodników w taki sposób, żeby stworzyć z nich drużynę, bo na razie mamy jedynie jednostki. To będzie najważniejsze zadanie. Po ostatnich meczach piłkarskiej Ligi Mistrzów doskonale widać, że nazwiska nie wygrywają tylko drużyna, a ja nad takim zespołem będę bardzo mocno pracował w tym roku. Wierzę, że poprzez pracę z tymi chłopakami ja też wniosę do tego zespołu ten głód sukcesu, który mam jako młody trener.
- Nic nie umniejszając pana poprzednim klubom, ale teraz po raz pierwszy w trenerskiej karierze poprowadzi pan klub z ogromnymi aspiracjami…
- Zgadza się, ale taka też jest kolejność. Jeżeli startowałem w konkursie na trenera reprezentacji i czułem się na nią gotowy, to dlaczego bym nie miał odpowiedzieć na rozmowy z Asseco Resovią, która jest potężnym klubem. Moja przygoda z siatkówką wiązała się też z tym poziomem najwyższym, dlatego cieszę się, że wskakuję na tą półkę. Wyzwanie jest na pewno duże, ale chciałem też pracować w takim klubie, który ma wygrywać. To jest troszkę zerojedynkowe, a wierzę, że on będzie wygrywał. Oczywiście z dużą pokorą będziemy pracować; zresztą wszyscy budują zespoły, a niektórzy bardzo mocne. Wszystko jednak weryfikuje boisko i taka jest prawda.
- Z Asseco Resovią związał się pan dwuletnim kontraktem mając konkretny cel do zrealizowania?
- Tak, ale ja wiem dobrze, że to wszystko może się zmienić, nie mówię, że w Rzeszowie, ale ogólnie w dzisiejszym sporcie. Celem jest na pewno walka o czwórkę, która zagra później o medale, Z tego co się orientuję, to play-off zostanie powiększony i będzie jak dawniej, od 1-8 miejsca. Nie widzę celu, żeby tylko poprawiać miejsce, jakie zespół zdobył w tym sezonie, bo to nie miałoby sensu. Zdaję sobie sprawę, jakie są tutaj oczekiwania i wcale się im nie dziwię. Asseco Resovia, to marka od lat, nie tylko w Polsce. Na pewno jest to wyzwanie, ale wierzę w tą grupę ludzi. Postaramy się stworzyć taką twierdzę z Podpromia, żeby nikt nie wywoził z niej punktów. To są oczywiście słowa i teoria, ale wierzę, że poprzez dobrą postawę zespołu tak będzie i drużyna wróci do rywalizacji o największe trofea. Chcemy też wykorzystać siłę, jaką Rzeszów ma w postaci wspaniałych kibiców
- Nie tylko Asseco Resovia dokonała wzmocnienia w osobie nowego trenera. Przenosi się pan na Podkarpacie z rodziną, a pana dzieci mają szansę być nadziejami rzeszowskiego sportu…
- No tak, chcę być w Rzeszowie z rodziną. Syn Julian chce być resoviakiem. Ma 9 lat i gra w piłkę nożną. Jak chce, to niech gra, a robi to naprawdę dobrze. Córka Marysia gra w siatkówkę i idzie do liceum. Mam nadzieję, że dostanie się do klasy sportowej V LO. Chcę być z nimi na co dzień, ale też mieć dużo czasu dla klubu, bo wiem, że to będzie potrzebne.
Powrót do listy